Sprzęt zapakowano w filigranowe pudełeczko, które dobrze przedstawia jego wygląd, jak również możliwości. Wprawdzie wszystkie napisy są w języku angielskim, ale wątpię, by ktokolwiek miał problem z ich zrozumieniem - funkcje zaprezentowano hasłowo, posiłkując się licznymi zdjęciami. Wraz z panelem w opakowaniu znajdziemy kompletne okablowanie transmisyjne, śrubki do montażu w obudowie, a także krótką anglojęzyczną broszurę i nośnik ze sterownikami. Niestety zabezpieczenie zawartości, delikatnie mówiąc, do najlepszych nie należy. Urządzenie owinięto folią i kawałkiem tektury, a wszystkie akcesoria latają sobie radośnie wte i wewte. Panel ciężki nie jest i raczej nie powinien ucierpieć, ale najlepszego pierwszego wrażenia to wszystko nie robi. Co więcej, producent nie dostarcza okablowania zasilającego. Naturalnie kabel SATA-Power powinien mieć każdy zasilacz komputerowy, ale już o microUSB 2.0 typu B na wypadek podłączenia zewnętrznego należy zadbać samemu.
Jako urządzenie przeznaczone de facto do upiększenia komputera Palit G-Panel prezentuje się przeciętnie. Ostre linie nawiązujące lekko do referencyjnych akceleratorów GeForce serii 10 mogą przypaść do gustu, jednakowoż materiały użyte do wytworzenia obudowy skutecznie walczą z pozytywnymi odczuciami. Całość wykonano z tworzywa sztucznego, niezbyt solidnego i estetycznego - dodam. Front stylizowany na szczotkowane aluminium wygląda jeszcze stosunkowo przyzwoicie, ale już pozostałe elementy konstrukcji to istna siermięga. Srebrna farba na topie zdecydowanie zbyt łatwo się wyciera, o czym świadczą widoczne na samplu testowym zarysowania. Apogeum stanowi jednak czarny plastik u podstawy, który przypomniał mi o czasach dzieciństwa i kupowanych za kilka złotych chińskich Transformerach. Jeśli Palit G-Panel wygląda dobrze, to tylko po zamontowaniu w zatoce 5,25 cala, kiedy wzrok przestaje dosięgać wszystkich tych "smaczków" stylistycznych, skupiając się wyłącznie na całkiem przyjemnie zrealizowanym przodzie konstrukcji.
Niemniej o ile na temat doboru materiałów mógłbym dorzucić jeszcze akapit inwektyw, o tyle spasowanie całości nie jest takie znowu najgorsze. Wszystkie wycięcia pokrywają się z portami, nóżki bezproblemowo rozkładają się i blokują w oczekiwanej pozycji, ustawiony na nich Palit G-Panel spoczywa stabilnie w wybranym miejscu. Nawet przycisk funkcyjny działa lekko i płynnie, choć skok przy wciśnięciu bliżej dolnej krawędzi jest zdecydowanie bardziej odczuwalny, ale to nic szczególnie krytycznego. Patrząc wyłącznie na aspekty użytkowe Palit G-Panel daje radę. Zawieść się można dopiero oczekując komputerowej biżuterii, sprzętu przynajmniej na miarę używanych chętnie przez entuzjastów moddingu paneli do kontroli wentylatorów marki Lamptron. Jakościowo Palit G-Panel to troszkę niższa półka. Wybaczyłbym to "darmowemu" akcesorium dorzucanemu do wybranych kart graficznych, ale nie urządzeniu dostępnemu w detalicznej sprzedaży jako zupełnie samodzielny produkt.
Pokaż / Dodaj komentarze do: Test Palit G-Panel – Twoja karta nie ma jeszcze wyświetlacza? Dokup go