TP-Link Archer C6U - test routera dla „zwykłego zjadacza chleba”

TP-Link Archer C6U - test routera dla „zwykłego zjadacza chleba”

TP-Link Archer C6U - Budowa zewnętrzna

Archer C6U zapakowano w typowy dla tego producenta karton, a poszczególne elementy zabezpieczono w środku wytłoczką. Wnętrze kryje wszystkie niezbędne elementy, czyli router, zasilacz, kabel Ethernet RJ45 oraz typowy zestaw papierów, tj. instrukcję (w tym w języku polskim) oraz skrócony poradnik konfiguracyjny. Wyposażenie jest więc do bólu standardowe i w sumie nie ma nad czym się tu rozpisywać, ponieważ niemal identycznie wygląda to w przypadku wszystkich routerów dostępnych na rynku (w gruncie rzeczy, czego więcej można oczekiwać). 

TP-Link Archer C6U - test routera dla „zwykłego zjadawcza chleba”

Sam design sprzętu wpisuje się w dotychczasowy styl TP-Link, więc trudno mówić tu o jakimś zaskoczeniu. Niemniej jednak, jak na bardziej budżetowy model, Archer C6U prezentuje się całkiem nowocześnie i zastosowane tutaj wzornictwo może się podobać, a do tego jest bardzo praktyczne, o czym za chwilę. Otrzymujemy kompaktowych rozmiarów prostokątną kanciastą konstrukcję o wierzchu wygiętym w łuk, podzielonym na 3 segmenty z oryginalną fakturą pokrytą wypustkami. Chiński producent ponownie sięgnął po tworzywo sztuczne z przeważającym matowym wykończeniem z błyszczącymi wstawkami ograniczającymi się tylko do cienkich pasków pomiędzy wspomnianymi segmentami. Taka budowa nie tylko nie łapie odcisków palców, ale i nie rysuje się podczas czyszczenia i nie zbiera tak łatwo kurzu. W centralnym punkcie umieszczono logo firmy, a na przedniej krawędzi diody informujące nas o pracy routera, działaniu sieci 2,4 GHz i 5 GHz, dostępie do internetu czy wykorzystaniu portów Ethernet i USB.

TP-Link Archer C6U - test routera dla „zwykłego zjadawcza chleba”

Na lewym boku nie znajdziemy niczego interesującego, natomiast na prawym kryje się port USB 2.0. Wolelibyśmy zobaczyć tu USB 3.0, ale obecność takiego gniazda w modelu tej klasy wciąż nie jest standardem. Spód oprócz typowych oznaczeń modelu, posiada cztery nóżki. Szkoda tylko, że te nie są gumowe, ponieważ zastosowany plastik nie ma praktycznie żadnych antypoślizgowych właściwości, ale router jak na swoje gabaryty jest dość ciężki, przez co nie tak łatwo o strącenie go z biurka. Poza tym, podwozie wykonane zostało z perforowanego tworzywa, które zapewniać ma lepsze chłodzenie. Miłym dodatkiem są za to dodatkowe otwory pozwalające przymocować urządzenie do ściany na płasko, ale to już też praktycznie standard w tego typu sprzętach.    

W tylnej części znajdują się najciekawsze elementy, jak anteny i porty. Niestety te pierwsze są zintegrowane z routerem na stałe, co oznacza, że nie otrzymujemy dostępu do gniazd RP-SMA, pozwalających na wymianę anten na mocniejsze, gdyby zachodziła taka potrzeba. Z lewej strony umieszczono złącze zasilające, przycisk power, a także pojedynczy gigabitowy port WAN. Po prawej stronie znajdziemy zaś 4 gigabitowe porty LAN i przycisk do szybkiego wyłączenia/włączenia Wi-Fi oraz funkcji WPS, a także dyskretny reset.

TP-Link Archer C6U - test routera dla „zwykłego zjadawcza chleba”

Samo wykonanie sprzętu nie budzi większych zastrzeżeń, ponieważ poszczególne elementy zostały dobrze ze sobą spasowane i nic tu nie trzeszczy ani nie wydaje innych niepożądanych dźwięków. Nie czuć, że mamy do czynienia z tańszym urządzeniem, co wynika z materiałów wykorzystanych do jego obudowy, a efekt ten potęgowany jest też przez masę sprzętu. Poza tym, zastosowanie takiego, a nie innego tworzywa, czyli matowego, być może nie prezentuje się tak elegancko, jak w przypadku błyszczącego tworzywa, ale jest zdecydowanie bardziej praktyczne.

Obserwuj nas w Google News

Pokaż / Dodaj komentarze do: TP-Link Archer C6U - test routera dla „zwykłego zjadacza chleba”

 0