TP-Link M7650 - test przenośnego hotspota LTE, czyli MiFi z górnej półki

TP-Link M7650 to przenośny hotspot LTE, który trafił na nasz warsztat. Do tej pory mieliśmy okazję przetestować tradycyjne urządzenia sieciowe tej marki do szerokopasmowego Internetu, system Wi-Fi Mesh do dużego domu, a nawet stacjonarny router LTE dedykowany przede wszystkim osobom mającym problem ze stałym dostępem do sieci. M7650 to z kolei sprzęt skierowany do użytkowników ceniących sobie większą mobilność w dostępie do Internetu (szczególnie w okresie wakacyjnym), jaką zapewniają tzw. urządzenia MiFi, czyli bezprzewodowe routery działające na zasadzie hotspota Wi-Fi. Jest to topowy model tego typu sprzętu w ofercie TP-Link, co oznacza, że spełniać ma wymagania najbardziej wymagających osób, oferując bezkompromisową wydajność, długi czas pracy na jednym ładowaniu i zaawansowane opcje konfiguracji. Czy tak jest w rzeczywistości? O tym przekonacie się z naszego testu, ale już teraz możemy zdradzić, że M7650 to imponujący sprzęt, wykraczający poza możliwości usług dostarczanych przez rodzimych operatorów sieci komórkowych, co niestety przekłada się też na jego wysoką cenę.

M7650 to topowy model w ofercie TP-Linka, co oznacza, że spełniać ma wymagania najbardziej wymagających osób, oferując bezkompromisową wydajność, długi czas pracy na jednym ładowaniu i zaawansowane opcje konfiguracji.

Zacznijmy jednak od odpowiedzi na pytanie, które zapewne wiele osób postawiło sobie po przeczytaniu pierwszego akapitu, czyli „po co mi takie urządzenie, skoro mogę utworzyć hotspot bezpośrednio z telefonu?”. Odpowiedź jest prosta, ponieważ routery MiFi oferują znacznie większe możliwości w tym zakresie, wyższą wydajność oraz, co chyba jest tu najważniejsze, nie drenują baterii naszego smartfona, co jak wiemy stanowi jeden z głównych problemów „inteligentnych” telefonów. Bohater niniejszego testu nie dosyć, że obsługuje technologię 4G LTE Cat. 11 o prędkości pobierania danych do 600 Mb/s i prędkości wysyłania do 50 Mb/s, to potrafi również poradzić sobie z obsługą do 32 klientów  korzystających z bezprzewodowych połączeń w tym samym czasie, a akumulator o pojemności 3000 mAh zapewnia według producenta do 15 godzin ciągłej pracy, więc mówimy o realnym ładowaniu co drugi dzień. Całości dopełniać ma zaś łatwe zarządzanie sprzętem za pomocą aplikacji mobilnej tpMiFi (choć są też inne opcje).

Warto też na wstępie wyjaśnić, że o ile LTE Cat.11 pozwala na osiągnięcie prędkości do 600 Mb/s w trakcie pobierania danych, to taki wynik możliwy jest do osiągnięcia za sprawą agregacji pasm w trzech częstotliwościach, tj. 1800 MHz, 2100 MHz i 2600 MHz, o prędkości 150 Mb/s każde i połączenie ich w jedno o łącznej przepustowości wynoszącej 450 Mb/s. Skąd zatem 600 Mb/s? Tu z pomocą przychodzi modulacja 256-QAM (Quadrature Amplitude Modulation), dzięki której transfer danych na zagregowanym paśmie przyspiesza nawet o 33%, co w konsekwencji przekłada się na końcowy wynik rzędu 600 Mb/s. Do niedawna w przypadku LTE stosowana była technika 64 QAM, umożliwiająca przesyłanie w jednej paczce 6 bitów, z kolei 256-QAM, dzięki modulacji amplitudy i fazy, pozwala na przesłanie 8 bitów. Oprócz przyspieszenia Internetu, niesie to ze sobą jeszcze jedną istotną korzyść, a mianowicie więcej użytkowników może korzystać z sieci w tym samym czasie bez spadku jakości połączenia.

Oczywiście uzyskanie 600 Mb/s w realnych warunkach u jednego z polskich operatorów jest na ten moment niemożliwe, ale Polkomtel rozpoczął pod koniec ubiegłego roku w Białymstoku wdrażanie technologii agregacji trzech pasm i modulacji 256-QAM, uzyskując w sieci LTE Plus Advanced prędkość pobierania danych na poziomie 498 Mb/s. i obiecuje, że wkrótce takimi transferami będą mogli cieszyć się mieszkańcy innych rejonów naszego kraju. Nad podobnymi rozwiązaniami pracuje też T-Mobile i spodziewać można się, że w nieodległej przyszłości będzie to już powszechnie obowiązujący standard (choć prawdziwa rewolucja zacznie się zapewne dopiero wraz z nadejściem technologii 5G). Mówimy tu jednak o teoretycznych prędkościach uzyskiwanych w laboratoryjnych warunkach, natomiast w realnym użytkowaniu trudno nawet o uzyskanie wartości 300 Mb/s, powszechnie dostępnej w LTE-A od Plusa i z ostatnich danych wynika, że średni transfer uzyskiwany przez użytkowników polskich sieci podczas pobierania to raczej 25 Mb/s.

Wracając jednak do TP-Link M7650, urządzenie to oferuje oczywiście dwa pasma do wyboru: 5 GHz oraz 2,4 GHz i wyposażono je w wyświetlacz, który pozwala z łatwością monitorować ilość pozostałych do wykorzystania danych. Ten dostarcza również informacje o stanie baterii, sile sygnału, stanie sieci itp. M7650 może z łatwością udostępnić połączenie 4G/3G jednocześnie 32 urządzeniom bezprzewodowym, takim jak telefony lub tablety, a możemy też podłączyć go do komputera za pomocą portu USB. Router M7650 można ładować przez kabel micro USB podłączony do PC, ładowarki lub adaptera, a jego kompaktowy design sprawia, że sprzęt idealnie nadaje się w podróż (czy to służbową, czy rekreacyjną). Pochwalić trzeba też slot microSD, który umożliwia łatwe, bezprzewodowe udostępnianie zdjęć, muzyki, wideo i innych plików, przy użyciu karty pamięci o pojemności do 32 GB. Prócz wspomnianej mobilnej aplikacji, użytkownicy otrzymują również tradycyjny interfejs WWW. Za to wszystko zapłacić trzeba jednak aż ok. 660 zł. Sprawdźmy zatem, czy warto.