Najważniejszą przewagę, jaką posiadają konsole jest możliwość wymiany i odsprzedawania gier. Na komputerach osobistych z tego „luksusu” nie skorzystamy. Jest to niesamowicie ważny argument, który nie może być pominięty w porównaniu kosztów grania na poszczególnych rodzajach platform. Często bywa tak, że w danym miesiącu jest bardzo dużo premier i wtedy umawiając się z przyjaciółmi, możemy się określić, czym jesteśmy najbardziej zainteresowani i ewentualnie zamienić się grami po ich przejściu. Z kolei w kwestii powtórnego obiegu gier - będąc budżetowym graczem, możliwość szybkiego przejścia i sprzedania tytułu zanim on straci swoją rynkową wartość, jest od strony ekonomicznej dobrą alternatywą. Zmusza ona do ciągłego przechodzenia gier pod presją czasu, co może odbierać nieco z nich radość, ale na PC tego nie uświadczymy. W krajach Europy Zachodniej, UK czy w USA dodatkowo mamy możliwość wypożyczania gier (w tym także nowości) na naprawdę korzystnych warunkach, jak choćby za pośrednictwem GameFly czy Redbox. Niestety w Polsce ta kwestia jest nieuregulowana prawnie i przez to nielegalna. Dlatego też nie użyję jej jako argumentu.
Nie należy także zapominać o abonamentach. Daleko im już jedynie do zwykłych „haraczy” za granie online, jak to było kiedyś w przypadku Xbox Live. Poza zintegrowanym matchmakingiem, czatem głosowym, zapisami stanów gry w chmurze i prywatną przestrzenią na klipy z rozgrywki i zrzuty ekranu oferują one także co miesiąc kilka nieodpłatnie dostępnych gier w ramach subskrypcji. O kosztach Xbox Live Gold i PlayStation Plus wspominałem już wcześniej. Skupmy się zatem na tym, co otrzymujemy za roczną opłatę 200-250 zł. W przypadku Xboksa One, powołując się na Polygon, w 2016 otrzymaliśmy łącznie 48 gier (24 produkcje na One i kolejne 24 grywalne na konsoli za sprawą kompatybilności wstecznej) o łącznej wartości 932,62 dolarów. Jeśli chodzi o PlayStation Plus to w analogicznym okresie Sony zaoferowało 72 tytuły warte 1150,79 dolarów, chociaż trzeba tu zaznaczyć, że japońska korporacja udostępniała pozycje na trzy platformy (PS Vita, PS3 i PS4), a więc z perspektywy osoby posiadającej wyłącznie PS4 nie była to aż tak kusząca oferta.
Reasumując, konieczność płacenia za usługi sieciowe sprawia, że koszty grania na konsoli w perspektywie całej generacji niemiłosiernie rosną i jeśli uznamy 7 lat za prognozowany czas trwania obecnej generacji, to w momencie jej zakończenia, za same subskrypcje uzbiera się nam sumka bliska premierowej cenie PS4 czy Xbox One. Z drugiej strony w jakiś sposób rekompensuje nam to zestaw serwowanych w przeciągu roku gier w ramach abonamentu – pod warunkiem, że mamy zamiar w nie grać.
PlayStation Now - ciekawy ale mało praktyczny eksperyment
PlayStation 4 oferuje usługę PlayStation Now, która niestety nie jest dostępna oficjalnie w Polsce, ale jestem pewien, że się to w niedługim czasie zmieni. PS Now to ciekawy – chociaż nie nowatorski – eksperyment z usługą subskrypcyjną w całości opartą o streaming, a więc nie wymagającą instalowania niczego na dysku.
Oczywiście ograniczeniem jest infrastruktura sieciowa całego przedsięwzięcia – wszak jesteśmy skazani na nieco gorszą od oryginału jakość obrazu oraz opóźnienia. Obecne modele subskrypcyjne to 19,99 dolarów za miesiąc, 44,99 za trzy miesiące i 99,99 dolarów za rok. Usługa jest teraz w trakcie przebudowania – początkowo miała ona dostarczać jedynie gry z PS3, jednak japońska korporacja w najbliższym czasie wprowadzi także pozycje z PS4. W związku z niedawno ogłoszonymi zmianami, od sierpnia 2017 z PS Now będzie można korzystać wyłącznie na PS4 i PC. Ostatecznie, PS Now jest jedynie warte napomnienia ze względu na natychmiastowy dostęp do treści. W kontekście natomiast stricte ekonomicznym, nie wydaje się to jednak dobra inwestycja.
Na Xbox One nie sposób nie wymienić EA Access - pierwszej próby wprowadzenia usługi abonamentowej od dużego wydawcy na konsoli. W cenie 14,99 zł za miesiąc, bądź 79,99 zł za rok zyskujemy dostęp do biblioteki 42 gier wydanych przez Electronic Arts, a także otrzymujemy dostęp do przedpremierowych wersji testowych najnowszych produkcji EA. O ile początkowo tempo rozwoju usługi było nieco w stagnacji, to obecnie znacznie przyspieszyło. Jeśli popatrzymy się na rok 2016, to na przykład Plants vs Zombies Garden Warfare 2 ukazało się w EA Access sześć miesięcy po premierze, Unravel i Mirror’s Edge Catalyst – pięć, EA Sports UFC 2 – siedem. Osobiście uważam, że EA Access to fenomenalnie opłacalna inwestycja, która umożliwia nadrobienie growych zaległości w naprawdę niskiej cenie, zwłaszcza jeśli ktoś nie uważa, że gry tego wydawcy są warte swojej pełnej ceny, ale jednocześnie chciałby je ograć w przyszłości, ale bez wielkiej presji ani pośpiechu.
Inną, dostępną tylko na Xboksie usługą jest, a w zasadzie będzie, Xbox Game Pass. Jest to interesujący nowy eksperyment na rynku konsolowym. Co prawda usługa jeszcze oficjalnie nie zadebiutowała, ale znamy już wszystkie najważniejsze szczegóły jej funkcjonowania. W cenie 39,99 zł otrzymujemy dostęp do biblioteki składającej się ze 100 gier podlegających comiesięcznej rotacji. Na razie z subskrypcji mogą skorzystać wyłącznie członkowie programu Xbox Insider i obecny wybór tytułów jest ograniczony lecz trudno zaprzeczyć, że propozycja Microsoftu jest niezwykle atrakcyjna. Z wydawcami takimi, jak 2K, Bandai Namco, Capcom, Codemasters, Sega, Warner Bros czy też Microsoft i potencjalnie kolejnymi, którzy zasilą to grono w przyszłości należy spodziewać się, że Xbox Game Pass szybko wypełnią rozmaite produkcje typu AAA. Będzie to też szansa na przedłużenie żywotności gier. Upchanie 100 gier za 40 złotych brzmi jak strzał w dziesiątkę. Jedynym minusem jest oczywiście fakt, że niektóre z tych tytułów pozostaną w naszej bibliotece jedynie miesiąc – chociaż z drugiej strony po upłynięciu tego czasu, będzie można je kupić po okazyjnej cenie. W tym momencie usługa nie jest jeszcze sfinalizowana, ale na pewno warto się jej bacznie obserwować, gdyż może ona zrewolucjonizować podejście wydawców.
Pokaż / Dodaj komentarze do: Co jest bardziej opłacalne – granie na PC czy konsoli?