Dlaczego dobrze, że Microsoft i Sony idą w stronę 4K (i nie mają wyjścia)

Dlaczego dobrze, że Microsoft i Sony idą w stronę 4K (i nie mają wyjścia)

Poprzednia generacja trwała niedorzecznie długo. Zdecydowanie zbyt długo. Oczywiście fajnie było niektórym dużym wydawcom zostać w tej strefie komfortu i taśmowo odcinać kupony w postaci sequeli skazanych na sukces na platformy, które sprzedały się w łącznie ponad 160 mln egzemplarzy, lecz niekoniecznie miało to zbawienny wpływ na rozwój gier jako takich. Co gorsza, odbiło się to też czkawką na obecnej generacji, która potrzebowała naprawdę sporo czasu by pozbyć się tej pępowiny poprzednich konsol, ale to jedno zagadnienie. Drugie natomiast to użycie procesorów Jaguar, znacznie proporcjonalnie słabszych niż to, w co wyposażony był choćby w 2005 roku Xbox 360.

Tak czy inaczej, konsole muszą mieć relatywnie niski pobór mocy i adekwatne do swoich małych gabarytów chłodzenie oraz odznaczać się niskim TDP (thermal design point). Jeśli wyjdziemy poza kompaktowość i będziemy chcieli wrzucić tam desktopowego Behemota, to na pewno nie uda nam się zrobić tego w a) skromnych rozmiarach pudełku b) za przystępną cenę…Być może jeden z tych punktów uda się spełnić ale nie obydwa jednocześnie. Obecnie konsole, bardziej niż kiedykolwiek – i ten trend niewątpliwie się podtrzyma uzależnione są od rozwoju PC-towych komponentów, a ściślej ujmując – od planów sprzętowych firmy AMD. Już dawno minęły czasy egzotycznych, skrojonych jedynie pod dany sprzęt architektur. I nie sądzę, by kiedykolwiek wróciły w najbliższej przyszłości.

W chwili obecnej ewidentne jest, że następnej, pełnoprawnej generacji konsol (cokolwiek to znaczy – czas pokaże) potrzeba ze wszech miar relatywnie mocnych procesorów, które zarazem zmieszczą się w granicach rozsądnie niskiego TDP (by spełnić normy konsumenckie i wytrzymać długoletnią intensywną eksploatację grami). Obecnie nie ma takich układów typu APU, które zapewniłyby adekwatny skok do przodu uzasadniający powstanie nowej generacji. Wniosek jest z tego taki – prawdopodobnie od teraz powszednim widokiem będzie ten z obecnej, ósmej generacji konsol, tj. najpierw zadebiutują bazowe modele tychże sprzętów, a w gdzieś w połowie drogi pojawią się ich wersje iteracyjne. Po prostu technologia nie będzie w stanie dokonać takiego skoku, który uzasadniłby zaistnienie nowej generacji, zważywszy na zachowanie TDP / niskiego poboru mocy i kompaktowych rozmiarów. No chyba, że Intel wreszcie wkroczy w przestrzeń APU na poważnie i zagrozi monopolowi AMD.

Niech też jakimś wyznacznikiem w tym wszystkim będzie różnica mocy (GFLOPS / TFLOPS) pomiędzy na linii PS2 > PS3 > PS4 oraz Xbox, Xbox 360 i Xbox One, wynosząca odpowiednio 37,1X > 7,9X w przypadku konsol Sony i 12X > 5,3X jeśli chodzi o sprzęt Microsoftu. Z kolei PS4 Pro jest 2,2X potężniejsze od standardowego modelu PS4, natomiast Xbox One X aż 4,5X. Mimo wszystko suche teraflopsy to nie wszystko – kolejne konsole mogłyby mieć znacznie mocniejsze układy graficzne ale jeśli nie będą one podparte gigantycznym skokiem w możliwościach obliczeniowych procesorów, to ciągle będziemy świadkami takich problemów, jakie mamy w obecnej generacji. Poza tym wielu przedstawicieli branży, w tym Phil Spencer, szef działu gier w Microsoft, uważa, że generacja sprzętu powinna polegać na czymś więcej niż tylko zwiększaniu liczby pikseli na ekranie. Tak czy inaczej, od teraz raczej standardem będzie okres 7-8 lat na całkowicie nową generację i 3-4 na skok pół-generacyjny jak PS4 Pro i Xbox One X. O ile te dwie konsole teraz mają na celu rozpropagowanie rozdzielczości 4K i technologii HDR, to po następnej generacji oczekiwałbym uczynieniem 60 FPS absolutnego standardu. I póki sukcesywnie iteracyjne wersje konsol będą wprowadzały rzeczy równie potencjalnie istotne, co HDR – będzie to w moim odczuciu jak najbardziej w porządku.

Obserwuj nas w Google News

Pokaż / Dodaj komentarze do: Dlaczego dobrze, że Microsoft i Sony idą w stronę 4K (i nie mają wyjścia)

 0