Najważniejszym pytaniem, które nasuwa się w kontekście całej gry jest to, czy w ogóle warto jest inwestować w nią posiadając już wersję poprzednią. Cóż – jak wspomniałem nie grałem w kilka poprzednich części zbyt długo, choć uważam, że znając tę serię dogłębnie od lat – bardzo łatwo rzucają się zmiany mechaniki. W kwestii FIFY 18, powiedziałbym, że gdyby nie świetny tryb The Journey to w zasadzie gra ma zbyt mało w sobie nowości do zaoferowania by uzasadnić swoją rynkową cenę. W ogóle nie wyobrażam sobie grania w tę grę w trybie jednoosobowym poza wspomnianą powyżej przygodą Alexa Huntera. Generalnie on i tryby online, wraz z Ultimate Team stanowią kwintesencję tej gry.
Z drugiej zaś strony nie wydaje mi się, że tegoroczna odsłona przekona osób, które niekoniecznie trzymały do tej pory stronę EA Sports. Nie wyobrażam sobie jednak, by ktoś sceptycznie do serii nastawiony nagle po FIFĘ 18 sięgnął. Z drugiej strony amerykańska firma najwięcej zarabia na dość specyficznym (ja za nim nie przepadam) trybie Ultimate Team i na pewno podtrzyma tym tematem zainteresowanie i tutaj. W każdym razie wyważenie gry w sposób idealny dla każdego jest niemożliwy i zawsze znajdą się malkontenci, dlatego też najlepiej samemu sprawić czy obecny balans rozgrywki przypadnie nam do gustu…
Pokaż / Dodaj komentarze do: FIFA 18 - recenzja gry