Mining kryptowalut – część 1/4 pt. “Co się tutaj dzieje?”

Mining kryptowalut – część 1/4 pt. “Co się tutaj dzieje?”

Najkrócej mówiąc – nie ma ich. Należałoby prześledzić cały łańcuch dostaw poczynając od producentów, ale wydaje się, że ogromne farmy bazujące na taniej elektryczności w Chinach otrzymują kontenery kart graficznych bezpośrednio od producentów, a to oznacza, że sprzęt de facto konsumencki nigdy do tego kanału dystrybucji nie trafia, ponieważ opuszczając fabrykę jest już dawno sprzedany. Polarisów Refresh tak naprawdę nigdy nie było rynku. Udało mi się kupić 5 sztuk na koniec kwietnia po cenie zgodnej z ogłoszeniami sprzed premiery (<900 PLN za referenta RX 570) i był to ostatni moment, kiedy można je było dostać w miarę bez problemu. Ceny za używane karty 4x0/5x0 spotykane na popularnych portalach aukcyjnych kształtują się teraz w granicach 1500 złotych, a pojedyncze nowe karty spotyka się w kanale B2B (Business to Business) w cenie równoważnej 350 euro.

...mining przypomina jednocześnie wyścig zbrojeń i jednoczesne przeciąganie liny pomiędzy uczestnikami

Używanych starszych kart AMD też nie sposób uświadczyć, wszystkie wystawione w cenie poniżej 1000 złotych schodzą nieomal na pniu. Jeżeli ktoś ma sprawnego Radeona HD 7950 i nie potrzebuje go albo może poczekać 3-6 miesięcy, można teraz nieźle zarobić na jego sprzedaży. Wyczyszczenie rynku z kart AMD spowodowało to, że zdesperowani kopacze rzucili się na karty NVidii. W momencie, w którym głodni sprzętu zorientowali się, że drobny detalista nie ma szans na zakup Polarisa, przerzucili się na GeForce’y. Z rynku zniknęły 1070-ki, które w maju kosztowały jeszcze nawet po 1600-1700 złotych w promocjach, zaraz potem ten sam los przypadł 1060 w wersji 6 GB i 3 GB. Obecnie obserwujemy wysysanie z rynku ostatnich zapasów GTX 1050 Ti i GTX 1080 Ti, co widać po dramatycznych wzrostach cen (niektóre sklepy wystawiają GTX 1050 Ti w cenach rzędu 800-900 złotych zamiast 600, podczas gdy wyższy próg cenowy był wcześniej zarezerwowany dla GTX 1060 3/6 GB; 1080 Ti zrównał się ceną z niebotycznym Titanem X Pascal). Szczęściem dla graczy różnica w wydajności jednostek obliczeniowych Pascala i poprzednich generacji jest na tyle spora, że można liczyć na zakup np. 780 Ti albo 970, bo karty te nie są interesujące dla minera. Prawda jest taka, że mining przypomina jednocześnie wyścig zbrojeń i jednoczesne przeciąganie liny pomiędzy uczestnikami. Wyścig zbrojeń polega tutaj na tym, że każdy z graczy na rynku pragnie zagarnąć możliwie największy kawałek tortu dla siebie. Stąd rozwój modyfikowanych BIOS-ów do kart, podkręcanie kerneli CUDA/OpenCL, ale też hardware’owy – instalacja nowych urządzeń, podkręcanie istniejących czy budowa ogromnych farm obliczeniowych. Kto się nie rozwija, traci udział w sieci, a przez to topnieje jego zysk. Przeciąganie liny z kolei odbywa się pomiędzy samymi minerami, a całą siecią, w której skład wchodzą. Pomocne jest tutaj pojęcie difficulty (trudność), które zależy od mocy obliczeniowej zgromadzonej w sieci w ciągu pewnego okresu czasu (najczęściej jest to 24h). Na tej podstawie sieć wyznacza rozmiar zbioru, w którym będzie znajdować rozwiązanie. Można zrobić eksperyment tworząc sobie testową walutę w sieci np. na stronie walletbuilders.com wybierając algorytm Scrypt (ten sam, co w Litecoin albo Dogecoin). Jeśli kopie się samemu (będąc uczestnikiem sieci) taką walutę przy użyciu nawet CPU albo GPU, bardzo szybko można dorobić się niezłej sumki. Jeżeli zaprosimy do kopania kolegę albo koleżankę, i druga osoba będzie używać podobnego sprzętu (o podobnej mocy obliczeniowej), sieć sama podniesie trudność, aby utrzymać stały dopływ waluty przy jednoczesnym założeniu proporcjonalności wypłat do zainwestowanej mocy obliczeniowej. W ten sposób zarobimy po 50%.

Wracając do realiów – jeżeli do kopania (głównie Ethereum – za chwilę wyjaśnię dlaczego) w ciągu ostatnich miesięcy dołączyły dziesiątki lub nawet setki tysięcy kart graficznych, moc obliczeniowa sieci wzrosła kilkukrotnie (w przypadku Ethereum – ponad pięciokrotnie od końca lutego 2017), co przekłada się bezpośrednio na spadek wypłaty z jednej karty graficznej (dokładnie to na wartość oczekiwaną wielkości wypłaty, ale nie bądźmy tak drobiazgowi). A zatem – jedna karta straciła na znaczeniu kilkukrotnie, chcąc więc podtrzymać swój udział w otrzymywanych zyskach należałoby do każdej posiadanej dołożyć 5 kolejnych. Sam jestem naocznym świadkiem tego fenomenu – rok temu kopałem Ethereum przy użyciu dwóch Radeonów HD 7870 XT i jednego HD 7950 (przy łącznej mocy obliczeniowej 48 -50 MH/s). Pozwalało to generować 1 ETH w ciągu około 4-5 dni przy zużyciu energii na poziomie 500 W. Dziś 9 Polarisów (4x570 + 3x480 + 2x470) posiadając łącznie 250 MH/s kopie to samo 1 ETH przez około 9 dni i zużywa około 1 kW. Powstaje więc pytanie – gdzie sens, gdzie logika i jak to się w ogóle opłaca?

Obserwuj nas w Google News

Pokaż / Dodaj komentarze do: Mining kryptowalut – część 1/4 pt. “Co się tutaj dzieje?”

 0