Mining kryptowalut – część 1/4 pt. “Co się tutaj dzieje?”

Mining kryptowalut – część 1/4 pt. “Co się tutaj dzieje?”

„To musi się opłacać”, powiedział Puchatek i poszedł pokopać Ethereum.

Tak mniej więcej wygląda sytuacja na rynku kryptowalut. Moje pobieżne kalkulacje wskazują, iż od lutego 2017, Ethereum zaczęło kopać dodatkowe 800 000 – 1 000 000 kart przy założeniu 27-30 MH/s na kartę, które to wartości są w miarę standardowe dla dobrze skonfigurowanych kart, bez ekstremalnego OC ani supersampli. Skąd ten fenomen? Po pierwsze, sama waluta jest bardzo interesująca i stanowią obiecującą platformę do rozwoju. Bitcoin był prekursorem walut cyfrowych, chociaż same podstawowe idee nie są niczym nowym:

  • kryptografia z kluczem publicznym – lata ’70 XX w
  • krzywe eliptyczne – lata ’80 XX w
  • sieci P2P – lata ’70 (usenet) i ’90 (Napster) XX w
  • funkcje haszujące SHA-256 – 2002

...pobieżne kalkulacje wskazują, iż od lutego 2017, Ethereum zaczęło kopać dodatkowe 800 000 – 1 000 000 kart

W przypadku Ethereum poza samą walutą mamy platformę do emisji tokenów cyfrowych, tworzenia i uruchamiania rozproszonych aplikacji oraz tworzenia tzw. smart contractów. Nic dziwnego, że od samego powstania waluta budzi spore zainteresowanie, zwłaszcza iż zastosowany algorytm jest odporny na tworzenie wyspecjalizowanych układów i wymusza wykorzystanie CPU albo GPU do obliczeń. Ponadto, okoliczności na rynku kryptowalut sprzyjały wcześniejszym inwestycjom w Ethereum. Zeszłoroczna zawierucha spowodowana forkiem w związku z bugiem w oficjalnie wypuszczonym tokenie DAO spowodowała rozłam społeczności na dwie i podziałem waluty na dwa różne Ethereum – „zwykłe” Ethereum popierane przez Ethereum Foundation oraz Ethereum Classic, które ma być open-source’ową, zdecentralizowaną wersją Ethereum. Spowodowało to znaczny spadek zaufania do waluty, a w konsekwencji też jej kursu w stosunku do Bitcoina i dolara. Na przełomie 2016 i 2017 można było kupić 1 ETH po 7-8 USD. Z kolei od dłuższego czasu zapowiadane jest przełączenie Ethereum z trybu Proof-of –Work na Proof-of-Stake. Oznacza to tyle, że nie będzie można już go więcej wykopać, będzie można jedynie liczyć na odsetki od posiadanego majątku. Data tego przełączenia jest płynna i obecnie mówi się o sierpniu 2017, samo przełączenie też ma się odbyć stopniowo. Od końca zeszłego roku obserwujemy stały wzrost wartości Bitcoina w stosunku do dolara. Ponieważ na większości giełd to Bitcoin jest punktem odniesienia, oznacza to, że pozostałe kryptowaluty zyskują na realnej wartości nawet pozostając w tej samej relacji do BTC. Wszystkie te czynniki łącznie powodują to, że rozpoczęta w połowie lutego pompa trwa nadal i kurs ETH w stosunku do dolara wzrósł z 10.71 USD w dniu 1.02 do ok.200 USD dzisiaj zaliczając po drodze maksimum w wysokości 395.96 USD w dniu 13.06. W tym samym czasie kurs BTC wzrósł z 960 USD do 2300 USD. Dlatego też ci, którzy jeszcze niedawno byli sceptyczni, teraz zwietrzyli okazję. Pamiętacie wcześniejsze wyliczenia, że w tym samym czasie wypłata spadła pięciokrotnie z racji wzrostu trudności? Nic nie szkodzi, bo składając te dwie wielkości dostajemy następujące porównanie:

  • 1.02 wykopałem 1 ETH wart 10.71 USD
  • Przy użyciu tego samego sprzętu dzisiaj wykopię tylko 0.2 ETH, ale będzie wart 50 USD

Liczby nie kłamią, jestem 40 USD, czyli około 160 PLN, do przodu. Za jeden dzień! Trzeba natomiast pamiętać o kilku rzeczach:

  • Gdybym wykopał 1 lutego 1 ETH i trzymał go do dzisiaj, miałbym 200 USD – ale skąd miałem wiedzieć, że tak będzie? Być może wolałem zrealizować „małą” wygraną natychmiast bez czekania na rozbicie banku.
  • Rynek kryptowalut jest nieprzewidywalny i chociaż tendencja w długim okresie jest zwyżkowa, nic nie stoi na przeszkodzie, aby np. USA albo Chiny ogłosiły jutro totalny ban na BTC. Zapewne spowoduje to natychmiastowy spadek jego wartości o co najmniej 50%, za czym pójdzie dodatkowa panika wśród posiadaczy altcoinów połączona ze spadkiem wartości wskutek masowych sprzedaży, co spowoduje, że moje dzisiaj wykopane 0.2 ETH o wartości 40 USD będzie miało wartość np. 1 USD i nagle okaże się, że dokładam do mojego kopania, bo prąd kosztuje dużo więcej. 
  • Last, but not least, mamy do czynienia z bańką spekulacyjną, która jak na każdej innej giełdzie ma to do siebie, że w pewnym momencie pęka z hukiem i jedynymi, którzy na tym zarabiają, są ci, którzy sterują rynkiem. Zgodnie z poniższą ilustracją (autor: dr Jean-Paul Rodrigue) ważne jest to, żeby wejść na pokład wcześnie, ale również w odpowiednim momencie go opuścić.

Moje przydługie wywody tutaj wiodą do jednego celu – kiedy bańka pęknie, a jest to nieuniknione, okaże się, że rynek wtórny sprzętu zostanie dosłownie zalany wszelkiego rodzaju sprzętem pochodzącym z likwidacji nieudanych inwestycji kopalnianych. Nagle odnajdą się wszystkie zaginione karty graficzne i zasilacze, co najciekawsze zapewne w całkiem dobrej cenie (bo i tak już częściowo się zwróciły :D). Tu także zalecam umiar – jeżeli sprzęt był wykorzystywany w warunkach nie zagrażających jego działaniu, może posłużyć jeszcze długo, nikt nie da gwarancji, że karty nie były forsowane przez OC na zwiększonym TDP, wentylatory chodziły na 100% żeby utrzymać 80 stopni przy 40-stopniowym upale w pomieszczeniu, a zasilacze chodziły na max. 60-70% mocy znamionowej. Sprzedawca zapewne się nie przyzna...

Obserwuj nas w Google News

Pokaż / Dodaj komentarze do: Mining kryptowalut – część 1/4 pt. “Co się tutaj dzieje?”

 0