ASUS VG279Q - Budowa zewnętrzna i wykonanie
Monitor przychodzi do nas w niewielkich rozmiarów kartonowym opakowaniu, szczególnie jak na 27-calowy model, co zwiastuje kompaktowe wymiary samego sprzętu. Pudełko jest solidnie wykonane, ale co najważniejsze, środek zabezpieczono grubymi styropianowymi wytłoczkami, a poszczególne elementy dodatkowo zapakowano w cienką gąbkę. Wnętrze kryje zaś, prócz monitora i jego podstawy, instrukcję obsługi, kabel DP, kabel zasilający, kabel audio (minijack-minijack, który pozwoli np. podłączyć głośniki bezpośrednio do monitora) i zewnętrzny zasilacz. Z jednej strony szkoda, że tego ostatniego nie dało się zintegrować bezpośrednio z monitorem, ale z drugiej jest on niezwykle kompaktowy, więc bez problemu powinien zmieścić się nawet pod najbardziej ciasnym stanowiskiem gracza.
VG279Q nie wyróżnia się za bardzo pod względem stylistyki i jest to raczej kolejny typowy monitor dla graczy, utrzymany w całości w czarnej kolorystyce, przełamanej jedynie przez drobne akcenty w postaci ciemnoczerwonego pierścienia na podstawie czy srebrnego loga producenta na dolnej ramce. Obudowa wykonana została z matowego, lekko chropowatego plastiku i tyczy się to także ramienia i podstawy. Pochwalić trzeba relatywnie cienkie ramki z boku i nad ekranem (choć dolna, na której umieszczono logo ASUSa, również jest naprawdę smukła w porównaniu do typowych rywali), co ułatwić powinno zestawianie ze sobą kilku monitorów. Z prawej strony dolnej krawędzi umieszczono diodą informacyjną, natomiast w dolnej części prawej ramki znajdziemy oznaczenia przycisków, które znajdują się tuż za nią, na tylnym panelu.
Tylny panel wydaje się nieco ciekawszy i to niekoniecznie za sprawą dużego loga producenta w górnej części, ale raczej geometrycznych nacięć i wzorów, które tworzą futurystyczny efekt rodem z filmów science-fiction. Dostrzec możemy tu również grille głośnikowe, ponieważ monitor posiada zintegrowany zestaw o mocy wyjściowej 2x 2 W. Te grają całkiem przyzwoicie jak na zestaw stereo wbudowany w monitor, ale nie oczekujcie, że za ich pomocą rozkręcicie imprezę czy będziecie rozkoszować się dźwiękiem. Raczej posłużą one do dźwięków systemowych czy oglądania YouTube’a. Generalnie spasowanie elementów i jakość wykonania stoją na wysokim poziomie, ale na ogólną ocenę w tym elemencie cieniem rzuca się całkowicie odsłonięty mechanizm łączenia ramienia z monitorem w jego dolnej części, co nie wygląda zbyt estetycznie, choć trzeba oddać, że w ogóle nie widać go w trakcie użytkowania (ale znam osoby, które będzie irytowała sama świadomość tego, jak prezentuje się ten element).
Jeśli zaś chodzi o ergonomię, to nie mamy żadnych zastrzeżeń. Producent zadbał o możliwość regulacji praktycznie w każdym zakresie i podstawa pozwala na obrót aż o 90° w obie strony (rzadko spotykany zakres), pochylenie panelu (+33°~-5°), ustawienie wysokości (0~130 mm) czy nawet przekręcenie ekranu do trybu portretowego (tzw. pivot). Co więcej, otwór w ramieniu pozwala na ogarnięcie kabli, by nie walały się bezładnie po biurku. Poza tym podstawa jest dość kompaktowa i nie zabiera zbyt wiele miejsca na blacie, a ponadto sama konstrukcja jest niezwykle stabilna i sztywna, a ekran nie ma tendencji do bujania się nawet przy mocniejszym trąceniu. Wiąże się to jednak z faktem, że regulacja ustawień monitora nie jest zbyt płynna (w żadnym z zakresów) i wymaga nieco więcej siły niż się do tego przyzwyczailiśmy (coś za coś). I jedyne, do czego możemy się przyczepić w zakresie ergonomii i komfortu użytkowania, to sterowanie OSD, ponieważ przycisku z tyłu są płaskie i przez to słabo wyczuwalne. Chyba lepiej było postawić na sam dżojstik, choć ten element także można było lepiej zrealizować, ponieważ posiada on luzy i wydaje dziwne dźwięki w trakcie wychylania.
Pozostała jeszcze kwestia portów, gdzie jest raczej dość skromnie. Panel wejść i wyjść tradycyjnie umieszczono równolegle do matrycy i zawiera on jedynie po jednym porcie HDMI (v1.4), DisplayPort 1.2 i Dual-link DVI-D oraz podwójny minijack (wejście audio i AV). Całość wieńczy zamek Kensington, ale zdecydowanie chętniej widzielibyśmy tu drugi port HDMI lub DisplayPort oraz hub USB. Nie uświadczymy tu też żadnego systemu podświetlenia, ale trudno uznać to za wadę.
Pokaż / Dodaj komentarze do: ASUS VG279Q - test 27-calowego monitora 1080p IPS 144 Hz