Destiny 2 - recenzja gry

Destiny 2 - recenzja gry

Destiny 2 nie jest fabularnie głęboką grą, ale w sumie która kosmiczna opera jest? Całość to standardowa śpiewka z ratowaniem (wszech)świata, gdzie od razu wiadomo, kto jest dobry, a kto zły. Jednak mimo wszystko, niezłej stylizacji (trochę zalatuje co prawda Space Hulkiem – patrzę na Ciebie, Ghaulu) czy barwnych postaci tutaj nie brakuje, przez co przebrnięcie przez przyzwoitej długości kampanię jest przyjemnością.

Przerywniki filmowe wykonane są z ogromną dbałością o szczegóły, a aktorstwo postaci jest na najwyższym poziomie.

Wstawki przerywnikowe przypominają jakością dzieła Blizzarda. Z racji powinowactwa tejże firmy z Blizzardem, jestem pewien, że mogli czuwać nad nimi ci sami ludzie. Na szczególną uwagę zasługuje dobrze znany i lubiany Nathan Fillion, czyli Buck z serii Halo, który tutaj gra śmieszkowatego Clayde’a z dużą dozą swobody i widać, że odgrywanie tej roli jest dla Filliona naturalne i dobrze się przy tym bawi. Oprócz tego spora doza heheszków skryta jest w wymianach zdań pomiędzy sztuczną inteligencją, naszym Ghostem wraz z żeńskim AI, Failsafe. Ta ostatnia jest tak dobrze napisana, że śmiało mogę ją uznać najciekawszą "postacią" tego typu od czasu GlaDOS w Portal 2. Reszta bohaterów to raczej zbieranina archetypów w obrębie tego gatunku, ale wysokiej jakości oryginalny dubbing sprawia, że przynajmniej mamy ochotę słuchać tego, co mówią, zamiast całkowicie wyłączyć myślenie.

Poza standardową, liniowo poprowadzoną fabułą przy wykonywaniu misji w kampanii, świat Destiny 2 wypełniony jest po brzegi skrawkami historii i kosmicznego folkloru, który stoi otworem dla osób mających chęci je zgłębiać. Można go absorbować głównie poprzez interakcje z pewnymi elementami otoczenia, które skanujemy naszym małym lewitującym asystentem AI, tzw. Ghostem. Są one dostępne tak w misjach w kampanii, jak i na powierzchni planet oraz obszarów gromadzących graczy. Generalnie całe uniwersum Destiny nie jest jakoś w moim odczuciu szczególnie skondensowane czy ukierunkowane, ale jest to akurat plusem, bo przez to, w porównaniu choćby do nazbyt już nieco zmanieryzowanego Halo, wiele rzeczy wydaje się świeże i ekscytujące. Jest coś przyciągającego w tej miksturze Halo, kosmicznego gotyku, oraz szczypty Dooma i Aliens, nawet jeśli fabuła nie prowadzi dokądkolwiek.

Nathan Fillion odgrywający Bucka czy też Nolan North wcielający się w bota AI, Ghosta, a także Joy Osmanski podkładająca głos Failsafe, dostarczają jednych z najlepszych charakteryzacji w grach wideo z 2017 roku.

Ostatecznie uważam, że nie należy oczekiwać od gry typu Destiny 2 skomplikowanej warstwy fabularnej. Bardziej jednak wolałbym podkreślić sukces, jaki odniosło Bungie w samym zaimplementowaniu rozsądnych rozmiarów kampanii jednoosobowej wewnątrz ram sieciowego, połączonego świata, która nie daje wrażenia niedosytu. Ponadto, barwne osobowości postaci Cayde’a oraz mini-botów / AI zapewniają sporo zabawnych, zapadających w pamięć momentów. Generalnie nie miałem poczucia tego, że muszę odfajkować ten element, czy też wrażenia, że przechodzę jakiś gloryfikowany, sfabularyzowany tutorial.

Obserwuj nas w Google News

Pokaż / Dodaj komentarze do: Destiny 2 - recenzja gry

 0