Doogee V30T. Test smartfona z noktowizorem, którym można wbijać gwoździe

Doogee V30T. Test smartfona z noktowizorem, którym można wbijać gwoździe

Doogee V30T - wygląd i jakość wykonania

Doogee V30T przychodzi zapakowane w duży żółty kartonik, który sugeruje naprawdę spory smartfon i bogate wyposażenie zestawu, ale moje przypuszczenia potwierdziły się tylko w tym pierwszym przypadku, bo w pudełku poza samym urządzeniem znajdziemy instrukcję obsługi, ładowarkę 66W, przewód USB typu C do typu C i szkło ochronne na ekran (ewidentnie zapasowe, bo telefon ma jakieś nałożone fabrycznie). Co więcej, mamy tu do czynienia z niejako „uniwersalnym” pudełkiem producenta (wcześniej na rynek trafił model V30), na którym nadrukowane są jedynie nazwa marki i hasło „Smart life for U”, więc nie uświadczymy tu zbyt wielu informacji, a co dopiero grafiki produktowej i muszą nam wystarczyć naklejki z nazwą modelu i wersji pamięci.

Tym większe pierwsze wrażenie robi smartfon, szczególnie swoimi gabarytami, bo urządzenie mierzy 178,4 x 83,1 x 17,8 mm i waży przy tym 376 gramów. I chociaż na pierwszy rzut oka wydawało mi się, że nie będzie to stanowiło żadnego problemu, bo przecież Samsung Galaxy Z Fold 4 mierzy po rozłożeniu 155,1 x 130,1 mm i waży 263 gramy, a nawet przez moment nie przyszło mi do głowy, żeby na to narzekać, to rzeczywistość szybko zweryfikowała moje podejście. Doogee V30T okazał się w moim przypadku urządzeniem niezwykle kłopotliwym w użytkowaniu, smartfon był dla mnie za ciężki, abym mogła z niego korzystać tak jak zawsze (bardzo męczył dłonie), a do tego trudno było znaleźć kieszeń, do której się mieścił i z której nie wypadał podczas spacerów, więc zmuszona byłam ciągle nosić go w ręku (i dopiero wtedy naprawdę doceniłam pasek na rękę Gigaset GX4). Co prawda nie wydaje się, by producent celował z tym modelem w kobiety i ich codzienne aktywności, więc grupa docelowa może nie mieć podobnych rozterek, ale warto o tym pamiętać, zwłaszcza że są na rynku poręczniejsze alternatywy.

Jeżeli zaś chodzi o wygląd, to Doogee V30T jest połączeniem różnych materiałów, kolorów i wykończeń. Dzieje się tu dużo, dla części użytkownik pewnie zdecydowanie za dużo, ale jednocześnie wciąż można uznać stylistykę urządzenia za całkiem stonowaną, głównie za sprawą kolorystyki utrzymanej w odcieniach szarości, czerni i granatu. I tak, górną i dolną ramkę, a także narożniki urządzenia chroni czarna guma, tylny panel to wspomniany wcześniej w hasłach marketingowych „kosmos”, czyli mieniące się drobinkami tworzywo sztuczne o satynowym wykończeniu i granatowym kolorze zmieniającym się w zależności od padania światła, a ramka boczna przypomina plecki, ale to nie do końca to samo.

Nie można też zapomnieć o czterech zatopionych we wspomnianej gumowej osłonce grillach głośnikowych (dwa na dole i dwa u góry), wszechobecnych ozdobnych śrubkach, szklanej wyspie na aparaty z metalową wstawką ze szczotkowanego aluminium, metalowym ozdobniku z nazwą producenta, przyciskach głośności i funkcyjnym z żebrowaniem czy przycisku zasilania ze srebrną ramką - no dzieje się, ale na szczęście nie skończyło się to tak karykaturalnie, jak może sugerować mój opis. Poza tym, większość tych materiałów spełnia swoje zadanie, a mianowicie nie zbierają odcisków palców, a podczas testów na urządzeniu nie pojawiły się żadne rysy czy inne niedoskonałości.

Jego wytrzymałość potwierdzają też certyfikaty IP68, IP69K i MIL-STD-810H, które potwierdzają pyło- i wodoszczelność, ochronę przed wysokim ciśnieniem wody podczas czyszczenia strumieniowego lub parowego, a także pozytywne przejście wojskowych testów obejmujących uszkodzenia mechaniczne, wibracje, niskie i wysokie temperatury, zmiany ciśnienia, wysoką wilgotność i szereg innych zagrożeń (wersja standardu MIL-STD-810 z literą H na końcu oznacza też testy w zakresie atmosfery kwasowej czy szoku balistycznego). Po prostu czołg wśród smartfonów!

Nie pozostaje nam więc nic innego, jak tylko rzucić okiem na rozkład elementów na ramce. Z prawej strony mamy przyciski głośności i zasilania ze zintegrowanym czytnikiem linii papilarnych (działa całkiem szybko i generalnie bez zarzutu, chociaż podczas procesu dodawania odcisku palca coś mu wiecznie nie pasowało i sypał błędami), z lewej przycisk funkcyjny, do którego możemy przypisać wybrane opcje i tackę na karty SIM/microSD (otwieraną bez szpilki, wystarczy podważyć), na dole mikrofon i gniazdo USB typu C (z gumową zatyczką), a u góry głośnik do rozmów i diodę powiadomień - jak wspomniałam wcześniej, są też głośniki stereo ukryte za 4 grillami skierowanymi w stronę użytkownika.

Obserwuj nas w Google News

Pokaż / Dodaj komentarze do: Doogee V30T. Test smartfona z noktowizorem, którym można wbijać gwoździe

 0