Test ray-tracingu oraz DLSS 2.0 w Fortnite – konkluzje
Odnośnie tego, że nowe efekty oparte o śledzenie promieni mają wyraźny i pozytywny wpływ na oprawę wizualną Fortnite, według mnie nie ma żadnych wątpliwości. Ale gdy popatrzymy na wyniki wydajności, to entuzjazm może już troszkę osłabnąć, niemniej w gruncie rzeczy rezultaty są zgodne z oczekiwaniami - trudno było się spodziewać czegoś innego niż sporych spadków. Zaczynając od cieni, ich włączenie ucina liczbę FPS o ~22,5-23,5% i od razu trzeba dodać, że to najniższy wymiar kary, bowiem dla odbić, okluzji otoczenia oraz oświetlenia globalnego mamy odpowiednio minimalnie 41,8-44,1%, 32,5-33,3% i 71,2-77% redukcji osiągów - przy najniższych profilach! Za to zaproponowane przeze mnie połączenie trzech efektów to spadek około 61,3-66,5%. Jak na dłoni widać zatem, że wsparcie DLSS bardzo się przyda, do czego przejdziemy za chwilę. Natomiast z ciekawostek, odbicia aktywują się dopiero przy ustawieniach średnich (niskie pełnią tylko funkcję dekoracyjną), zaś wysokie sprawiają, że obejmują więcej powierzchni, podczas gdy epickie dodatkowo podnoszą ich jakość, choć - ze względu na relację wyglądu do wydajności - jest to przerost formy nad treścią. W wypadku okluzji otoczenia rekomenduję z kolei pozostanie przy presecie niskim, gdyż wizualnie wszystkie wyglądają niemal tak samo, a jednak lepiej mieć więcej kl./s niż mniej, czyż nie? Innymi słowy, po raz kolejny widać, że przesuwanie wszystkich suwaków na siłę w prawo nie ma sensu - lepiej się trochę pomęczyć i znaleźć najlepszą dla siebie kombinację.
Ray-tracing oraz DLSS naprawdę sprawdzają się w Fortnite, mając szansę zadowolić zarówno graczy preferujących wysoki FPS, jak i stawiających na jakość oprawy. Dla wariantu competitive, tj. bez RT, DLSS potrafi podnieść wydajność ponad dwa razy.
DLSS 2.0 w grach komputerowych - porównanie jakości obrazu i osiągów
Trochę o globalnym oświetleniu i DLSS 2.0
W temacie oświetlenia globalnego warto nadmienić, że zastosowana tu metoda Final Gather, choć jest oczywiście szybsza od rozwiązania typu brute force, ma jednak poważną wadę - szum. Co ważne, żeby odszumianie w ogóle się włączyło, należy połączyć RTGI z odbiciami i/lub RTAO, bo jeśli tego nie zrobimy, stanie się to, co uwieczniłem na dodatkowych zrzutach. Niemniej nawet po spełnieniu warunku szum będzie widoczny w ciemniejszych partiach ekranu - przede wszystkim w ruchu, ale przecież w grze nie stoimy w miejscu. Dlatego oświetlenie globalne raczej bym sobie podarował - tym bardziej, że spadki są brutalne i aż strach pomyśleć, co by się działo przy rozwiązaniu z dwoma odbiciami promieni (jest jedno). Wreszcie przechodząc do DLSS, ogólna jakość obrazu jest bardzo dobra z ostrością lepszą niż dla rozdzielczości natywnej i dodatkowymi szczegółami. Natomiast skupiając się na efektach RT, widzimy to samo co ostatnio w Watch Dogs: Legion, czyli rozmyte odbicia, ale cała reszta wygląda w porządku - warunkiem jest tu skorzystanie z profilu jakościowego, ponieważ niższe powodują bardziej zauważalne ubytki w działaniu cieni oraz okluzji otoczenia. Przy czym sprawy nieco inaczej wyglądają dla rozdzielczości 4K (zrzuty są w 1440p), gdzie przykładowo dla odbić degradacja jest dużo mniejsza, tzn. ustawienia wydajnościowe odpowiadają jakościowym przy mniejszej liczbie pikseli. Dzięki temu połączenie zaproponowanej wcześniej kombinacji RT, 4K i DLSS @ wydajność jest całkiem sensowne, zapewniając ok. 60 FPS i efektowną oprawę.
Test KFA2 GeForce RTX 3060 Ti EX (1-Click OC). Ampere po raz czwarty
Nowe dodatki od zielonych dają radę
Reasumując, za sprawą wrześniowej aktualizacji osoby grające w Fortnite, które mają w komputerze kartę z serii GeForce RTX, dostały naprawdę solidny pakiet możliwości, z których głupio byłoby nie skorzystać. Bo nawet gdy nie interesuje Was śledzenie promieni, to i tak jest DLSS, który również bez RT potrafi w 4K podnieść osiągi ponad dwa razy. Dzięki temu użytkując akcelerator GeForce RTX 3070, czy nawet RTX 3060 Ti, możemy się pokusić o bardzo komfortową rozgrywkę przy tej liczbie pikseli i jeszcze bardziej pomoże to posiadaczom GPU pokroju chociażby RTX 2060. Inny przykład, aktywując same cienie oraz łącząc je z DLSS z profilem jakościowym będziemy mieć wydajność lepszą niż bez tych dodatków i bardziej realistyczną grafikę. Możliwości jest zatem całe mnóstwo, toteż nie widzę jakichkolwiek powodów do narzekania, gdyż każdy znajdzie coś dla siebie - bez względu na to, czy interesuje go tylko licznik FPS, czy bardziej stawia na ucztę dla oczu. A akurat ta ostatnia opcja nie jest w Fortnite bynajmniej bezsensowna, jako że obecnie to nie tylko zmagania do ostatniego żyjącego w trybie battle royale, ale i zabawa w budowanie własnych wysp. Na dziś to już wszystko i na zakończenie tradycyjnie zachęcam Czytelników do podzielenia się swoimi przemyśleniami w sekcji komentarzy - dajcie znać, jakie jest Wasze zdanie na omawiany temat!
Materiał powstał we współpracy z firmą:
Pokaż / Dodaj komentarze do: Fortnite – rzut oka na ray-tracing oraz DLSS 2.0