Recenzja Assassin’s Creed: Valhalla – skrytobójca w stroju Wikinga

Recenzja Assassin’s Creed: Valhalla – skrytobójca w stroju Wikinga

Rozwój postaci nieco się zmienił

W Assassin’s Creed: Valhalla ogromne znaczenie odgrywa rozwój postaci. Mówimy w końcu o grze z gatunku RPG, w której awansowanie na kolejne poziomy jest kluczowe. Cały mechanizm jest podobny do tego z Odyssey, ale przeszedł jednak kilka zmian. Przede wszystkim teraz za awans otrzymujemy 2 pkt. umiejętności, które możemy dowolnie rozdysponować na drzewku. Za każdy kolejny punkt otrzymujemy np. większe obrażenia, większą szansę na obrażenia krytyczne, większą odporność na ciosy itp. Samo drzewko jest przeogromne i im mocniej rozwijamy naszą postać w jednym z aspektów (walka wręcz, walka dystansowa, skrytobójstwo), tym więcej możliwości zaczyna się przed nami otwierać. Początkowo może to wręcz przyprawiać o ból głowy, ale szybko przekonacie się, że system jest w gruncie rzeczy dość prosty.

System rozwoju jest podobny do tego z Odyssey, ale przeszedł kilka zmian.

Assassin's Creed: Valhalla - recenzja

We wnętrzu każdego gwiazdozbioru (bo to właśnie przypomina drzewko) jest jakaś unikalna umiejętność, która pozwala np. na miażdżenie głów powalonym przeciwnikom. Jednocześnie nie da się bohatera rozwijać tylko w jednym aspekcie, ponieważ dalsze części drzewka mogą być zablokowane do momentu, w którym nie odblokujemy dodatkowych odnóg. Im więcej punktów umiejętności wydamy, tym większą mocą dysponujemy i możemy zapuszczać się w kolejne rejony Anglii, bo część jest nie tyle niedostępna, ile niebezpieczna i przeznaczona dla bohatera o wyższych umiejętnościach. Tam walka nawet ze zwykłymi przeciwnikami jest szalenie trudnym wyzwaniem. Można próbować, ale szanse na powodzenie przy dużej różnicy w mocy są niewielkie.

Assassin's Creed: Valhalla - recenzja

Postać możemy rozwijać na jeszcze dwa sposoby. Pierwszym są zdolności, które były najważniejszym elementem w Odyssey. Mowa o ciosach specjalnych, które można wykonywać w każdej walce. Ponownie mamy po cztery miejsca na ataki dystansowe i w zwarciu. Jednak tym razem zdolności nie rozwijamy po zdobywaniu kolejnych poziomów. W Valhalla musimy znajdować specjalne zwoje, które otwierają przed nami nowe możliwości w walce. Jakby tego było mało, to poszczególne ciosy mają poziomy, do odblokowania których też są konieczne zwoje. Przyznam szczerze, że nie do końca podoba mi się ten system, ponieważ wymusza na graczu eksplorację w poszukiwaniu nowych zdolności. Z drugiej strony, przecież na tym polega ta gra.

Assassin's Creed: Valhalla - recenzja

No i wreszcie dochodzimy do trzeciego aspektu rozwoju postaci, czyli noszonego przez nas oręża. To możemy ulepszać, dostosowując je do naszego poziomu mocy i zyskując dodatkowe miejsca na runy, które jeszcze zwiększają możliwości tak pancerza, jak i oręża. W teorii całą grę możemy przejść z wyposażeniem, które znajdziemy na samym początku gry i ulepszymy do odpowiedniego stanu, ale w praktyce jest to raczej nieopłacalne. Z czasem znajdujemy coraz lepsze zestawy. Znowu działa to podobnie jak w Odyssey. Do ulepszania broni potrzebujemy odpowiednich zasobów, które rozsiane są po całej mapie. Nie obejdzie się też bez polowania na zwierzęta, które w ten sposób dostarczają nam skóry. Jeśli graliście w poprzednią część serii, to mniej więcej wiecie, jak to działa. Znowu zaszło kilka zmian, ale w gruncie rzeczy różnice nie są wielkie.

Obserwuj nas w Google News

Pokaż / Dodaj komentarze do: Recenzja Assassin’s Creed: Valhalla – skrytobójca w stroju Wikinga

 0