Nie chciałbym się za bardzo wyżywać na Crackdown 3, ale z drugiej strony gra sama prowokuje mnie do tego niemal na każdym kroku. Zdaję sobie sprawę, że nie wszystkie gry muszą posiadać wybitne historie i opowiadać o jakichś ważnych sprawach i tym samym poruszać nas lub zmuszać do refleksji, a seria od samego początku stawiała przede wszystkim na zabawę i swobodną rozgrywkę, a nie opowiadała jakieś ciekawe opowieści, ale i tak jestem pod ogromnym wrażeniem lenistwa scenarzystów nowego Crackdown. Scenariusz gry mógłby zostać napisany na kolanie przez ucznia podstawówki w czasie długiej przerwy między lekcjami, w ramach odrabianej na ostatnią chwilę pracy domowej. Musicie wiedzieć tylko tyle, że ponownie wcielimy się w stróża prawa pracującego dla Agencji, która zostaje rozbita w ramach ataku terrorystycznego. Naszym głównym przeciwnikiem jest korporacja TerraNova, która przejęła kontrolę nad miastem New Providence, odcinając je od reszty świata. Po tym, jak praktycznie zostaniemy wskrzeszeni (co oczywiście tłumaczy fakt, że zaczynamy praktycznie od zera), musimy odbić po kolei wszystkie dzielnice, uwalniając przy okazji ich mieszkańców spod jarzma złej korporacji.
Prosta historia sama w sobie nie musi być niczym złym, a gra, która zdaje się sama siebie traktować z mocnym przymrużeniem oka (a tak przynajmniej sugerowały materiały promocyjne z Terrym Crewsem), mogła wykorzystać to jako swój atut, stając się typowym pastiszem, z dużym dystansem i szaleństwem w podejściu do opowiadanej historii. Tu jednak tego zabrakło, bo choć wprowadzające nas w historię intro rzeczywiście stara się nieco iść w tym kierunku (przemowa Terry’ego Crewsa jako dowodzącego agenta daje takie nadzieje), to jednak później, aż do samej końcówki, zostaje całkowicie odsunięta w cień i brakuje tu humoru czy luźniejszego podejścia do tematu, znanego choćby filmów klasy B czy takich gier jak Sunset Overdrive. Można było liczyć również, że Terry, jako jedna z grywalnych postaci, pociągnie nieco ten bagaż na swoich barkach, ale niestety w trakcie gry nasz bohater jest praktycznie niemy i przyjmuje jedynie kolejne rozkazy, a podobnie jest z bossami, którzy nie mają praktycznie żadnej osobowości i bazują jedynie na pewnych stereotypach. Pod tym względem jest więc słabo, wręcz bardzo słabo.
Pokaż / Dodaj komentarze do: Recenzja Crackdown 3, czyli jak nie robić ekskluzywów