Jeszcze do niedawna wszelkiego rodzaju remaki gier nie cieszyły się zbytnim uznaniem graczy, co wynikało głównie z faktu, że ich producenci często szli po linii najmniejszego oporu, odgrzewając na szybko starego i niestrawnego we współczesnych realiach kotleta. Na szczęście od jakiegoś czasu obserwujemy zmianę tego trendu o sto osiemdziesiąt stopni i zasypywani jesteśmy kolejnymi świetnie odświeżonymi klasykami, czego najlepszymi przykładami są choćby Crash Bandicoot N. Sane Trilogy, Spyro Reignited Trilogy czy Shadow of the Colossus. Kiedy jednak Capcom ogłosił remake Resident Evil 2, miałem mieszane uczucia. Z jednej strony cieszyłem się z faktu, że po 20 latach ponownie będę mógł wrócić do Raccoon City, z drugiej zaś japoński producent słynął raczej z przygotowywania tego typu powrotów po jak najmniejszych kosztach, żerując na nostalgii graczy, a RE 2 przeniesiony w takiej formie, w jakiej wydany został 20 lat temu, nie ma szans na sukces. Nie można też zapomnieć o świetnie przyjętym restarcie serii w ramach Resident Evil VII, które diametralnie zmieniło oblicze tego popularnego niegdyś survival horroru, starającego się odzyskać swoją tożsamość po średnio udanych piątej i szóstej pełnoprawnej odsłonie cyklu oraz kilku koszmarnych wpadkach, jak Umbrella Corps czy Operation Raccoon City, które nijak miały się do rodowodu RE. Tym samym wielu graczy, ze mną czele, oczekiwało raczej, że Capcom przygotuje kontynuację tego, co otrzymaliśmy w „siódemce”, na co dawało zresztą nadzieję zakończenie tej gry.
Kiedy jednak Capcom ogłosił remake Resident Evil 2, miałem mieszane uczucia. Z jednej strony cieszyłem się z faktu, że po 20 latach ponownie będę mógł wrócić do Raccoon City, z drugiej zaś japoński producent słynął raczej z przygotowywania tego typu powrotów po jak najmniejszych kosztach.
Tymczasem, pomimo do starszej formuły (w tym trzecioosbowego widoku), Resident Evil 2 okazał się być spełnieniem marzeń wieloletniego fana serii i być może mamy nawet do czynienia nie tylko z jej najlepszą odsłoną, ale i jednym z najlepszych przedstawicieli gatunku w historii. Producent zdecydował się bowiem nie tyle na remake hitu sprzed dwóch dekad, co praktycznie stworzenie zupełnie od podstaw nowej gry, która powstała na bazie pewnej kanwy i założeń popularnej „dwójki”. Zmieniono tu wszystko - od pewnych szczegółów fabularnych (choć akurat ten element najbardziej trzyma się pierwowzoru), przez całkowite przeprojektowanie rozgrywki, po współczesną oprawę audiowizualną. Dzięki temu Resident Evil 2 nie jest grą, jaką pamiętam z końcówki lat dziewięćdziesiątych, ale tytułem jaki chcemy pamiętać, idealizując (co normalne, przecież kiedyś wszystko było lepsze) wyobrażenie o nim. Żeby nie być jednak gołosłownym, postaram się solidnie umotywować te śmiałe słowa.
Pokaż / Dodaj komentarze do: Recenzja Resident Evil 2. Survival i horror w najlepszym wydaniu