Przerażające piękno
Temat oprawy wizualnej sygnalizowany był przeze mnie już kilkukrotnie, choćby kiedy zachwycałem się wykonaniem samych zombie. Spieszę więc donieść, że Resident Evil 2 urzeka grafiką w całej rozciągłości i to zarówno w warstwie technicznej, jak i artystycznej. Oczywiście zarzucić można mu pewien typowo japoński sznyt, gdzie lokacje choć bardzo bogate w szczegóły, to jednak są mało interaktywne i większość elementów jest przyklejona na stałe do swojego miejsca i niezniszczalna, ale mimo wszystko silnik RE Engine urzeka grą świateł (bardzo dobre oświetlenie wolumetryczne, światłocienie czy refleksy), pieczołowicie przygotowanymi modelami postaci, wysokiej jakości teksturami (choć w ogrywanej przeze mnie wersji na Xbox One X potrafiły się czasem doczytać z lekkim opóźnieniem) czy realistycznym efektem deszczu. Wszystko to nie miałoby jednak znaczenia, gdyby nie świetne zaprojektowanie gry, zarówno w zakresie lokacji, jak i gry świateł. Mówiąc krótko, Resident Evil 2 jest po prostu bardzo ładną grą, a dodam jeszcze tylko, że wersja na Xbox One X działa w 60 kl./s, choć regularnie zdarza się jej zaliczać spadki.
Warstwa audio niewiele ustępuje oprawie graficznej, ponieważ ścieżka muzyczna, choć skromna, zasługuje na pochwały, a realizacja dźwięków w grze to pierwsza liga. Twórcy wiedzą jak budować atmosferę za pomocą udźwiękowienia i wszelkiego rodzaju odgłosy - zombie z oddali, naszych kroków odbijających się echem po wąskim korytarzu czy zbliżającego się Mr. X - potrafią wywołać gęsią skórkę. Świetnie wypada także przestrzenność dźwięku i jeśli posiadacie odpowiedni system głośników lub słuchawki, to bez problemu zorientujecie się, skąd dochodzą kroki Tyranta, nawet jeśli znajduje się nad wami. I w sumie jedyne, do czego mógłbym się przyczepić, to miejscami kiepska gra aktorska osób dubbingujących postaci w grze.
Pokaż / Dodaj komentarze do: Recenzja Resident Evil 2. Survival i horror w najlepszym wydaniu