Recenzja Resident Evil 2. Survival i horror w najlepszym wydaniu

Recenzja Resident Evil 2. Survival i horror w najlepszym wydaniu

Noc żywych trupów

Nie oszukujmy się, oryginał nie był wybitnie przerażającą grą i w większym stopniu stawiał na zwiększenie ciśnienia za sprawą survivalowych elementów niż przerażający klimat - już bardziej straszyła trzecia odsłona Alone in the Dark. W przypadku nowego Resident Evil 2 mamy zaś do czynienia z pełnoprawnym horrorem, podobnie jak to miało miejsce w „siódemce”. Wynika to po części z faktu, że obecnie twórcy mogą sięgać po nowe środki wyrazu, które z powodów technologicznych były dla nich niedostępne 20 lat temu, ale nie tylko (przywoływane przecież AitD 3 było przecież starsze nawet od pierwszego Residenta). Zdecydowanie zmieniono klimat produkcji, stawiając w dużej mierze na wszechogarniającą ciemność (wbrew pozorom, pierwowzór był dość jasną grą), przez którą próbujemy przebić się snopem światła naszej latarki. Poruszanie się po ciemnych korytarzach, nieustannie odczuwany niepokój, ciarki na plecach czy pot spływający nam po karku są czymś, do czego musimy się przyzwyczaić. RE 2 nie jest może najbardziej przerażającą grą w jaką grałem, ale jeśli chodzi o samą atmosferę, to zdecydowanie jest to pierwsza klasa.

Recenzja Resident Evil 2. Survival i horror w najlepszym wydaniu

W dużej mierze jest to zasługą kapitalnie zaprojektowanego głównego miejsca akcji, czyli dawnego muzeum, które przerobione zostało na posterunek policji (kanałom i finalnej lokacji także trudno cokolwiek zarzucić). Wąskie korytarze, przeplatane przeważnie niewielkich rozmiarów pomieszczeniami, dają dość klaustrofobiczne uczucie, a fakt, że zagrożenie może czaić się za rogiem, wyskoczyć na nas zza okna, które właśnie minęliśmy, zeskoczyć z sufitu (w postaci przerażających Lizaczy) czy nawet przebić się przez ścianę (wrócimy do tego) sprawia, że powoli stawiamy kolejne kroki, starając się mieć cały czas na baczności, a mimo to i tak często panikujemy, próbując ratować się taktycznym odwrotem, czyli ucieczką.

Rewelacyjnie zrealizowano także same zombie, które nie dosyć, że przedstawiono bardzo naturalistycznie (Capcomowi udało się stworzyć najbardziej realistycznie przedstawione wnętrzności, flaki, rozkładające się tkanki itd.), to jeszcze - pomimo swojej ślamazarności - stanowią duże zagrożenie w ciasnych pomieszczeniach, a do tego dopóki ich głowa nie eksploduje, nigdy nie mamy pewności, czy truposz jeszcze nie wstanie lub spróbuje nas złapać za nogi, gdy będziemy przechodzić obok. Poza tym, po całym posterunku rozrzucone są ciała ofiar zombie-apokalipsy i tu także nigdy nie wiemy, czy rzeczywiście mamy do czynienia z trupem czy też tylko kolejnym zgniłkiem, który takowego udaje, by się do nas zabrać. Dorzućcie do tego jeszcze przerażające Lizacze, które choć ślepe, to jednak potrafiące rozprawić się z nami w mgnieniu oka, gdy tylko nas usłyszą. Jeżeli nie mamy na podorędziu mocnej spluwy, lepiej unikać tych panów, szczególnie że lubią chodzić parami, a do tego widok takowego przyczajonego na suficie, kiedy przypadkiem oświetlimy go latarką, może przyprawić o zawał.

​​​​Recenzja Resident Evil 2. Survival i horror w najlepszym wydaniu

A to wszystko jeszcze nic w obliczu bezpośredniego starcia z Tyrantem, znanym fanom jako Mr. X. Ten w oryginale pojawiał się dopiero przy drugim scenariuszu (second run), a w tym przypadku ten przerażający 3-metrowy typ w długim płaszczu i kapeluszu prześladuje nas już od pierwszego przejścia. I to dosłownie prześladuje, ponieważ od momentu, kiedy pierwszy raz pojawi się w historii, będzie nieustannie nas tropił, szukając po okolicznych miejscówkach. Dodam tylko, że gościa nie da się zabić, a jedynie na chwilę ogłuszyć i jedynym ratunkiem przed śmiercią jest po prostu ucieczka. Mr. X stale podnosi nam więc ciśnienie, a kiedy jesteśmy w trakcie rozwiązywania jakieś łamigłówki i słyszymy zbliżające się kroki tego giganta (ten nie biega, ale porusza się całkiem szybko), lepiej mieć pod ręką jakieś ziółka na uspokojenie, tym bardziej, że potrafi nas zaskoczyć, przebijając się nawet przez ścianę. Nemesis z RE3 może się schować i obym nie musiał tego odszczekać po ewentualnym debiucie odświeżonej trzeciej części :)

Recenzja Resident Evil 2. Survival i horror w najlepszym wydaniu

 

Obserwuj nas w Google News

Pokaż / Dodaj komentarze do: Recenzja Resident Evil 2. Survival i horror w najlepszym wydaniu

 0