Warhammer jest tak rozległą własnością intelektualną, że posiada aż dwa osobne wydania - Fantasy i 40K. Space Hulk to niezwykle mroczny spin-off tego drugiego uniwersum, bazujący na grze planszowej z 1989 roku na licencji Games Workshop.
Space Hulk traktuje o drużynie Kosmicznych Marines, zwanych też Terminatorami, którzy przemierzają gigantycznych rozmiarów porzucone statki kosmiczne, tudzież ich wraki. Starają się przy tym odeprzeć ataki rasy Tyranidów, którego głównym przedstawicielem są Genokrady (Genestealers) - monstra przypominające "Obcego" H.R. Gigera, które atakując dokonują natychmiastowej rekombinacji DNA ofiary.
Struktura oddziałów Kosmicznych Marines przypomina swego rodzaju high-techowy zakon, który jednak nie szerzy miłości do bliźniego, lecz wypełnia wolę Imperatora krzewiąc niesamowite pokłady nienawiści do wrogów - Heretyków.
Ich starcia toczą się w klaustrofobicznych korytarzach, a skład Terminatorów - którzy są zmodyfikowanymi genetycznie wybrykami natury - wyposażony jest w ogromne, ciężkie zbroje oraz potężny arsenał. Złożony on jest zarówno z broni palnej, jak i białej.
Swojej pierwszej growej adaptacji Space Hulk doczekał się w 1993 roku. Za jej stworzenie odpowiadało Electronic Arts, a muzykę w menu tytułowym stworzył sam Brian May (z Queen). Pewnie spodziewaliście się, że to jedyna ciekawostka godna wspomnienia po 24 latach? Otóż nie. W moim osobistym odczuciu Space Hulk autorstwa EA (kiedy jeszcze parali się tworzeniem gier wewnętrznie) jest jedną z najlepszych gier wszech czasów - stawiałbym ją na równi z System Shockiem i Deus Exem. Nietuzinkowe połączenie taktycznej gry FPS - gdzie kontrolujemy jednocześnie 5 Terminatorów (czasami więcej) - z grą strategiczną wymagającą użycia mapy nosi w sobie znamiona dzieła ponadczasowego. Unikatowość SH wynikała z połączenia rozgrywki w czasie rzeczywistym (FPS) i trybu taktycznego, w którym czas przez krótki okres ulega zatrzymaniu. Aby efektywnie koordynować ataki należało sprawnie żonglować pomiędzy jednym typem rozgrywki a drugim - a poruszanie się w widoku FPP uzupełniało limit czasu w widoku taktycznym.
Gra przy tym była piekielnie trudna - kosmiczne kreatury przewyższały nas liczebnie, były znacznie szybsze i zabijały nas jednym ciosem. Na domiar złego bronie lubiły się często zacinać, jak i również (te potężniejsze) miały ograniczoną ilość amunicji, więc nie można było strzelać na oślep bez konsekwencji. Sukces misji zależał od umiejętnego skoordynowania składu (czasem dwóch) Kosmicznych Marines - zastawiania wejść i ustawiania Terminatorów na straży, tak aby sukcesywnie można było zdobywać teren.
Później w 1995 był sequel, Vengeance of the Blood Angels, który wprowadził Space Hulka na konsole: 3DO, PlayStation i Segę Saturn, troszeczkę spłycając rozgrywkę ale podniósł on niesamowicie poprzeczkę od strony audiowizualnej, a także - być może - był nawet jeszcze bardziej kompletną grą niż pierwowzór.
To był koniec tytułów AAA z tego uniwersum - na kolejne pozycje przyszło czekać blisko dwie dekady i większość z nich była bardzo ograniczona w swoim ujęciu - głównie skupiająca się na aspekcie strategicznym Space Hulk, pomijając hybrydowość growej konwencji dwóch klasyków EA z lat 90.
Space Hulk: Deathwing jest w pewnym sensie pierwszym pełnoprawnym kontynuatorem dziedzictwa Space Hulk z 1993 i Vengeance of the Blood Angels. Tym razem licencję powierzono studiu Streum On (E.Y.E.: Divine Cybermancy), któremu pomagało Cyanide Games (autorzy skradankowego Styxa czy też warhammerowego, taktycznego futbolu amerykańskiego - Blood Bowl). Developerów wspomagał Gavin Thorpe, twórca gier planszowych z serii Space Hulk, który zadbał o warstwę fabularną.
Francuscy developerzy nie kryli tego, że są wielkimi fanami gier Space Hulk z lat 90. i teoretycznie wszystkie pokazane przed premierą materiały emanowały wręcz pieczołowitym przywiązaniem do najdrobniejszych szczegółów. Czy jednak poza tą fasadą świetnie licencjonowanego produktu, jest także gdzieś w środku miejsce na niemniej interesującą grę? Pomogę zmierzyć się wam z tą zagadką na kolejnych stronach.
Pokaż / Dodaj komentarze do: Space Hulk: Deathwing - recenzja