Wyświetlacz posiada przekątną 5,2 cala o rozdzielczości 1920x1080 pikseli, co daje przyzwoity poziom zagęszczenia pikseli o wartości 424 ppi. Zaletą ekranów IPS są bardzo dobre kąty widzenia, nawet przy maksymalnym kącie patrzenia na ekran barwy pozostają takie same jak przy patrzeniu na wprost. Ekran jest chroniony przez bliżej nieokreśloną powłokę, producent podaje jedynie, że ma ona twardość na poziomie 7H – osobiście zalecam zakup szkła/folii w celu lepszej ochrony. Ramki wokół matrycy są idealnej grubości – z jednej strony niezbyt rzucają się w oczy, z drugiej są wystarczające aby zapobiec przypadkowym tapnięciom podczas trzymania urządzenia.
Na dole telefonu mamy pojedynczy głośnik (osobiście nie podoba mi się stosowany przez niektórych producentów zabieg wstawiania drugiego głośnika – atrapy). Dźwięk płynący z niego jest przyzwoity, śmiało można z niego korzystać podczas przygotowywania jedzenia w kuchni lub przy wypoczynku na świeżym powietrzu.
W przypadku słuchania muzyki na słuchawkach trzeba wspomnieć o dość marnej jakości tych dołączonych do zestawu. O ile wysokie tony odtwarzają przyzwoicie, o tyle niskie sprawiają wrażenie płaskich, pozbawionych głębi i brakuje im charakterystycznego ciepła. Inaczej jest po podłączeniu innych słuchawek, muzyka z telefonu gra wtedy w niższej tonacji. Szkoda też, że w telefonie nie mamy wbudowanego equalizera.
Pokaż / Dodaj komentarze do: Średniak z rodowodem – test Huawei P10 Lite