P10 Lite w standardowym trybie pracy nie wyróżnia się na tym polu niczym szczególnym. Podczas intensywnego użytkowania, bateria wystarczy nam na jeden dzień pracy. Jeśli nie jesteśmy „niewolnikami telefonu” to akumulator wytrzyma 2, a nawet 3 dni. Sytuacja zmienia się diametralnie przy włączeniu trybu ultra-oszczędnego, dzięki któremu czas pracy może wzrosnąć nawet czterokrotnie.
Huawei z racji braku współpracy z Qualcommem w swoich procesorach nie posiada technologii Quick Charge znanej z większości telefonów. W zamian za to mamy technologię Huawei Quick Charge. Brzmi podobnie i tak też działa. Ładowarka dołączona do zestawu dostarcza prąd o natężeniu 2 A i napięcie w przedziale od 5 do 9 V. Moja dwuletnia ładowarka Samsunga wspierająca QC 2.0 ma również taki sam zakres napięcia, natomiast przy wyższym woltażu, natężenie spada do 1,7 A. Jak zatem wygląda czas ładowania naszego „Lajcika”? Postanowiłem zestawić dane faktyczne z deklaracją producenta:
Czas ładowania (min) |
% naładowania deklarowany przez producenta | % naładowania podczas testów |
---|---|---|
10 | - | 15 |
30 | 43 | 39 |
97 | 100 | 96 |
115 | - | 100 |
Pierwsze 10 minut ładowania odbywało się na wyłączonym urządzeniu. Dalej proces ładowania przebiegał przy zablokowanym telefonie i włączonym WiFi. Na podstawie tego testu można wysnuć następujące wnioski:
- Huawei Quick Charge działa bardzo podobnie do Quick Charge Qualcomma
- warunki laboratoryjne niewiele odstają od domowych
Uważam, że jeśli pozostawiłbym wyłączony telefon, to wyniki pokryłyby się, jednak mało kto z nas wyłącza telefon w ciągu dnia na półtorej godziny. Na pierwszy rzut oka może martwić problem doładowania smartfona do 100% - dzieje się tak przez zabezpieczenia baterii, więc tak naprawdę nie jest to wada lecz zaleta. Dzięki takiemu zachowaniu ogniwa baterii dłużej utrzymają swoją pojemność.
Pokaż / Dodaj komentarze do: Średniak z rodowodem – test Huawei P10 Lite