Test i recenzja motorola razr 40 Ultra. Wizualnie cudo, a poza tym?

Test i recenzja motorola razr 40 Ultra. Wizualnie cudo, a poza tym?

motorola razr 40 Ultra - ekran(y)

Jeśli chodzi o wyświetlacze, to do dyspozycji mamy dwa ekrany pOLED, elastyczny 6,9-calowy wewnętrzny i 3,6-calowy zewnętrzny. Zacznijmy od tego pierwszego, motorola postawiła na panel LTPO o częstotliwości odświeżania 165 Hz i rozdzielczości FHD+ (2640x1080 pikseli), który charakteryzuje się proporcjami 22:9, zagęszczeniem pikseli na poziomie 413 ppi, wsparciem dla HDR10+, 10-bitowej głębi kolorów, jasnością maksymalną na poziomie 1400 nitów (w trybie manualnym udało mi się złamać granicę 500 nitów) oraz częstotliwością próbkowania dotyku 240 Hz (360 Hz w trybie gry). Mówiąc krótko, trudno się tu przyczepić do czegokolwiek, zarówno na papierze, jak i w rzeczywistości, bo korzystanie z ekranu - czy w pomieszczeniach, czy na zewnątrz - to czysta przyjemność. Uprzedzając jednak pytania, tak, ekran ciągle chroni fabrycznie preinstalowana folia, której nie można usunąć, a wgłębienie w ekranie jest wyczuwalne pod palcem, ale płytsze niż w Samsungach i szybko przestajemy je zauważać. 

W ustawieniach ekranu możemy jeszcze dopasować ekran do swoich preferencji i znajdziemy tu opcje skorzystania z jasności automatycznej, wybrania ciemnego motywu (manualnie, harmonogram i od zachodu do wschodu słońca), podświetlenia nocnego, kolorów (Naturalne i Nasycone, z możliwością zmiany temperatury kolorów), częstotliwości odświeżania (Wysoka i Standard, w obu przypadkach inteligentna, odpowiedni do 165 u 60 Hz), zapobiegania migotaniu obrazu czy opcji podziału ekranu pomiędzy dwie aplikacje, do czego jeszcze wrócimy. 

Prawdziwą gwiazdą motoroli razr 40 Ultra wydaje się jednak ekran zewnętrzny, chroniony przez szkło Gorilla Glass Victus, który wypełnia praktycznie całą górną część telefonu i dzieli wiele zalet większego brata, jak HDR10+, 10-bitowa głębia kolorów, próbkowanie dotyku w trybie gry na poziomie 360 Hz czy zagęszczenie pikseli na poziomie 413 ppi. Poza tym, oferuje proporcje 1:1, rozdzielczość 1066x1056 pikseli, odświeżanie 144 Hz, częstotliwość próbkowania dotyku 120 Hz, jasność maksymalną 1100 nitów (wynik w trybie manualnym jest jednak taki sam jak wewnętrznego wyświetlacza, czyli 500 nitów) i co najważniejsze, pełni nie tylko funkcję pomocniczą do wyświetlania powiadomień, godziny, grafik czy robienia zdjęć, ale i pozwala uruchamiać część aplikacji, ograniczając konieczność otwierania urządzenia (jest też opcja kontynuowania działania oprogramowania po zamknięciu klapki). Pod tym względem idzie łeb w łeb z największym rywalem, który doczekał się takiej atrakcji dopiero w tegorocznej wersji.

Wyświetlacz zewnętrzny też ma swoją sekcję Ustawień, gdzie znajdziemy Tarcze zegara ekranu blokady (styl zegara), Tapety ekranu głównego, Panele (wybór narzędzi wyświetlanych w szybkim menu zewnętrznego ekranu, jak aplikacje czy kontakty i zmiana ich kolejności), Rozmiar czcionki i wyświetlacza, Ustawienia aplikacji (wybór apek, które mogą działać na ekranie zewnętrznym, a jest ich naprawdę dużo, w tym YouTube, Spotify, Mapy Google, Gmail i wiele innych), Podgląd na żywo podczas robienia zdjęć i Ustawienia połączeń (np. odbieranie połączeń przez otwieranie klapki). Wszystko działa naprawdę dobrze i sprawnie, przekonując użytkownika, że telefony tego typu problemy wieku dziecięcego mają już dawno na sobą i stają się dojrzałymi rozwiązaniami. 

Obserwuj nas w Google News

Pokaż / Dodaj komentarze do: Test i recenzja motorola razr 40 Ultra. Wizualnie cudo, a poza tym?

 0