Podobnie jak w przypadku wielu współczesnych laptopów MSI, dostęp do wnętrza jest niezwykle prosty. Wszystko co należy zrobić, to odkręcić 15 śrub typu Philips. Później wystarczy tylko ściągnąć dolną część obudowy, która schodzi w całości, ujawniając... rewers płyty głównej. Ano, właśnie. Laptop zbudowano tak, że kluczowe podzespoły skierowane są ku górze, najpewniej w celu poprawy wentylacji. Niestety oznacza to utrudniony dostęp do pamięci RAM i nośników danych. Wyłączną opcją ich wymiany / rozszerzenia jest wymontowanie całej płyty głównej. Zdejmując dolną pokrywę, jedynie odkurzymy wentylatory bądź wymienimy baterię.
Układ chłodzenia
Wykorzystany układ chłodzenia nosi nazwę Cooler Boost Trinity. Ostatnie z tych słów oznacza w języku polskim trójcę, więc obecność trzech wentylatorów promieniowych nikogo dziwić nie powinna. Zagospodarowanie przestrzeni jest dobre, ale jej niewielka ilość czyni chłodzenie relatywnie skromnym, mając na uwadze zastosowane komponenty. Sumarycznie w środku znajdziemy pięć płaskich, choć dość szerokich rurek cieplnych, a także dwa gęste radiatory. Po dwa ciepłowody przypadają wyłącznie na CPU i GPU, ostatni z kolei zespala cały system. Czarny lakier ma przy tym ograniczać przekazywanie ciepła na obudowę. I cóż, prawdopodobnie rzeczywiście ogranicza, ale notebook i tak nagrzewa się w stopniu wyraźnie odczuwalnym, niestety szczególnie wzdłuż lewej krawędzi klawiatury, czyli tam, gdzie przeważnie spoczywa dłoń gracza. Decydując się na zaciąganie zimnego powietrza znad klawiatury, inżynierowie chcieli najpewniej uzyskać możliwość trzymania komputera na kolanach, jednak ten po prostu parzy. W jakimś grubszym odzieniu nóg można próbować, bo maszynie tym krzywdy nie zrobimy, niemniej osobiście takie kombinacje szczerze odradzam.
Pozytywnie zaskakuje za to test na występowanie throttlingu, polegający na 20-krotnym ukończeniu benchmarku 3D Mark Time Spy. MSI GS65 Stealth Thin 8RF uzyskuje w tej próbie stabilność płynności animacji na poziomie 97,1%, przy taktowaniu procesora równym średnio 3,9 GHz, karty graficznej zaś - nie mniej niż 1202 MHz. Takie wartości będą regularnie występować w grach, toteż o niezłą wydajność w nich nie ma obaw. Owszem, mocne syntetyczne obciążenie rozkłada układ chłodzenia na łopatki, ale podążając tym tropem, każdy notebook prędzej czy później polegnie. Stąd z czystym sumieniem mogę określić system Cooler Boost Trinity mianem wystarczająco efektywnego do zaspokojenia docelowych potrzeb zainstalowanych podzespołów.
A co z kulturą pracy? W tej kwestii ocena wypada niewątpliwie mniej jednoznacznie. Przy długotrwałym obciążeniu, z poziomu uszu użytkownika, sonometr Bestone BE-824 wskazuje około 43,3 - 43,5 dBA. To teoretycznie niewiele, na tle statystycznego laptopa do gier, ale w praktyce generowany hałas ma dość nieprzyjemną charakterystykę. Jest on lekko syczący i momentami wysoki, przypominając odgłos pracującej na wysokich obrotach wkrętarki. Na dodatek wentylatory potrafią sporadycznie rozkręcić się w ten sposób podczas prostych prac biurowych, na przykład przeglądania Internetu. Tak więc MSI GS65 Stealth Thin 8RF utrzymuje w grach oczekiwane częstotliwości zegarów, czyniąc to jednak kosztem kultury pracy i zdecydowanie zbyt gorącej obudowy. Ale plan minimum zrealizowano nawet powyżej oczekiwań, prawda?
Pokaż / Dodaj komentarze do: Test laptopa MSI GS65 Stealth Thin 8RF – Ultragamingbook?