Premiery procesorów AMD - Raven Ridge
Procesory Raven Ridge zadebiutowały na rynku w lutym 2018 roku, będąc pierwszymi jednostkami typu APU dla komputerów osobistych w rodzinie Ryzen (wariant mobilny pojawił się jeszcze w 2017). Do rąk dostaliśmy połączenie czterech rdzeni, opartych na dobrze znanej architekturze Zen, oraz zintegrowanej karty graficznej Radeon Vega. Liczba wątków oraz aktywnych bloków CU zależała od modelu, i tak Ryzen 3 2200G oferował cztery wątki oraz osiem CU, co przekładało się 512 jednostek cieniujących i 32 teksturujące, zaś Ryzen 5 2400G wspierał SMT, zatem mógł wykonywać osiem wątków jednocześnie, a także udostępniał pełne 11 CU, więc posiadał 704 sztuki shaderów oraz 44 TMU. Chociaż AMD oficjalnie określa architekturę po prostu jako Zen, bez żadnych dodatkowych symboli, to jednak poczyniono pewne usprawnienia. Przede wszystkim poprawiono kontroler pamięci oraz podsystem cache, skracając czas dostępu do RAM oraz L2 i L3. Warto również dodać, że - w przeciwieństwie do dotychczasowych Ryzenów 3/5 - komplet czterech rdzeni został zorganizowany w obrębie pojedynczego bloku CCX, a nie dwóch egzemplarzy. Zegar w zegar nowości były na ogół nieco szybsze od cztero- i ośmiowątkowych Summit Ridge, aczkolwiek nie da się jednoznacznie określić, ile w tym zasługi usprawnień w architekturze, a ile pojedynczego modułu CCX. Dlaczego? Po prostu nie ma takiego modelu pierwszej generacji, który dałby się skonfigurować jako 4C/4T lub 4C/8T (jeden CCX), ale z 4 MB cache L3, zamiast 8 MB. Jeżeli natomiast chodzi o możliwości podkręcania, w przypadku sztuki przyzwoitej jakości można było liczyć na około 4 GHz. Zintegrowana grafika Radeon Vega 8/11 zapewniała osiągi w grach na poziomie nieco niższym niż GeForce GT 1030, zatem można było liczyć na płynną rozgrywkę po obniżeniu detali do poziomu niskiego. Zainteresowanych odsyłam do szczegółowego testu, zaś jeśli ciekawi Was postęp w porównaniu do poprzednich APU, to także ten materiał jest godny uwagi.
Pinnacle Ridge
Drugą tegoroczną premierą w wykonaniu AMD była seria Pinnacle Ridge. Mówimy o odświeżonym wydaniu Summit Ridge, gdzie fundamentalną różnicą pomiędzy nimi był proces technologiczny - 14 nm dla pierwotnej wersji oraz 12 nm dla nowszych modeli. Zieloni opisują architekturę już jako Zen+, pomimo faktu, że w zasadzie jest ona tożsama z tą, którą znajdziemy w Raven Ridge. Mamy dokładnie te same ulepszenia w zakresie czasów dostępu do pamięci RAM oraz podręcznej, zapewniające drobny wzrost osiągów przy tym identycznym zegarze. Także usprawniony mechanizm Turbo, Precision Boost 2, po raz pierwszy zadebiutował w procesorach typu APU. Zasadniczo więc, jedyną istotną różnicą jest nowszy proces technologiczny i najpewniej ten szczegół zaważył na tym, że Pinnacle Ridge dostało "plusa" do opisu architektury, podczas gdy Raven Ridge musiał obejść się smakiem. Podstawowe parametry, takie jak liczba rdzeni i wątków, ich organizacja w moduły CCX, czy też pojemność cache, pozostały bez zmian. Wyraźnie podniesiono za to taktowanie rdzeni, a także oficjalnie wspierany zegar pamięci - z 2666 do 2933 MHz. Na ustawieniach fabrycznych mogliśmy liczyć na kilkanaście procent dodatkowej mocy, głównie z uwagi na podbite zegary. Pewien progres nastąpił także w temacie możliwości podkręcania. Potencjał dotychczasowych Ryzenów, w przypadku bardzo dobrych sztuk, kończył się mniej więcej na pułapie 4,1 GHz, natomiast odświeżona wersja podniosła poprzeczkę mniej więcej do poziomu 4,3 GHz. Przy czym osiągnięcie tego ostatniego rezultatu wymagało już naprawdę dużego szczęścia przy krzemowej loterii oraz podniesienia napięć do bardzo wysokich poziomów, więc realistycznie można było liczyć jednak na nieco mniej. Warto podkreślić także, że zarówno Pinnacle Ridge, jak i Raven Ridge bez trudu działają na płytach głównych z chipsetami serii 300 - wystarczy zaktualizować BIOS. Po więcej informacji odsyłam do testów Ryzena 5 2600X oraz Ryzena 7 2700.
Colfax, czyli Ryzen Threadripper
Ostatnią z tegorocznych premier AMD były procesory Ryzen Threadripper drugiej generacji, o nazwie kodowej Colfax. Jednostki te należy traktować w dwojaki sposób. Niższe modele, Ryzen Threadripper 2920X/2950X, były po prostu odświeżeniem dotychczas istniejących "rozpruwaczy", podnosząc zegar rdzeni oraz oficjalny limit taktowania RAM, identycznie jak w przypadku Pinnacle Ridge. Gwoli przypomnienia, procesory Ryzen Threadripper to dwa standardowe Ryzeny umieszczone na pojedynczym PCB (fizycznie cztery), komunikujące się ze sobą za pomocą Infinity Fabric. Oznacza to, że de facto mamy dwa osobne kontrolery pamięci operacyjnej. Dlatego też AMD wprowadziło dwa tryby funkcjonowania RAM, lokalny oraz dystrybuowany. W trybie lokalnym maszyna jest widoczna dla systemu operacyjnego jako konfiguracja NUMA, co oznacza, że oba kontrolery działają niezależnie. Natomiast tryb dystrybuowany tworzy namiastkę prawdziwego Quad Channel, zapewniając wyższą przepustowość, przy czasie dostępu będącym wypadkową latencji dla pamięci "własnej" oraz "odległej". Z kolei modele Ryzen Threadripper 2970WX/2990WX posiadają aktywne wszystkie cztery jądra Zeppelin, na których bazują typowe Ryzeny, jednak - z uwagi na ograniczenia platformy TR4, która pierwotnie nie była projektowana pod takie procesory - zaledwie dwa z nich mają własną pamięć operacyjną. Jest to więc asynchroniczna konfiguracja NUMA, z którą muszą sobie jakoś radzić programy oraz system operacyjny sam w sobie. Zatem, chociaż teoretyczna moc omawianych układów jest bardzo wysoka, z jej praktycznym wykorzystaniem bywa różnie, szczególnie pod Windowsem. Dlatego też AMD wprowadziło specjalny dynamiczny tryb lokalny, gdzie dodatkowe oprogramowanie dba o to, aby programy były w pierwszej kolejności przypisywane do procesorów logicznych dysponujących pamięcią RAM. Jest to oczywiście tylko proteza, ale lepsze to niż nic. Pełny test Ryzen Threadripper 2990WX znajdziecie tutaj. Serdecznie polecam lekturę, gdyż ilość ciekawostek, które w nim opisuję, jest całkiem spora.
Pokaż / Dodaj komentarze do: Polecane procesory - podsumowanie 2018 roku w pigułce