Zgodnie z dostępnymi od dłuższego czasu informacjami, w dniu dzisiejszym swoją premierę mają nowe procesory od AMD, należące do rodziny Pinnacle Ridge. Jak sama nazwa wskazuje, mamy do czynienia z pewną ciągłością i tak debiutujące jednostki są w istocie następcami modeli należących do generacji Summit Ridge. Ta ostatnia na rynku pojawiła się w marcu ubiegłego roku, za sprawą pierwszych CPU dla podstawki AM4, czyli ośmiordzeniowych Ryzenów 7. Oferta była następnie sukcesywnie powiększana, w odstępach circa trzy- oraz dwumiesięcznych - najpierw o sześcio- i czterordzeniowe Ryzeny 5, a potem o czterordzeniowe Ryzeny 3, które były jedynymi procesorami bazującymi na architekturze Zen bez wsparcia wielowątkowości symultanicznej (SMT). Nowości miały niepodważalne zalety, w postaci niezłej, a w pewnych zastosowaniach wręcz bardzo dobrej, ogólnej wydajności oraz korzystnego stosunku ceny do osiągów. Platforma w momencie swojego rynkowego debiutu nie była jednak odpowiednio dopracowana, skutkiem czego nabywcy mieli okazje do narzekania na różnorakie niedociągnięcia. Te stricte programowe, jak problemy z wirtualizacją, nieprawidłowe raportowanie zegara bazowego po wybudzeniu z uśpienia czy zawieszanie się komputera przy wykonywaniu niektórych instrukcji z zestawu FMA3, zostały naturalnie dość szybko naprawione. Ponadto mieliśmy przeciętną kompatybilność (niski zegar możliwy do osiągnięcia) z modułami RAM na kościach innych niż Samsung B-Die, a także relatywnie kiepski potencjał OC rdzeni.
Na rynku właśnie zadebiutowały procesory Pinnacle Ridge od AMD. W dzisiejszym teście sprawdzę, jak w praktyce sprawuje się najwyższy model sześciordzeniowy - Ryzen 5 2600X!
Właśnie w związku z dwoma ostatnimi cechami procesorów Summit Ridge, entuzjaści z utęsknieniem wyczekiwali kolejnej generacji z nadzieją na ulepszenia w tym zakresie. Jeśli chodzi o pamięci RAM, to zasadniczo można powiedzieć, że już aktualizacja mikrokodu AGESA do wersji 1.0.0.6 przyniosła znaczącą poprawę, pozwalając na osiągnięcie rozsądnych zegarów (rzędu 2933-3200 MHz) w większości przypadków - szczegóły tutaj. Wciąż jednak maksymalne możliwe do uzyskania taktowanie było znacząco niższe niż w przypadku procesorów Intela, a ponadto mocno problematyczne pozostały konfiguracje z czterema modułami RAM. Dlatego też, razem z czytelnikami, liczę na dalsze usprawnienia w tym zakresie. Natomiast aspekt zegarów bazowych/Turbo, oraz parametrów możliwych do uzyskania podczas podkręcania, powinien ulec poprawie za sprawą przejścia na proces technologiczny 12 nm. Zapewne mamy do czynienia po prostu z ulepszeniem dotychczas wykorzystywanej litografii 14 nm, ale nie mam zamiaru głębiej wchodzić w tę kwestię - po prostu sprawdzę to w praktyce. Oczekiwania są dość oczywiste, czyli wyższe taktowanie możliwe do uzyskania, a jeśli udałoby się do tego dorzucić zredukowany apetyt na energię elektryczną, to tym lepiej dla firmy AMD oraz potencjalnych klientów. Na deser pozostają jeszcze modyfikacje mające na celu poprawę wydajności na takt zegara, a konkretniej mówiąc chodzi o redukcję czasu dostępu do pamięci cache L2/L3 oraz operacyjnej. Jak to wszystko wpłynie na osiągi, przekonacie się już wkrótce.
Specyfikacja AMD Ryzen 5 2600X:
- Generacja: Pinnacle Ridge
- Architektura: Zen+
- Liczba rdzeni: 6 + SMT
- Taktowanie 3,6-4,2 GHz
- Cache L2: 6x 512 KB
- Cache L3: 2x 8 MB
- Kontroler RAM: DDR4-2933
- Mnożnik: odblokowany
- Współczynnik TDP: 95 W
Patrząc na specyfikację, nietrudno dojść do wniosku, że zmiany dotyczą przede wszystkim taktowania. Pamięci cache jest tyle samo co w przypadku Summit Ridge, czyli po 512 KB dedykowanej L2 na rdzeń oraz po 8 MB współdzielonej L3 dla każdego modułu CCX. Tych ostatnich mamy oczywiście dwa, gdzie w skład każdego z nich wchodzą cztery rdzenie, razem oferując ich osiem. Jako, że zajmujemy się modelem sześciordzeniowym, nietrudno wydedukować, że zostały wyłączone po sztuce, symetrycznie w obu CCX-ach. Zegary fabryczne ustawione są bardzo agresywnie, a przynajmniej można tak powiedzieć w odniesieniu do poprzednich Ryzenów. Bazowo testowany procesor taktowany jest 3,6 GHz, zaś maksymalnie częstotliwość może wzrosnąć do 4,2 GHz. Turbo realizowane jest przez ulepszoną technikę Precision Boost 2, zaś dobrze znane XFR (tym razem z dopiskiem "2 Enhanced") jest w stanie zapewnić dodatkowy, drobny zastrzyk mocy w sprzyjających warunkach termicznych. Mamy też nowość dostępną wyłącznie na płytach głównych wyposażonych w chipsety serii 400 - Precision Boost Overdrive, mającą dawać jeszcze większe przyspieszenie względem XFR 2 Enhanced. Czy tak będzie w istocie, rzecz jasna zweryfikuję w praktyce. Kontroler RAM oficjalnie certyfikowany jest do pracy z modułami o częstotliwości dochodzącej do 2933 MHz (poprzednik do 2666 MHz), zaś współczynnik TDP określono na 95 W, czyli jest to wartość identyczna z tą, która charakteryzowała Ryzena 5 1600X - bezpośredniego protoplastę debiutującej jednostki.
Pokaż / Dodaj komentarze do: Premierowy test procesora AMD Ryzen 5 2600X. Pinnacle Ridge wchodzi do gry