We wstępie do niniejszego artykułu Tomek wspomina, że nie chce wchodzić w detale techniczne dotyczące Pinnacle Ridge, lecz zweryfikować ewentualne zmiany, względem poprzednika - Summit Ridge, stosownymi testami. Postanowiliśmy przygotować jednak specjalny dodatek dla najbardziej dociekliwych użytkowników.
Autor: Piotr Urbaniak
Pinnacle Ridge, zgodnie z treścią wstępu, nie stanowi nowej mikroarchitektury. Niejako manifestuje to nawet jego nazwa, bo angielskie słowo summit oznacza w języku polskim wierzchołek góry, pinnacle zaś - pinakiel, czyli element dekoracyjny stosowany na smukłych wieżyczkach. I taki właśnie jest najnowszy procesor AMD, mianowicie lekko "dekorujący" dotychczasowe rozwiązania. Technicznie rzecz biorąc, założeń mikroarchitektury nie zmieniono, jednak zdecydowano się przenieść dotychczasowy projekt na proces litograficzny klasy 12 nm FinFET, zamiast 14 nm FinFET, wykorzystując technologię GlobalFoundries 12LP, w miejscu 14LPP. Nie jest to, wbrew pozorom, idea świeża od podstaw. Nowe układy powstają w tych samych fabrykach co ich 14-nanometrowe odpowiedniki, ale usprawniony układ lasera używanego do ich produkcji, w procesie fotolitografii, ma gwarantować 10% wyższą wydajność na wat, a także 15% mniejszą powierzchnię (lepsze upakowanie tranzystorów). Przy czym faza back-end procesu produkcyjnego (BEOL - ang. back end of line), w której odrębne dotąd tranzystory łączy się ze sobą miedzianymi ścieżkami, pozostaje tożsama z dotychczasowym procesem litograficznym klasy 14 nm FinFET, a przez to także 20 nm FinFET (nieużytym nigdy na rynku komputerów desktop, przynajmniej na skalę masową).
Niestety zarówno AMD, jak i GlobalFoundries nie ujawniają żadnych szczegółów "nowego" procesu litograficznego. Tym samym dokładne zmiany w budowie tranzystorów pozostają nieznane. Możemy się tylko domyślać, że zastosowano zabieg zbliżony do przejścia ze Skylake na Kaby Lake, a więc rozszerzono bramki, by uzyskać wyższe częstotliwości zegara taktującego (zwiększając odporność układu na zakłócenia elektromagnetyczne). Z tymże, przynajmniej teoretycznie, zwiększone upakowanie tranzystorów powinno przy tym uczynić produkcję nieco tańszą, albo chociaż utrzymać dotychczasowe koszty. Cóż, potwierdzają to poniekąd sugerowane ceny detaliczne procesorów Ryzen 2000, które są niższe niż w chwili debiutu ich odpowiedników z debiutanckiej rodziny Ryzen 1000. A co poza tym? Najnowsza generacja jednostek obliczeniowych od Czerwonych ma teraz kontroler pamięci DDR4-2933, nie DDR4-2666. To scheda po (i najprawdopodobniej dokładnie ten sam układ) mobilnych Raven Ridge, użytych również w desktopowych APU z serii Ryzen G. Jako iż łącze Infinity Fabric zespalające bloki CCX i służące do synchronizacji pamięci podręcznej jest taktowane z prędkością pamięci RAM, powinno się to przełożyć na wzrost końcowej wydajności platformy. Całość zwieńczono natomiast funkcjami Precision Boost 2, Precision Boost Overdrive oraz XFR 2 Enhanced.
Istotą wszystkich wymienionych "dopalaczy" jest bardziej agresywne zwiększanie zegara. Teraz taktowanie powinno wzrastać nie skokowo, do wartości zależnych od liczby wykorzystanych rdzeni, ale płynnie, z uwzględnieniem wyłącznie temperatury i budżetu energetycznego. Działanie tej funkcji AMD obrazowało już przy okazji premiery generacji Raven Ridge, odnosząc się do Ryzena 5 1600, który pracuje z efektywną częstotliwością: 3,6 GHz - dla jednego lub dwóch obciążonych rdzeni; albo 3,4 GHz - dla od trzech do sześciu obciążonych rdzeni. Dla kontrastu, częstotliwość zegara taktującego w modelu Ryzen 5 2600X to 3,6 - 4,2 GHz, a poszczególne progi nie są ściśle narzucone. Co więcej, podobnie jak w starszej generacji, przy sprzyjających okolicznościach (temperatura, zużycie energii, itd.) modele "X" mogą poza zakres Precision Boost 2 wykraczać. Poprzednio algorytm ten był ograniczony do dwóch rdzeni. Teraz przyśpieszyć może każdy jeden rdzeń, z osobna, co w teorii powinno przełożyć się na zauważalnie częstsze i bardziej przewidywalne przyrosty mocy obliczeniowej, oczywiście zakładając, że układy mają pozostawiony jakikolwiek bufor na dalsze przetaktowanie. Fakt faktem ich domyślne zegary same w sobie są znacznie podbite, na tle poprzedników.
Nowe chipsety i chłodzenie:
Wraz z nowymi procesorami, z serii Ryzen 2000, AMD wprowadza na rynek chipset X470. Tańsze warianty B450 oraz A420 pojawią się później. Układy logiki z serii 400 nie są wymagane do obsługi nowych procesorów, wystarczy zaktualizować UEFI na obecnych płytach głównych, ale producent kusi obniżonym zużyciem energii i drobnymi usprawnieniami. Jakie są to usprawnienia? Tego nikt wprost nie powiedział. Za kulisami mówi się o zwiększonej wydajności gniazd USB 3.1 oraz SATA. Nic szczególnego, prawdę mówiąc.
Gdzieś pojawiły się też plotki, jakoby Ryzeny 2000 wymagały chipsetów serii 400 do uzyskania pełni swej wydajności. O tym jak jest w praktyce, przekonacie się na jednej z kolejnych podstron.
Tymczasem pozytywnie zaskakuje układ chłodzenia Wraith Prism, który to jednak, niestety, trafia tylko do pudełek z topowym Ryzenem 7 2700X, podczas gdy słabszym układom ponownie towarzyszy znany doskonale Wraith Spire (w wersji LED-owej lub nie, zależnie od modelu). Chłodzenie Wraith Prism ma system rurek cieplnych, wentylator o średnicy 90 mm i niezwykle efektowne podświetlenie, a ponadto może być bezpośrednio sterowane z poziomu aplikacji Ryzen Master. Jesteśmy niezmiernie ciekawi jak najnowszy radiator AMD wypadłby w porównaniu z ekonomicznymi zestawami wieżowymi, pokroju Cryorig M9A, LC-POWER Cosmo Cool LC-CC-95 czy SilentiumPC Spartan 3 PRO. Szkoda, że w chwili obecnej redakcja ITHardware nie dysponuje stosownym samplem. Trzeba będzie nadrobić, w niedalekiej przyszłości.
Pokaż / Dodaj komentarze do: Premierowy test procesora AMD Ryzen 5 2600X. Pinnacle Ridge wchodzi do gry