Samsung Galaxy S22 Ultra - Ekran
Wyświetlacz Galaxy S22 Ultra to idealny przykład tego, dlaczego tak bardzo cenimy sobie panele OLED - Samsung sięgnął tu po 6,8-calowy panel Dynamic AMOLED 2X o rozdzielczości 3088x1440 pikseli, odświeżaniu 120 Hz, zagęszczeniu pikseli na poziomie 500 ppi, szczytowej jasności na poziomie 1750 nitów i ze wsparciem dla HDR 10+, który oferuje najwyższą jakość obrazu (kontrast, czerń, kolory, kąty widzenia - zalety można mnożyć). Co więcej, panel jest zakrzywiony na boki, a wycięcie na kamerką przednią bardzo małe, dzięki czemu mamy wrażenie, że praktycznie cały przód jest ekranem (choć minimalne ramki są widoczne, szczególnie nieco większa dolna). To ekran, na który po prostu chce się patrzeć i to niezależnie od warunków - wspomniana jasność maksymalna pozwala na komfortowe korzystanie ze smartfona na zewnątrz nawet przy ostrym słońcu, ale z drugiej strony z minimalną możemy zejść naprawdę nisko, więc obsługa w ciemnym pomieszczeniu jest równie wygodna. Jakby tego było mało, możemy całkowicie polegać na jasności adaptacyjnej, automatycznie dopasowującej jasność do oświetlenia, bo spisuje się bez zarzutu.
W ustawieniach wyświetlacza znajdziemy zaś możliwość m.in. wyboru między trybem jasnym i ciemnym (ręcznie lub według harmonogramu), włączenia trybu większej jasności (jeśli nie korzystamy z jasności adaptacyjnej), dopasowania ustawienia trybu Always On Display, wyboru między adaptacyjnym odświeżaniem do 120 Hz i sztywnym 60 Hz, skorzystania z ochrony wzroku (adaptacyjnie lub z własnym harmonogramem i ustawieniami), zmiany balansu bieli (5 predefiniowanych trybów i możliwość zmiany suwaków RGB) i tryb kolorów (żywy lub naturalny), zmiany stylu i rozmiaru czcionki oraz powiększenia ekranu, a także wybrania preferowanej rozdzielczości ekranu, bo choć Galaxy S22 Ultra oferuje nawet WQHD, to część osób może zdecydować się na kompromis, czyli FHD+ (co ciekawe, domyślnie ustawione przez producenta) albo postawić na najniższe zużycie energii przy HD+.
Złego słowa nie można też powiedzieć o reakcji wyświetlacza na dotyk, bo przy każdym elemencie tego ekranu czujemy, że mamy do czynienia z modelem premium. Dotyczy to również czytnika linii papilarnych, który błyskawicznie i niemal bezbłędnie odczytuje nasze palce, nawet jeśli nie przyłożymy ich idealnie (jeśli chodzi o zabezpieczenia biometryczne, to do dyspozycji mamy też skanowanie twarzy) oraz rysika S Pen. Samsung przekonuje w materiałach promocyjnych, że to pierwszy smartfon Galaxy S z wbudowanym rysikiem i choć jest to teoretycznie prawda, bo w ubiegłorocznej edycji S Pen nie miał miejsca w obudowie, to wiele wskazuje na to, że to wciąż to samo urządzenie, co w serii Note, tyle że z nieco poprawionym czasem reakcji (opóźnienie 2,8 ms) i rozpoznawaniem pisma ręcznego.
Tak czy inaczej, wciąż mamy do czynienia z aktywnym rysikiem, który pozwala nie tylko na pisanie po ekranie i związane z tym opcje, jak wykonywanie odręcznych notatek (a także pisanie maili czy wiadomości) czy szkiców, ale i obsługę urządzenia gestami i przyciskiem - możemy w ten sposób robić zdjęcia, zrzuty ekranu, sterować muzyką, korzystać z Tłumacza Google czy wskaźnika w trybie DeX. Niezależnie od wybranej aktywności, S Pen spisuje się wyśmienicie i szybko doceniamy wygodę odręcznych notatek, korzystania w ten sposób z tłumacza, obróbki zdjęć, edycji tekstu i wszystkich aktywności, gdzie potrzebna jest duża precyzja.
Pokaż / Dodaj komentarze do: Dobre, bo… drogie? Czy Samsung Galaxy S22 Ultra ma tę moc?