Obudowę zapakowano w duże kartonowe pudło, pozbawione jakichkolwiek nadruków. Jedynie naklejka formatu A4 informuje o nazwie produktu i podstawowych cechach - ale brakuje choćby jednego zdjęcia. Zabezpieczenie zawartości jest bardzo dobre. Producent postawił na wypełniacz z pianki polietylenowej i czarny, przyjemny w dotyku woreczek. Z kolei dodatki nie odbiegają od niepisanego wzorca. Poza tytułową obudową w opakowaniu znajdziemy: kilkanaście opasek zaciskowych, dystanse oraz garść śrub. Wszystko to wrzucono do jednego woreczka. Instrukcja montażu jest w języku angielskim, jednak bazuje głównie na obrazkach - co raczej wyklucza problemy.
Pierwsze wrażenie? Bardzo pozytywne. Proste linie stylistyczne a’la lodówka z lekko ściętym czołem, gdzie wkomponowano wszystkie elementy panelu I/O. Front oraz top faktycznie wykonano w całości z aluminium. Powierzchnia cechuje się elegancko wyszczotkowaną fakturą i co ciekawe, realizacja jest typu unibody. Oznacza to, że okrycie wykonano z jednego płata aluminium, nawiniętego na stalowy szkielet, unikając załamania linii szczotkowania. Po obydwu stronach obudowy znajdują się wspomniane we wstępie panele ze szkła. Jest ono umiarkowanie przejrzyste, co klimatycznie tłumi ewentualne oświetlenie. Skrzynka niewątpliwie może się podobać.
Przechodząc do bliższych oględzin, oczom ukazują się subtelnie wkomponowane otwory wentylacyjne. Na froncie rozmieszczono je wzdłuż krawędzi, a na topie – asymetrycznie, po lewej stronie. Obydwa dołączone do kompletu wentylatory znajdują się w tym drugim miejscu. Ich niebieskie diody przebijają się przez perforację, co na pewno nadaje modelowi Gaming 986 nieco agresywniejszego charakteru – choć nie każdemu musi przypaść do gustu. Wentylatory, jak już wspominałem, nie posiadają żadnego sterowania. To akurat zaliczam na minus w sprzęcie tej klasy. Oczywiście 3-pinowe wtyczki wciąż umożliwiają kontrolę poprzez płytę…
Panel I/O skierowano ku górze, pod kątem 45 stopni. Pozwoliło to zmaksymalizować przestrzeń na chłodnicę, ale o tym więcej przy analizie wnętrza. Skupmy się najpierw na aspekcie eksploatacyjnym. Osoby trzymające komputer na podłodze z oczywistych przyczyn preferują gniazda umieszczone na topie, a osoby umieszczające jednostkę na biurku – na froncie. Tutaj mamy kompromis, mimo wszystko bliższy rozwiązaniu numer jeden. Kwestia gustu. Jeśli chodzi o rozmieszczenie złącz i przycisków – można było to zrobić lepiej. USB są nazbyt zagęszczone, a POWER łatwo pomylić z RESET. Są kształtowo identyczne, rozrzucone po dwóch przeciwległych stronach i tylko minimalnie różnią się rozmiarem.
Przypomnę raz jeszcze, że obydwa panele boczne wyprodukowano ze szkła hartowanego. Grubość paneli zastrzeżeń nie budzi, a sposób montażu jest standardowy – kwartet gumowych odbojników i szybkośrubki w takiej samej liczbie. Sposób tyleż sprawdzony co solidny, aczkolwiek niezbyt przystosowany od obsługi w pionie. Przed przykręceniem okien nie trzyma nic poza grawitacją, więc obudowę należy bezwzględnie położyć na jednym z boków. Inaczej niezmiernie łatwo o kontakt szyby z ziemią i jej uszkodzenie. Tutaj jednak LC-POWER nie wyróżnił się na tle konkurencji – a szkoda, bo ideałem byłoby zaimplementowanie zawiasów.
Temat wyglądu zewnętrznego wieńczy niewyróżniający się, wręcz ascetyczny tył i wtórujący mu spód. Na tyle widzimy perforację dla wentylatora 120 mm, siedem śledzi rozszerzeń i wycięcia dla płyty głównej oraz zasilacza. Zabrakło przepustów do przeprowadzenia węży od chłodzenia cieczą. Dodatek ten bywa wykorzystywany niezwykle rzadko, ale jego brak i tak należy potraktować jako niedopatrzenie. Z kolei na spodzie witają nas cztery niespełna centymetrowe nóżki z gumowym wkładem i otwory wentylacyjne dedykowane zasilaczowi. Te ostatnie przykryte są siateczkowym filtrem przeciwkurzowym, przyzwoicie gęstym, niestety jedynym w całej obudowie Gaming 986. Naturalnie demontaż filtra wymaga odwrócenia obudowy – co wynika po części z zastosowanego mechanizmu, a po części z niewielkiego prześwitu.
Pokaż / Dodaj komentarze do: Test obudowy LC-POWER Gaming 986 - aluminium i szkło hartowane za pół tysiąca