Demontaż boku z oknem odsłania całkiem przestronne wnętrze, pozwalające zamontować karty graficzne o długości do 420 milimetrów. Ponadto znajdziemy tutaj hit ostatnich miesiący, czyli piwniczkę dla zasilacza i dysków twardych. W przeciwieństwie do większości konkurentów, maskownica posiada dodatkowy otwór wentylacyjny dla nośników talerzowych, którego obecność jest dyskusyjna, gdyż zaburza minimalistyczny wygląd wnętrza, jednocześnie mając znikomy wpływ na temperaturę HDD. Przechodząc do tacki na płytę główną, w oczy rzuca się duży otwór ułatwiający instalację backplate'u schładzacza, a także liczne otwory do aranżacji okablowania. Wszystkie otwory mają oszlifowane krawędzie, a część z nich zabezpieczono dodatkowo gumowymi przepustami. Na przedłużeniu tacki zamontujemy dwa nośniki 2,5-calowe, co ostatnimi czasy jest dość powszechnym rozwiązaniem.
We wnętrzu Z9 Neo znajdziemy aż pięć wentylatorów o średnicy 120 milimetrów, w tym dwa podświetlane niebieskimi diodami LED. Poprzednie modele mogły się pochwalić tylko trzema jednostkami tłoczącymi w zestawie. I tak otrzymujemy po dwa wentylatory na froncie i topie, a także jeden na tyle. Sporym minusem jest fakt, że tylko ostatni z wyszczególnionych wentylatorów posiada wtyczkę 3-pin, podczas gdy pozostałe korzystają z Moleksa. Tak więc większa część baterii pracuje stale przy napięciu równym 12 V, co przekłada się na nieakceptowalnie wysokie natężenie hałasu. Co prawda Moleksa jest dość łatwo zmodyfikować poprzez zamianę kolejności przewodów, ale tak czy inaczej nie ma mowy o elastyczności jaką daje regulator. Widać wyraźnie, że Z9 Neo to konstrukcja dla maniaków wydajności, nie ciszy.
Zostawiając na chwilę powyższą wpadkę, przechodzimy do zatok 5,25 cala. Osoby korzystające z napędów optycznych lub innych urządzeń rozszerzających funkcjonalność obudów na pewno ucieszą się z obecności aż dwóch zatok w tym rozmiarze, które w razie potrzeby można wymontować, tworząc w ten sposób miejsce na większe chłodnice do LC. Obydwa przednie wentylatory można przenieść na front, przed maskownicę, co zwalnia miejsce dla chłodnic o grubości do 60 milimetrów. Wymaga to odrobiny finezji oraz zręczności, gdyż przestrzeń między frontem stalowej konstrukcji, a rantem piwniczki nieco ogranicza szkielet obudowy, aczkolwiek w dobie rozbudowanych układów LC montowanych w obudowach typu mATX, a nawet w ITX-ach, wszystko jest możliwe. Osoby niezainteresowane chłodzeniem cieczą też nie będą narzekać, gdyż brak klasycznych zatok dla nośników danych pozwala na swobodny przepływ powietrza tłoczonego przez przednie śmigła i bardzo pozytywnie wpływa na temperatury komponentów.
Kontynuując temat chłodzenia, kolejną chłodnicę umieścimy pod plastikowym topem. Zdjęcie górnej maskownicy wymaga wcześniejszego demontażu frontu i daje dostęp do dwóch 120-milimetrowych wentylatorów, które opcjonalnie można zamienić na chłodnicę w analogicznym rozmierze z rzędem śmigieł. Projektanci przewidzieli około 50 milimetrów miejsca.
Pozytywne odczucia wywołuje zdjęcie drugiego z paneli bocznych. Dwudziestomilimetrowa przestrzeń za tacką płyty głównej nie jest nadmiernie duża, ale ilość wolnego miejsca w zupełności wystarcza, aby sensownie ułożyć kable zasilające. Ponadto nie zapomniano o uchwytach ułatwiających spięcie okablowania plastikowymi opaskami.
Miłym akcentem jest uwzględnienie w wyposażeniu rzepowych opasek spinających główną wiązkę zasilającą 24 pin oraz kable panelu I/O. Na rewersie tacki montażowej, tuż pod wycięciem na backplate coolera, widać punkty montażowe dla adaptera pozwalającego zamontować w tym miejscu kolejny 2,5-calowy nośnik danych. Niestety adaptera nie ma w zestawie, a szkoda.
W najniższej części zlokalizowano wspominaną wcześniej piwniczkę. Odnajdziemy w niej zatoki dysków twardych oraz miejsce dla zasilacza. Klatkę nośników danych wyposażono w parę wyciszanych sanek umożliwiających montaż do dwóch dysków 3,5- lub 2,5-calowych. Wykorzystanie gumowych opasek niemal całkowicie wytłumia wibracje generowane przez nośniki talerzowe i zapobiega ich przenoszeniu na szkielet.
Klatka dla dysków dzieli piwniczkę na dwa obszary, z czego większy z nich zajmuje zasilacz. Całkowita głębokość większej części to około 23 centymetry, aczkolwiek przy zasilaczu dłuższym niż 18-19 centymetrów będzie problem z ułożeniem okablowania, które koliduje z klatkami dla dysków twardych. Miejsce wygospodarowane dla jednostki zasilającej zostało bardzo dobrze wytłumione. Przenoszeniu wibracji na szkielet obudowy zapobiegają cztery gumowe podkładki bezpośrednio pod PSU oraz duży pas pianki umieszczony na boku piwniczki.
Na koniec zostawiłem sobie wisienkę na torcie, czyli grubość blachy oraz sztywność konstrukcji. I może zabrzmi to dość dziwnie, ale mimo iż zastosowana blacha ma zaledwie od 0,48 do 0,51 milimetra grubości, sztywność całości jest imponująca. Konstrukcja nie jest chybotliwa, oczywiście lekko się przegina, jednak nie na tyle, aby mogło dojść do uszkodzenia jakichkolwiek podzespołów. Co więcej, obudowę wypełnioną podzespołami można swobodnie złapać za krawędź i bezproblemowo przenosić. Zalman Z9 Neo zawdzięcza to licznym przetłoczeniom oraz zastosowaniu wspomnianej wcześniej piwniczki na zasilacz i dyski twarde, która stanowi swoisty filar całej konstrukcji.
Pokaż / Dodaj komentarze do: Test obudowy Zalman Z9 Neo - Dobra zmiana?