Opakowanie i dodatkowe akcesoria
Tradycyjnie zacznijmy od opakowania i dodatkowych akcesoriów. Samo pudełko jest do bólu standardowe i wyróżnia się może jedynie kolorystyką łączącą czerń z żółtymi akcentami. Nas bardziej interesowało jednak, co oprócz telefonu znajdziemy w środku i już w tym aspekcie odczuć można pewne oszczędności, które musiał poczynić producent, chcąc dostarczyć na rynek tak atrakcyjnie wyceniony sprzęt. Nie uświadczymy tu bowiem żadnych słuchawek, choć zapewne większość osób posiada swoje, a do tego te dołączane do smartfonów przeważnie są kiepskiej jakości, więc raczej nie będziemy po nich płakać. Nie zabrakło jednak szpilki do otwierania tacki SIM, a na plus zaliczyć trzeba również etui dołączone do zestawu. To jest wprawdzie najprostszym silikonowym zabezpieczeniem, które zapewne kosztowało grosze (podobne znaleźć można w Xiaomi Redmi Note 5 czy flagowym Mi 8), ale mimo wszystko dobrze chroni telefon do momentu aż zainwestujemy w coś lepszego.
Wykonanie i wygląd
Pora przyjrzeć się wreszcie głównej gwieździe tej recenzji, czyli F1. Sprzęt robi pozytywne pierwsze wrażenie i choć design nie jest może nazbyt oryginalny, bo wpisuje się w typową stylistykę Xiaomi, to jednak produkt może się podobać. Otrzymujemy nowoczesną konstrukcję o wyraźnie odchudzonych ramkach, szczególnie tych nad i pod ekranem, ponieważ te boczne pogrubiane są przez czarne obramowanie wokół wyświetlacza. Oczywiście nie obyło się bez ostatniego krzyku mody, czyli wcięcia w górnej części ekranu, które w tym przypadku jest szerokie. Dobrze wyglądają także plecki urządzenia, które zaoblono przy krawędziach, dzięki czemu telefon bardzo dobrze leży w dłoni (pomaga też węższa konstrukcja z ekranem o proporcjach 18,7:9), a ich jednolita matowa powierzchnia prezentuje się elegancko. Co więcej, podwójne oczko aparatu z czerwonymi obramowaniami nadaje całości stylu, a dyskretne logo producenta w dolnej części nie bije po oczach.
Niemniej jednak, bliższe oględziny pokazują kolejne kompromisy, na jakie musiało zdecydować się Xiaomi. A mówię o zastosowanych materiałach, ponieważ plecki Pocophone F1 wykonane zostały z poliwęglanu, czyli po prostu plastiku. Zdajemy sobie sprawę, że w przypadku high-endowych urządzeń prym wiodą obecnie takie tworzywa jak szkło połączone z aluminiową ramką albo nawet bardziej szlachetne materiały jak ceramika, a metalowe obudowy spotykane są już na porządku dziennym nawet w modelach poniżej 1000 zł, ale wbrew pozorom plastik w F1 wyjątkowo się broni. Nie wygląda tanio i bardzo dobrze imituje matowy metal, a poza tym sięgnięcie po poliwęglan ma też swoje niezaprzeczalne plusy. Mieliśmy okazję testować ten produkt przez kilka tygodni i w tym czasie ten nie był przez nas oszczędzany, a mimo to wciąż wygląda praktycznie jak nowy i nie ma żadnych rys. Poza tym nie ma tendencji do mazania się tak jak szkło, nie zbiera odcisków palców i bardzo dobrze się czyści. To jednak nie koniec jego atutów, ponieważ materiał ten jest trwalszy w trakcie upadków (co sprawdziliśmy w praktyce), a na dodatek nie ma tendencji do nagrzewania się, więc komfortowo możemy trzymać go w dłoniach, nawet w czasie długich sesji z grami. Argumenty te z pewnością okażą się niewystarczające dla niektórych użytkowników, ale w naszych oczach zastosowane przez producenta tworzywo trudno uznać za minus, szczególnie w tej półce cenowej.
Pozostałe kwestie to już branżowe standardy, ponieważ na froncie znajdziemy szkło 2.5D, gdzie w górnej części wyróżnia się wspominany już notch. Ten kontrowersyjny element stanowi dom dla przedniego aparatu, sensorów światła i zbliżeniowego, głośnika oraz dedykowanego sensora wraz z czujnikiem podczerwieni, które służą do rozpoznawania twarzy. Co ciekawe, nie zabrakło też diody powiadomień, ale ta znajduje się pod, a nie, jak przeważnie to bywa, nad ekranem. Przód pokryto szkłem Gorilla Glass 3 wykonanym przez Corning, zabezpieczonym dodatkowo warstwą oleofobową, co zapewnia dodatkową odporność na zarysowania i zabrudzenia. Przedni panel, oddzielony od plastikowej obudowy srebrną ramką, dodaje całości uroku. Plastikowy tył, w naszej wersji niebieski, poza wspomnianymi już elementami zawiera też czytnik linii papilarnych umieszczony zaraz pod aparatem (oba elementy wkomponowano na jednolitej czarnej podstawie). Z lewej strony umieszczono zaś tackę SIM (hybrydowy slot na dwie karty SIM lub jedną + microSD), a z prawej znajduje się typowy zestaw przycisków Power i do regulacji głośności (odrębne zamiast belki) - te pracują bardzo dobrze, mają wyczuwalny klik i nie są zbyt twarde, ani gąbczaste. Dolna krawędź to gniazdo USB typu C oraz grille głośnikowe/mikrofonowe, a górna zawiera mikrofon oraz, co niezmiernie cieszy, tradycyjne złącze słuchawkowe minijack 3,5 mm.
Poza zastosowaniem tańszych materiałów, trudno cokolwiek zarzucić Pocophone F1 w temacie jakości wykonania. Tworzywa są trwałe i odporne na mechaniczne uszkodzenia, spasowanie elementów stoi na wysokim poziomie, nic nie trzeszczy, a nie uświadczymy też zbędnych szpar czy innych niedoskonałości. Jak na telefon za 1500 zł, design i wykonanie Pocophone F1 ocenić trzeba dobrze, jeśli nie bardzo dobrze, choć nie da się ukryć, że nie ma on startu do typowych flagowców Samsunga, Apple czy Oppo, ale również takich modeli jak często porównywany OnePlus 6 czy Xiaomi Mi 8. Trzeba jednak pamiętać, że F1 jest tańszy nawet od tych „tanich flagowców” o jakieś 800-900 zł (w polskiej dystrybucji), więc mówimy o naprawdę dużej różnicy, która sprawia, że Pocophone będzie dla wielu osób zdecydowanie bardziej kuszący. Poza tym, możemy zdecydować się na nieco droższą, ale i bardziej stylową i wytrzymalszą wersję Armoured Edition, która z tyłu zamiast plastiku ma Kevlar firmy DuPont. Ten przypomina włókno węglowe i jest miękki (lekko gumowany) oraz przyjemny w dotyku. Na duże pochwały zasługuje też ergonomia, ponieważ z telefonu korzysta się bardzo komfortowo, nawet jedną ręką i wygodnie oraz pewnie leży on w dłoni.
Wyświetlacz
Pocophone F1 wyposażono w duży, bo 6,18-calowy ekran IPS o rozdzielczości Full HD+ (2246 x 1080 pikseli) i proporcjach 18,7:9. Ten oferuje typową jakość dla tego typu matrycy, co oznacza nasycone kolory i bardzo dobre kąty widzenia. Zagęszczenie pikseli na poziomie ponad 400 ppi (dokładnie 403) gwarantuje ostry obraz, choć oczywiście nie należy do najwyższych na rynku. Zarówno maksymalna jasność (ta sięga blisko 500 nitów), jak i jej minimalna wartość (ok. 2 nitów), sprawiają, że korzystanie z telefonu w słoneczny dzień oraz w nocy nie nastręcza żadnych problemów. Poza tym, testowany przeze mnie egzemplarz pochwalić mógł się równomiernym podświetleniem i brakiem jego zauważalnych wycieków (podobno jest to probem sporej części egzemplarzy, które trafiły na rynek, ale Pocophone twierdzi, że jest to problem software'owy i szykuje łatkę). Kolory są intensywne, choć nie przesadzone (jak ma to miejsce choćby w samsungowych AMOLED-ach), a ich odwzorowanie jest przyzwoite.
Ekran precyzyjnie reaguje na dotyk, a suwanie po nim palcem jest przyjemne. Nie zabrakło trybu czytania (redukuje emisję niebieskiego światła), opcji zmiany temperatury kolorów (na cieplejsze lub chłodniejsze) czy też kontrastu, gdzie domyślnie otrzymujemy automatyczny, ale możemy zmienić go na zwiększony lub standardowy. Żeby jednak nie było zbyt różowo, muszę się przyczepić do kilku kwestii. Po pierwsze, Xiaomi, jak często ma w zwyczaju, zapomniało o polaryzacji pionowej ekranu, przez co korzystając z ekranu w okularach przeciwsłonecznych nie dostrzeżecie na ekranie kompletnie nic (w poziomie wszystko jest w najlepszym porządku) - podobny problem występował choćby w Redmi Note 5. Kolejną irytującą przypadłością związaną z ekranem, a konkretniej z notchem, jest jego kiepska implementacja. Ten jest bowiem tak szeroki, że nie pozwala na wyświetlanie powiadomień na górnej belce, przez co początkowo zdarzało nam się przeoczyć wiadomości. Na koniec trzeba też dodać, że telefon nie obsługuje zabezpieczeń DRM typu Widevine L1, przez co oglądanie filmów w serwisach streamingowych takich jak Netflix możliwe jest jedynie w rozdzielczości SD (540p). Wbrew pozorom jest to jednak dość powszechna przypadłość i cierpią na nią też inne high-endowe modele (jak np. Xiaomi Mi 8 czy OnePlus 5), więc jest kilka sposobów na obejście tego problemu. Koniec końców, ekran w Pocophone F1 jest naprawdę dobry, choć nie rewelacyjny i na pewno odstaje od droższych konkurentów w paru aspektach (OLED-y mają jednak przewagę w kilku kwestiach).
Pokaż / Dodaj komentarze do: Test Pocophone F1 - czy to prawdziwy zabójca flagowców?