Battlefield V – recenzja
Seria Battlefield rozpoczęła swój żywot z przytupem, od razu stając się ulubieńcem fanów wojennych strzelanin. Battlefield 1942, wydany w 2002 roku, pokazał większe mapy, skalę działań i lepsze zniszczenia niż jakakolwiek gra konkurencji. Na tym fundamencie zbudowano popularność serii, która swój szczyt, według wielu, osiągnęła przy nieco luźniejszym, bardziej rozrywkowym Bad Company 2 (2010). Od lat Battlefield to jednak gra poważna, szukająca sposobu, by stale się rozrastać, zachowując przy tym imponujący system zniszczeń, jak najpiękniejszą grafikę i – co najważniejsze – konkurować z Call of Duty. Czy Battlefield V, który powraca do dawno nie odwiedzanych przez cykl realiów II wojny światowej, jest krokiem w dobrą stronę? Wiele wskazuje na to, że tak.
Battlefieldowi V bliżej do bycia „skórką” dla Battlefielda 1, niż do nowej gry.
Single player – wciąż żywy
Battlefield V na pewno zadowoli tych, którzy – kupując strzelaninę multiplayerową – oczekują od niej także kilku godzin kampanii dla jednego gracza. Podczas gdy COD: Black Ops IIII całkowicie odeszło od zadowalania samotników, BFV wciąż rozumie, że nawet najbardziej zagorzali strzelcy wyborowi potrzebują czasem opuścić serwer. „Historie Wojenne” to cykl trzech niezależnych minihistorii, które pozwalają nam wcielić się w losy żołnierzy walczących na różnych frontach II wojny światowej. Pomysł ten obecny był już w poprzedniku, Battlefield 1 (tyle tylko, że tam obserwowaliśmy fronty I wojny światowej), ale stanowił jeszcze stosunkowo nieduży dodatek. Battlefield V rozbudowuje ten pomysł, skutecznie gra na emocjach i oferuje dłuższą zabawę. W taki sposób możemy nie tylko poznać specyfikę broni i map, które będą na nas czekać w multiplayerze, ale i zakosztować się w nieco zapomnianych przez historię bitwach. Wiem, że są osoby, którym nigdy nie znudzi się odgrywanie lądowania aliantów w Normandii czy bitwy pod Stalingradem, jednak to, że DICE postawiło na dużo mniej popularne potyczki, uważam za największy plus całej gry... choć ogólnie trudno uznać ją za skończony produkt. Dla wielu osób kampania single player może okazać się też zbyt żmudna i pełna błędów (zwłaszcza w sztucznej inteligencji wrogów), ale bez niej Battlefield V byłby w sumie tylko aktualizacją Battlefielda 1. Dlatego warto cieszyć się choćby z tego, że gra pozwoli nam pojeździć na nartach w Norwegii, chwycić tam za karabin i obserwować piękną zorzę polarną. Takimi widokami da się naprawdę dużo nadrobić.
Ile gry w grze?
Zadajmy sobie jednak podstawowe pytanie: czego od serii chcieli gracze? Jeżeli wielkiej strzelaniny, pełnej wybuchów, to właściwie ją dostali. Jeżeli czegoś nowego i rewolucyjnego, to niestety nie – Battlefieldowi V bliżej do bycia „skórką” dla Battlefielda 1, niż do nowej gry. Mimo tego, w tych realiach, w takiej oprawie i z tyloma osobami na serwerze, każda potyczka bawi, cieszy, działa. Trzeba jednak wiedzieć, że osiem map do multiplayera i cztery minikampanie fabularne to zwyczajnie mały zestaw. Tym bardziej, że pojawienie się najciekawszego trybu – Battle Royale – zapowiedziano dopiero na marzec 2019. Decydując się na zakup Battlefield V, w tym momencie staniecie w rozkroku. Z jednej strony będzie to naprawdę piękna strzelanina, świetnie powracająca do realiów najsłynniejszego konfliktu świata. Z drugiej okaże się, że samo granie jest bardzo podobne do tego, co oferowano nam w poprzednich latach, a by zobaczyć wszystko, co gra ma do zaoferowania, wcale nie trzeba spędzać z nią wiele czasu. Nawet czwarta minikampania będzie dodana przy którejś z kolejnych aktualizacji. Mówiąc, krótko DICE powtarza te same błędy co przy Star Wars: Battlefront I i II, które były grami ze świetnym światem i emocjonującym strzelaniem, ale zbyt szybko kończyła się ich zawartość. Nie da się też nie zauważyć, że tym razem liczba błędów, glitchy i ogólnych problemów technicznych jest zwyczajnie zbyt duża, by produkcja mogła walczyć o najwyższe oceny. Dodam jeszcze, że zapowiadany tryb kooperacji również nie jest dostępny w momencie premiery... cała marka albo rozchodzi się firmie w szwach, albo zwyczajnie wypuszczono grę zbyt szybko. Od kolejnego z rzędu Battlefielda mamy prawo oczekiwać o wiele więcej.
Pokaż / Dodaj komentarze do: Battlefield V – Recenzja gry i test wydajności kart graficznych