Assassin’s Creed Origins okazało się być tym, czego asasyński cykl potrzebował, czyli gruntownym przebudowaniem mechanik gry, które przez dziewięć poprzednich odsłon (wliczając w to jedynie te z głównego nurtu) zostały wyeksploatowane do cna. I choć wiele osób już postawiło na serii krzyżyk, to wyprawa do Egiptu przywróciła jej dawną świetność, dając nadzieję na zupełnie nowe otwarcie. Niestety kiedy okazało się, że Ubisoft zamierza wrócić do corocznego cyklu wydawniczego (teraz wiemy już, że nie na stałe, bo za rok znów odpoczniemy od Assassin’s Creed), zapowiadając Odyssey, obawy powróciły, a deweloper musiał mierzyć się z oskarżeniami o skok na forsę graczy, którzy byli zachwyceni Origins. Tymczasem prawda leży gdzieś pośrodku - owszem, nie da się przygotować tak dużej gry od podstaw w zaledwie rok, więc prace nad tą częścią trwały... 3 lata i odpowiadała za nie ekipa Ubisoft Quebec, czyli studio, które ostatnio miało wolne, a wcześniej przygotowało Assassin's Creed Syndicate. Na ile więc Odyseja jest odgrzewanym kotletem sprzed roku, a na ile zupełnie nowym daniem (i czy równie smacznym)? Przez ostatni tydzień miałem okazję spędzić z grą kilkadziesiąt godzin pozwalających na ukończenie wątku głównego oraz tony zadań pobocznych i choć w grze wciąż czeka na mnie wiele atrakcji, to mogę już podzielić się z Wami moim zdaniem na temat Assassin’s Creed Odyssey.
Assassin`s Creed rok po niezwykle udanej wyprawie do Egiptu, tym razem zabiera nas do Starożytnej Grecji. Czy jest to równie udana wycieczka?
Wbrew temu co sugeruje zwiastun, w grze otrzymujemy angielski dubbing z polskimi napisami
Nie będę owijał w bawełnę i już na wstępie powiem, że nowy Assassin całymi garściami czerpie z poprzednika i pod względem technicznym czy zawartych w grze mechanik mamy do czynienia z powtórką z rozrywki. Nie oznacza to jednak, że brakuje tu nowości, ponieważ twórcy w jeszcze większym stopniu postawili na transformację serii w pełnoprawne RPG w otwartym świecie. Tym samym, Odyssey jeszcze bardziej przypomina Wiedźmina 3 (i to na wielu płaszczyznach), ale gołym okiem widać też inspiracje, takimi tytułami jak Metal Gear Solid V, Śródziemie: Cień wojny czy The Legend of Zelda: Breath of the Wild. Czy to źle? Wręcz przeciwnie, osobiście uważam kierunek obrany przed rokiem za trafny, a wzorowanie się na najlepszych produkcjach, jeśli tylko jest przemyślane i nie polega na bezmyślnym kopiowaniu (jak często ma to teraz miejsce w przypadku gier battle royale), to w tej branży normalka.
Niemniej, nie podzielam ogromnego entuzjazmu, jaki towarzyszy wielu recenzentom wystawiającym Assassin’s Creed Odyssey oceny bliskie ideału. W moim odczuciu nie wszystko zagrało tu jak należy i miejscami twórcy przesadzili (nie zawsze więcej oznacza lepiej), część aspektów od lat wymagających poprawy została nietknięta, a do tego mocno kuleje warstwa fabularna. Nie wyprzedzajmy jednak faktów, ponieważ wszystkiego dowiecie się podczas dalszej lektury. Dodam tylko, że recenzowana przeze mnie wersja przeznaczona była na konsolę Xbox One, a ja ogrywałem ją na najmocniejszej wersji tego sprzętu, czyli Xbox One X.
Pokaż / Dodaj komentarze do: Recenzja Assassin`s Creed Odyssey. Najlepsza odsłona czy odgrzewany kotlet?