Nie wiem czy o tym wspominałem, ale ROG Strix XG35VQ jest największym monitorem w tej rodzinie produktów, przez co jego opakowanie to istny kolos. Karton mierzy aż 971 x 601 x 297 mm. Jednocześnie zachowano jednak typową dla linii Republic of Gamers konwencję, mianowicie czarne tło, przełamywane licznymi logotypami i zdjęciami produktu. Ponadto, nie zabrakło miejsca na podstawowe specyfikacje, choć wyrażono je wyłącznie w formie graficznej. Po otwarciu kartonu, oczom ukazuje się pełniący rolę stopy trójnóg, z akrylowym przeźroczem pozwalającym wyświetlić na blacie biurka logo ROG, a także sam monitor, zewnętrzny zasilacz o mocy 90 W, komplet kabli transmisyjnych (DP, HDMI, USB 3.0) oraz krótka dokumentacja. Zestaw zabezpieczono w klasyczny sposób, styropianowymi okładzinami i dużą ilością folii. Summa summarum producent dostarcza wszystko to, co niezbędne, a dodatkowo dobrze to zabezpiecza. Tym niemniej, patrząc na cenę produktu, chciałoby się otrzymać coś ekstra, choćby jakieś opcjonalne przeźrocza, z innymi kształtami. Tu tego, niestety, brakuje.
Przygotowanie monitora do pracy jest dziecinnie proste. Ogranicza się bowiem do połączenia stopy z fabrycznie zainstalowanym ramieniem, przy pomocy pojedynczej szybkośrubki, wyjściowo umieszczonej w gwincie - dodam. Później wystarczy tylko zaślepić mechanizm wspomnianym w poprzednim akapicie przeźroczem. Skompletowane urządzenie prezentuje się natomiast, nie bójmy się tego słowa, rewelacyjnie. To za sprawą udanego, moim zdaniem, połączenia wysokiej klasy tworzywa sztucznego w kolorze grafitowym i quasi-bezramkowej matrycy (faktyczna szerokość "martwego pola": 7 - 8 mm), z nieco industrialną, lecz nie odpustową podstawą. Zastosowane materiały to najwyższa liga, spasowanie zaś nie budzi żadnych zastrzeżeń. Tym samym ROG Strix XG35VQ jest jednym z najlepiej wykonanych monitorów, jakie dane mi było widzieć. Jedynie powłoka matrycy może uchodzić za dyskusyjną. Warstwy antyodblaskowe stosowane przez AUO przeważnie nie są zbyt ziarniste, co poprawia wizualne aspekty obrazu, kosztem lekkich odbić światła. W testowanym modelu matowość jest jeszcze mniejsza, a refleksy - bardziej widoczne. Cóż, ocena zależy od preferencji.
Sterowanie składa się z czterech przycisków i dżojstika, usytuowanych tuż za prawą krawędzią urządzenia, z czego jeden przycisk pełni wyłącznie rolę włącznika/wyłącznika. Przyciski są duże i mają wyczuwalną informację zwrotną. Dżojstikowi natomiast, w moim odczuciu, brakuje nieco precyzji. Przede wszystkim chodzi on zbyt lekko, przez co, chcąc go wcisnąć, można nieopatrznie zmienić kierunek (opcję). Ale na samą responsywność narzekać już nie wypada. Przechodząc do podstawy, na pochwałę zasługują bardzo szerokie możliwości regulacji. Ekran ma bowiem modyfikowalne nachylenie, w przedziale 25 st., a także daje się obrócić, do 50 st. w obydwie strony. Co więcej, producent umożliwił także zmianę wysokości, maksymalnie o 10 cm. Wprawdzie mechanizmy mogłyby stawiać nieco większy opór, szczególnie ten odpowiedzialny za regulację wysokości, ale już w kwestii ich płynności ciężko mieć jakieś zastrzeżenia. Jeśli zaś chodzi o stabilność konstrukcji, ponownie, ciężko mieć jakieś zastrzeżenia, ale też trudno byłoby oczekiwać nadmiernej chybotliwości po sprzęcie o masie całkowitej 12,2 kg, przy samej podstawie liczącej sobie circa 3,5 kg.
Zwieńczeniem całości jest umieszczony równolegle do matrycy panel wejść i wyjść, do którego, nawiasem mówiąc, ASUS dostarcza estetyczną zaślepkę. Na panelu tym znajdziemy złącze DisplayPort 1.2, dwa HDMI (po jednym 2.0 oraz 1.4), analogowe audio, dwa gniazda USB 3.0 oraz, co oczywiste, złącza zasilania. Trochę szkoda, że w monitorze tej klasy przyoszczędzono na jednym ze sterowników HDMI. Ponadto, umiejscowienie koncentratora USB 3.0 jest, delikatnie ujmując, niezbyt wygodne. Wreszcie, nie każdemu przypadnie do gustu wyrzucenie zasilacza na zewnątrz, który to jednak, pomimo mocy znamionowej aż 90 W, ma objętość porównywalną z póltorakrotnością paczki papierosów, a więc nie jest zbyt duży. Mnie osobiście zabrakło też wbudowanych głośników. Jak pamiętamy, wywołany we wstępie model Designo MX34VQ ma świetny, jak na realia monitorów, system audio od Harman Kardon. Tymczasem nowy ROG Strix XG35VQ nie dysponuje jakimkolwiek źródłem dźwięku, pomijając gniazdo słuchawkowe. Z doświadczenia wiem, że gracze bardzo często korzystają ze słuchawek, po głośniki sięgając ledwie sporadycznie, np. do odtwarzania dźwięków systemowych. W takim wypadku kolejny zakup (głośników) i tak okazuje się niezbędny. Szkoda.
Pokaż / Dodaj komentarze do: Test monitora ASUS ROG Strix XG35VQ – Jaaakie to wieeelkie