Test monitora Gigabyte Aorus FI27Q, czyli nowej wersji popularnego AD27QD

Test monitora Gigabyte Aorus FI27Q, czyli nowej wersji popularnego AD27QD

Gry (165 Hz/FreeSync i HDR)

Chyba nie będzie żadnym zaskoczeniem, jeśli stwierdzimy, że pod względem odwzorowania obrazu w ruchu, model Aorus FI27Q wypada bardzo podobnie do swojego poprzednika, czyli bardzo dobrze, szczególnie jak na zastosowany typ matrycy. Co prawda panele TN pod względem czasu reakcji nie mają sobie równych (choć LG posiada już matryce IPS, gdzie wynosi on 1 ms, ale nie mieliśmy jeszcze okazji ich testować), ale IPS ma przewagę w każdym innym aspekcie, więc o ile nie jesteśmy graczami nastawionymi tylko na kompetytywną rozgrywkę, którym nie zależy na jakości kolorów itd., to powinniśmy docenić korzyści, jakie niesie ze sobą ten wyświetlacz. To praktycznie najszybszy IPS z jakim mieliśmy do czynienia w monitorach dedykowanych desktopom (w laptopach recenzowaliśmy już panele IPS 240 Hz, a lada moment zadebiutują pierwsze tego typu matryce 300 Hz). Efekt ghostingu jest więc naprawdę niewielki, a jedyne czego można się tu przyczepić, to lekki artefakt overshoot już na drugim z trzech poziomów dopalacza (Overdrive). Sytuację można jeszcze dodatkowo poprawić włączać tryb Aim Stabilizer, czyli stroboskopowe podświetlenie. Wiąże się to jednak z większym zmęczeniem wzroku, a także dużym spadkiem jasności maksymalnej, w okolice 150 nitów.    

FreeSync

Zdziwiło nas nieco, że monitor nie otrzymał certyfikatu FreeSync 2 HDR, pomimo że zdaje się spełniać wszystkie warunki, a ponadto testowany przez nas niedawno Aorus CV27F mógł się takowym pochwalić. Otrzymujemy tu więc standardową technikę synchronizacji adaptacyjnej, czyli FreeSync, którego zakres odświeżania, odpowiedzialnego za eliminowanie efektu rozrywania obrazu i stutteringu, wynosi 48-165 Hz, zarówno przy wykorzystaniu interfejsu HDMI, jak i DisplayPort. Dolny próg nie jest może zbyt niski, ale nie możemy narzekać, ponieważ monitor wspiera technikę kompensacji spadków płynności (ang. Low Framerate Compensation - LFC), która poprawia płynność działania monitora poniżej 48 kl./s poprzez duplikowanie klatek, kiedy ich liczba spada poniżej minimum dla FreeSync. Warto też dodać, że monitor jest w pełni kompatybilny z G-Sync (otrzymał certyfikat NVIDII) i nie ma problemów z obsługą Adaptive-Sync na kartach graficznych GeForce, co zaliczyć trzeba jako dodatkowy atut.    

HDR

Wypada też powiedzieć parę słów o wsparciu HDR, ale w gruncie rzeczy nie bardzo jest o czym. Gigabyte w swoich monitach oferuje jedynie najbardziej podstawową obsługę tego standardu (VESA DisplayHDR 400), więc efekt jest subtelny i jeśli ktoś poważnie myśli o szerokim zakresie tonalnym, to musi zdecydować się na model o wyższej szczytowej jasności. Trzeba jednak cały czas mieć na uwadze, że technologia ta w przypadku PC, w tym Windows 10, wciąż pozostawia sporo do życzenia i potrafi zaskakiwać nieprzewidywalnymi problemami.

Obserwuj nas w Google News

Pokaż / Dodaj komentarze do: Test monitora Gigabyte Aorus FI27Q, czyli nowej wersji popularnego AD27QD

 0