Wygląd zewnętrzny i wykonanie
Pod względem designu i jakości wykonania Aorus FI27Q wypada identycznie jak jego poprzednik, czyli Aorus AD27QD. Zamiast się więc powtarzać, zainteresowanych odsyłamy do tamtej recenzji, gdzie znajduje się szczegółowe omówienie. Tutaj wystarczy napisać jedynie, że mamy do czynienia ze stricte gamingową konstrukcją o agresywnym wzornictwie, co powinno przypaść do gustu graczom lubującym się w tego typu klimatach, ale osoby preferujące bardziej stonowany design mogą nieco kręcić nosem. Pochwalić trzeba za to bardzo cienkie ramki wokół ekranu i jakość wykonania, w tym zastosowanych tworzyw (połączenia matowego z błyszczącym plastikiem). Miłośnicy podświetlenia ucieszą się natomiast z systemu RGB Fusion 2.0, który pozwala na synchronizację iluminacji z innymi peryferiami i podzespołami kompatybilnymi z tą technologią.
Na szczególne pochwały zasługuje ergonomia monitora, ponieważ Gigbyte nie tylko nie zapomniał o wsparciu dla standardu VESA, ale i zastosował solidne ramię z podstawą (te elementy wykonane są ze stali) umożliwiające regulację ekranu praktycznie w każdej płaszczyźnie. Możemy zmienić wysokość (sprzęt możemy podnieść o 130 mm), wykonać obrót o 20° w obie strony, pochylić ekran w zakresie 26° (od -5° do +21°), a nie zabrakło nawet trybu portretowego, czyli zmiany orientacji z poziomej na pionową (obrót o 90°). Każdy element regulacji działa niezwykle płynnie i nie wymaga szarpania się z mechanizmem, jednocześnie stawiając taki opór, że nie musimy obawiać się o przypadkowe zmiany ustawień za sprawą lekkiego trącenia ekranu czy innego elementu.
Zmianie nie uległ także panel wejść i wyjść, gdzie znajdziemy złącza DisplayPort 1.2, dwa HDMI (oba w wersji 2.0), dwa analogowe audio minijack (wejście na mikrofon i słuchawki), dwa gniazda USB 3.0 (plus USB typu B, które wyprowadzamy do komputera i co ważne, bez niego nie zadziała dedykowana aplikacja systemowa zastępująca tradycyjne OSD) oraz oczywiście gniazdo zasilania. Szkoda jednak, że producent nie skorzystał z okazji wprowadzenia zmian w tym zakresie i np. wyprowadzenia części portów (w szczególności USB) z boku monitora, na czym zyskałaby ergonomia. Na plus zaliczyć trzeba jednak zasilacz zintegrowany w obudowie urządzenia i choć zewnętrzne kostki łatwiej wymienić na wypadek usterki, to jednak takie rozwiązanie uznawane jest dość powszechnie za bardziej pożądane. Generalnie jakość wykonania, zastosowanych tworzyw i spasowania elementów Aorus FI27Q to najwyższa półka, co po części uzasadnia też wyższą cenę tego monitora w stosunku do niektórych konkurentów o podobnych parametrów.
Pokaż / Dodaj komentarze do: Test monitora Gigabyte Aorus FI27Q, czyli nowej wersji popularnego AD27QD