#4 INSIDE
O INSIDE przed premierą nie wiadomo było tak naprawdę nic. Na zeszłorocznym E3 zaprezentowano jedynie niewiele sugerujący fragment, a jednak gra z miejsca wywróciła (jakkolwiek na krótko) gamingowy świat do góry nogami. Swego czasu bardzo chciałem dać szansę LIMBO, poprzedniej niezależnej grze duńskich developerów z Playdead i nie byłem w stanie się w nią wczuć - pomimo, że bardzo chciałem ją pokochać (stało się tak dopiero przejściu INSIDE).
INSIDE z kolei od razu mnie zahipnotyzował. Bez dwóch zdań grę mógłbym nazwać Another World naszych czasów – na dodatek wymieszaną ze szczyptą dystopii Orwella i Hitchcocka z „Północ-Północny Zachód” i okraszona enigmatyczną onirycznością oraz pewną dozą bezpruderyjnej brutalności. Na poziomie mechanicznym jest to gra z elementami symulatora chodzenia ze specyficznym stylem graficznym z niezwykle niskim nasyceniem barw i minimalistyczną oprawą dźwiękową. W przeciwieństwie jednak do innych gier tego typu, INSIDE nigdy nie lekceważy siły sprawczej gracza, angażując go w niezwykle surrealistyczne interakcje. Ważnym elementem rozgrywki są także elementy zręcznościowo-logiczne, zachęcające do niekonwencjonalnego myślenia.
Wiele osób nie cierpi gier indie i bardzo alergicznie reaguje na nie, hejtując je dla zasady i posądzając o jechanie na nostalgii zazwyczaj zakamuflowanej w jakimś niby-znajomym ale troszkę przekształconym stylu graficznym. Z drugiej strony jest pewne grono osób, które bezkrytycznie tego typu produkcje. Ja z kolei na ogół mam wrodzony dystans do wszelkich zjawisk objętych szumem medialnym i okazuje im sporą dozę nieufność. Z drugiej jednak strony jestem wielkim fanem starożytnej idei Konfucjusza zwanej merytokracją - docenianiem wartościowości bez uprzedzeń, ale bez brania jej za pewnik.
INSIDE – jak dobry film artystyczny zaczyna się od wrzucenia widza znienacka w pewien specyficzny, starannie wykreowany nastrój bez uprzedzania ani sugerowania co nastąpi potem. Gra w organiczny sposób płynnie tka pozbawioną słów narrację, przechodząc od atmosfery zaszczucia by później stawić nas w pozycji z której mamy nad otoczeniem kontrolę. Ta zależność między kontrolą a jej brakiem stanowi główną oś gry. INSIDE w unikatowy sposób zaburza prostolinijną narrację przez rozmywanie zależności między „przodem” a „tyłem”. Parafrazując wybitnego reżysera Roberta Bressona – jest to tytuł, którego najpierw trzeba „poczuć” zanim będzie próbowało się go „zrozumieć”.
#3 Gears of War 4
Gears of War 4 to być może biorąc pod uwagę kampanię dla jednego gracza i tryb multiplayer (w ujęciu rywalizacyjnym i kooperacyjnym) - najbardziej kompletna gra tego roku. Poza tym, developerom z The Coalition już nawet na Xbox One udało się zrobić z najnowszych Gearsów techniczne arcydzieło. Jeśli posiadacie PC z Windows 10, to także jeden z najlepszych portów gry AAA na komputery osobiste od lat. No i co z tego, że gra jest odtwórcza? W generacji, gdy nawet trudno o bezpretensjonalne „bezmózgie” gry akcji, Gearsy 4 - pomimo pozornego braku oryginalności - przypominają o tym, jak bardzo brakowało porządnych doznań tego typu przez ostatnich kilka lat.
Debiutujący przy pełnoprawnej odsłonie jednej z najbardziej znanych strzelanin TPP Kanadyjczycy w całkiem udany sposób znaleźli złoty środek pomiędzy szacunkiem do historii a nowymi elementami rozgrywki (nie każdy z nich musi przypaść do gustu ale brawo za starania). Gears of War 4 zarówno reprezentuje głęboki powrót do korzeni, jak i jednocześnie doprawia go szczyptą nowości, a na dodatek nie boi się podkręcić poziomu trudności do niebotycznego stopnia. To bez wątpienia najtrudniejsze Gearsy w historii.
Gears of War 4 to mroczna, brutalna gra z bardzo dobrym modelem strzelania i ciekawymi przeciwnikami, a co najważniejsze - rzadko odrywająca nas od akcji i wplatająca skryptowane sekwencje jedynie okazjonalnie i na bardzo krótko. Kampania jest należycie długa i wraz z naprawdę „mięsistym” trybem multiplayer i co-op daje poczucie produktu kompletnego. Od strony fabularnej wprowadzono szereg nowych postaci o zupełnie innym stylu bycia co Marcus Fenix i Dominic Santiago ze starej trylogii, a dzięki temu The Coalition uchyliło sobie furtkę do poszerzania fabuły uniwersum na niezwykle szeroką skalę, redukując stereotypowe machismo, z którym już niewiele dało się po Judgement zrobić.
Najnowsze Gearsy to obowiązkowa pozycja dla każdego fana strzelanek, która powinna wpasować się jednocześnie w gusta osób wymagających od kampanii fabularnej iście kinowego rollercoastera doznań, jak i graczy lubujących się w sieciowych potyczkach i uwielbiających współpracę ze znajomymi. Minęły już ponad 3 lata od początku bieżącej generacji, a tytułów oferujących tak wiele zawartości w jednej „paczuszcze”, a szczególnie na takim poziomie.
#2 Forza Horizon 3
Forza Horizon to seria gier wyścigowych, która wyleczyła mnie z postępującej awersji do „ścigałek”, a szczególnie tych nieco poważniejszych, w wydaniu „torowym”. O ile kiedyś uwielbiałem Gran Turismo i Forzę Motorsport, to z biegiem czasu całkowicie wyścigi w tym wydaniu mi zbrzydło, a wraz z tym przeszła mi ochota na elektroniczną motoryzację w jakimkolwiek wydaniu. Wtem właśnie wyszedł pierwszy Horizon i z miejsca mnie kupił zarówno ideą rozgrywki, rozmachem, jak i niepowtarzalnym klimatem i prześliczną oprawą. Niestety część druga, pomimo początkowego uroku, na dłuższą metę mnie rozczarowała - w szczególności wymuszane wycieczki pomiędzy mistrzostwami, które odbierały frajdę i wstrzykiwały potężną dawkę nudy w skądinąd świetną kontynuację.
Forza Horizon 3 z kolei od samego początku chwyciła mnie za serce i już nie puściła. Największy żal miałem do tego, że nie mogłem z grą spędzać dostatecznie dużo czasu. Odkąd tylko zobaczyłem pierwsze fragmenty rozgrywki na targach E3 w zeszłym roku miałem jedno skojarzenie „Uncharted gier wyścigowych”. To, co developerzy z Playground Games wycisnęli z tak ograniczonego - względem PC i w mniejszym stopniu PS4 - Xbox One jest niesamowite. I to nawet w wersji na starą wersję konsoli bez HDR! Tak, jak w przypadku Gears of War 4, a szczególnie przy zwiększonym zakresie dynamiki (którego na PC nie ma), przeżycia jakie oferuje konsolowa wersja wcale nie bledną przy pecetowym porcie - nic mu oczywiście nie ujmując. Kawał solidnej technicznej roboty Playground nie odbiega zbytnio od tego, co wiele studiów należących do Sony robiło z egzotyczną i teoretycznie potężną ale zarazem mocno ograniczoną architekturą układu Cell na PS3 w zeszłej generacji.
Forza Horizon 3 to przede wszystkim zjawiskowa grafika z pięknymi sceneriami zadziwiająco urozmaiconej Australii…Tak, tak, to nie tylko betonowa dżungla nad wybrzeżem, lecz także piękne plaże, pełne wielkich jaskiń, a także lasy deszczowe i stepy. Dodatek Blizzard Mountain to z kolei inna bajka i wprowadza ekstremalne warunki pogodowe w postaci śniegu, zawiei i zamieci, jednocześnie rzucając wyzwanie całkowicie zmienionym modelem jazdy. Poza tym unikatowa, imprezowa atmosfera jest nie do podrobienia, a skrojenie gry na miarę pod funkcje społecznościowe nie ma sobie równych - od integracji multiplayera, co-opowej kampanii po system dzielenia się designami karoserii samochodów ze społecznością. To rzadko spotykany tytuł gdzie nawet kluczenie bez celu długimi godzinami może być celem samym w sobie.
Pokaż / Dodaj komentarze do: Growe podsumowanie roku 2016