Monitor sprzedawany jest, podobnie jak wielu rywali gatunkowych, w naprawdę przerośniętym pudle - co powinno zagwarantować dobre zabezpieczenie na czas transportu. Niemniej o ile gabaryty kartonu mogą robić wrażenie, o tyle ilość zawartych informacji wywołuje mimowolne kręcenie nosem. Z umieszczonych na czarnym tle, czerwonych nadruków poznamy wyłącznie nazwę i przeznaczenie modelu, e-sport. Graficy nie pokusili się choćby o zdjęcie produktu, nie wspominając już o wypisce ze specyfikacji czy liście akcesoriów. W sumie tych ostatnich zbyt dużo nie ma, i stąd być może pewna wstrzemięźliwość. Oprócz monitora z podstawą wewnątrz opakowania znajdziemy jedynie kable zasilający oraz DVI-DL, a także kilka drukowanych broszurek i instrukcję na nośniku optycznym. Całość otulono grubymi okładzinami ze styropianu.
Przygotowanie sprzętu do pracy jest dziecinnie proste. Wystarczy przykręcić stopę fabrycznie osadzoną w gwincie szybkośrubką i ustawić ekran w pozycji horyzontalnej, co po uwzględnieniu czasu niezbędnego do usunięcia pianek i taśm ochronnych, zajmuje niecałą minutę. I tak oczom ukazuje się elegancka, klasycznie wyglądająca konstrukcja, która w niczym nie przypomina stereotypowego sprzętu z przywieszką "gaming". Obudowa jest koloru grafitowego, wykonana z chropowatego i nieodbijającego światła tworzywa sztucznego. Zastosowany materiał może nie powala prezencją, ale wydaje się odporny na trudy wieloletniej eksploatacji, nie zbiera zabrudzeń ani odcisków. Na słowa uznania zasługuje też powłoka ekranu. Warstwa matująca nie wprowadza tutaj drażniącej ziarnistości, przez co nie wpływa zbytnio na odczuwalne parametry obrazu.
Kwestię obramowania rozwiązano klasycznie - po każdej stronie ekranu mamy toporną, około centymetrową ramkę. Wyjątek stanowi część dolna, gdzie przez ponad ćwierć długości ciągnie się dobudówka zawierająca przyciski sterujące menu ekranowym OSD oraz diodę sygnalizującą stan urządzenia. Same przyciski są fizyczne, z dość wyczuwalnym skokiem. Choć producent nie naniósł precyzyjnych oznaczeń na obudowę, decydując się tylko na kropki wyznaczające pozycję poszczególnych przycisków, wywoływanie odpowiednich funkcji przebiega bardzo sprawnie. Stosowna legenda wyświetla się na ekranie, w moment po wciśnięciu dowolnego guzika. Summa summarum jest to zdecydowanie lepsze rozwiązanie, ponieważ mikroskopijne wzorki na obudowie łatwo przeoczyć - a obraz na ekranie widzimy zawsze i w każdych warunkach.
Stopa to charakterystyczny dla marki BenQ prostokąt, wyposażony dodatkowo w centralnie umieszczone zagłębienie, które część osób wykorzysta zapewne w roli półeczki na drobiazgi. Producent nie chwali się taką możliwością, ale jakby nie patrzeć, jest to na pewno ciekawy sposób na zagospodarowanie teoretycznie zajętej przestrzeni na biurku. Ogólnie rzecz biorąc, ergonomia powinna być przewodnim hasłem reklamowym modelu XL2411. Podstawa plusuje nie tylko praktycznym kształtem, ale także - a może przede wszystkim - możliwościami regulacji. Ekran można podnosić i opuszczać, odchylać w obydwu płaszczyznach, a nawet obrócić do zupełnie pionowej pozycji. W szybkich monitorach o umiarkowanej cenie, bo takim niewątpliwie jest opisywany sprzęt, nieczęsto widuje się tak wielofunkcyjną podstawę. A na tym nie koniec, wszak z tyłu znajduje się jeszcze U-kształtna spinka na okablowanie.
Ostatni istotny element wart wypunktowania w tym rozdziale to oczywiście panel złącz. Ten skierowany jest równolegle do matrycy. Niestety zastrzeżenia budzi, moim zdaniem, nadmiernie ograniczony zestaw wejść obrazu. Inżynierowie oddają do dyspozycji użytkowników: D-Sub (VGA), DVI-DL oraz HDMI 1.4. Jedynie drugie z wymienionych gniazd pozwala osiągnąć pełnię możliwości monitora, przepustowość pozostałych jest zbyt niska do uzyskania 144 Hz w rozdzielczości Full HD. Bezsprzecznie brakuje DisplayPortu, zarezerwowanego w obozie BenQ dla droższych modeli. Tyle dobrego, że chociaż wbudowano zasilacz... Ostatnimi czasy monitory dla graczy coraz częściej straszą dodatkowymi kostkami zwisającymi na kablu. Zamykając temat złącz, na lewej krawędzi monitora znajduje się także słuchawkowy mini Jack 3,5 mm. Pozwala on na podłączenie słuchawek, przekazując sygnał audio z HDMI. Nie sądzę, by był często wykorzystywany.
Pokaż / Dodaj komentarze do: Test monitora BenQ ZOWIE XL2411 144 Hz