G-Master GB2760QSU został wyposażony w skaler zapewniający wsparcie dla dynamicznej synchronizacji w standardzie Adaptive-Sync, co przekłada się na obsługę FreeSync. Ta, jak wiadomo, pozwala wyeliminować rozdarcia obrazu (ang. tearing) poprzez synchronizację monitora z kartą grafiki.
W testowanym monitorze synchronizacja działa w przedziale od 48 do 144 kl./s w przypadku podłączenia przez DisplayPort lub w przedziale od 50 do 120 kl./s w przypadku podłączenia przez HDMI. Decydując się na ten pierwszy interfejs możemy dodatkowo skorzystać z Low Framerate Compensation (LFC), a więc funkcji kompensującej spadki klatek poniżej dolnego progu. Specjalny algorytm uzupełnia wówczas brakujące ramki, budując dodatkowe wskutek postprodukcyjnej obróbki tych sąsiednich. Cóż, rzeczona technika rzeczywiście działa - choć z oczywistych przyczyn usprawnia tylko odczuwalną wzrokowo płynność gry, a nie jej responsywność. Tak czy inaczej, to doskonałe rozwiązanie dla posiadaczy kart klasy Radeon RX 580 czy RX 570, chcących wyciągnąć możliwie najwięcej z panelu o rozdzielczości natywnej 1440p. Modele te są zbyt słabe by utrzymać przynajmniej 48 kl./s w absolutnie każdej produkcji, ale w razie czego LFC przyjdzie z pomocą.
A co w przypadku podłączenia monitora G-Master GB2760QSU to karty Nvidii? Zasadniczo, to wciąż świetny sprzęt dla gracza. Matryca jest naprawdę szybka, ciężko doszukiwać się jakiś rzucających w oczy powidoków, nie wspominając już chociażby o efekcie smużenia. Pod względem prezentacji ruchu nie mam tutaj jakichkolwiek uwag. Szkoda tylko, że iiyama wciąż nie decyduje się na korzystanie ze stroboskopowego podświetlenia, ale to już chyba urok tej marki. Zawsze można byłoby wyostrzyć scenę jeszcze bardziej.
Pokaż / Dodaj komentarze do: Test monitora iiyama G-Master GB2760QSU Red Eagle