Obudowa i ergonomia
Wizualnie iiyama ProLite XU2395WSU kontynuuje trendy znane doskonale z innych współczesnych monitorów tej marki, takich jak G2530HSU Black Hawk. Tym samym jest to całkowicie czarna konstrukcja, nakryta na froncie taflą szkła, o minimalnym obramowaniu. Na tym tle wyróżnia się tylko listwa pod matrycą, gdzie umieszczono logo producenta oraz diodę zasilania. Tak czy owak, całość może się podobać: jest nowocześnie i bez zbędnego przepychu. Nie najgorsza okazuje się także jakość wykonania. Porowate tworzywo sztuczne niechętnie ulega zabrudzeniom czy zarysowaniom, a spasowanie nie budzi zastrzeżeń.
Gorzej z ergonomią. Fabryczna podstawa ma tylko jedną możliwość regulacji, a konkretniej: zmianę nachylenia w przedziale od +5 do -20 st. Tyle dobrego, że można ją w razie czego zastąpić inną, dzięki kompatybilności z VESA 100x100. Ale na tym nie koniec. Złącza koncentratora USB 2.0 umieszczono z tyłu, równolegle do matrycy, przez co ciężko się do nich wygodnie dostać. Ten sam problem dotyczy zresztą gniazda audio. A jakby tego było mało, przyciski do sterowania menu ekranowym również schowano na tyle i tamże znajduje się ich legenda. Są to wady raczej typowe dla monitorów klasy ekonomicznej, ale w tym konkretnym przypadku, zważywszy na wykorzystanie biurowe (w domyśle: prawdopodobnie przez wielu różnych użytkowników, którzy mogą każdorazowo chcieć spersonalizować sprzęt), wydają się wyjątkowo drażniące.
Powłoka matrycy
Co oczywiste, powłoka matrycy jest antyodblaskowa, choć nie jest to głęboki mat, jaki iiyama konsekwentnie stosowała w erze monitorów biurowych z katodami CCFL. Przy czym pod palcem ekran wydaje się niemalże gładki, ale już spojrzenie pod światło ujawnia pewną ziarnistość. W efekcie kontrast wizualny nieco spada, aczkolwiek w nieznacznym stopniu. Za to praca w nasłonecznionym pomieszczeniu powinna być możliwie wygodna, a do tego nie ma żadnych problemów z czyszczeniem.
Menu ekranowe OSD
Przechodząc do menu ekranowego, jak już wspominałem, całe sterowanie spoczywa na tyle monitora. Przyciski są fizyczne i jest ich łącznie pięć, z czego jeden odpowiada tylko za zasilanie. Pozostają zatem cztery funkcyjne, które odpowiadają za, kolejno: wywołanie części zasadniczej menu, zwiększenie i zmniejszenie głośności audio, a także automatyczny wybór źródła obrazu. Teraz – o ile pod względem mechanicznym przyciski spisują się niczego sobie, o tyle nawigacja po menu, z uwagi na brak widocznej legendy, do najwygodniejszych nie należy. Nie ułatwia też organizacja interfejsu, którzy dziedziczy dziwaczną strukturę z innych modeli iiyamy na rok 2018. I choć pośród kluczowych funkcji próżno doszukiwać się braków – jasność, kontrast, temperatura, gamma lokalna, overdrive – to jednak kiepsko rozwiązania nawigacja psuje końcowe odczucia w kwestii OSD.
Pokaż / Dodaj komentarze do: Test monitora iiyama ProLite XU2395WSU. Format 16:10 powraca do łask?