Era platform HEDT została zapoczątkowana dziewięć lat temu, kiedy Intel wydał LGA 1366, a wraz z nią pierwsze procesory Core i7. Tym, co wyróżniało ją na tle LGA 775 czy późniejszej LGA 1156, były trzy kanały pamięci, duża liczba linii PCI-Express, a także wielordzeniowe CPU o dużej wydajności, na czele z sześciordzeniową rodziną Gulftown. W obozie AMD przez długi czas ciężko było wskazać podobne rozwiązanie. W pewnym sensie mogłaby za nie uchodzić podstawka AM3(+), wszak również dysponowała sporym arsenałem linii PCI-Express (przynajmniej w najwyższych chipsetach) oraz dawała możliwość instalacji najpierw sześciordzeniowych Phenomów II X6 (nazwa kodowa Thuban), a później nawet ośmiordzeniowych FX-ów opartych na architekturze Bulldozer. Pod względem wydajnościowym nie była to jednak przesadnie mocna propozycja, szczególnie w erze Sandy Bridge-E oraz następnych odsłon Core, z którymi kolejno musiała walczyć. W efekcie w segmencie tym przez długie lata niepodzielnie rządzili niebiescy. Zasada była prosta - chcesz mieć najwyższą możliwą wydajność do pracy albo platformę do gier składającą się z dwóch kart graficznych, to musisz kupić Intela i basta. Innego wyboru po prostu nie było. Światełko w tunelu zapaliło się w momencie, kiedy AMD zapowiedziało nową architekturę Zen, która miała być przełomowym krokiem naprzód i zerwaniem z niepowodzeniami Bulldozera oraz jego kolejnych mutacji, a tym samym powrotem do walki w najwyższej kategorii wagowej.
Platforma TR4 wraz z procesorami Ryzen Threadripper to wejście AMD do segmentu HEDT. Czy tak udane, jakbyśmy sobie tego życzyli? Postanowiłem to sprawdzić.
Trochę musieliśmy poczekać i w marcu tego roku dostaliśmy do ręki pierwsze procesory dla nowej platformy AM4. Zen stał się Ryzenem i szybko namieszał za sprawą wysokiej wydajności wielowątkowej połączonej z bardzo dobrym stosunkiem ceny do możliwości. Podstawka AM4 nie nosiła jednak znamion, które pasowałyby do segmentu HEDT. Dwa kanały pamięci, 16 linii PCI-Express to dla najbardziej wymagających entuzjastów za mało. Dlatego też AMD posłało do boju procesory Ryzen Threadripper wraz z towarzyszącym im ekosystemem o nazwie TR4. Rodzi się więc pytanie, czym są te jednostki. Żeby na nie odpowiedzieć, należy w pierwszej kolejności przypomnieć o serwerowym wariancie najnowszej architektury czerwonych, czyli serii Epyc. Procesory te łączą na jednym PCB aż cztery standardowe jądra Ryzen (nazwane Zeppelin), które komunikują się za pomocą Infinity Fabric. Pozwala to na stworzenie nawet 32-rdzeniowej konfiguracji, co w połączeniu z SMT daje zawrotne 64 wątki. Weźmy sobie Epyc, wyrzućcie dwa Zeppeliny i mamy Threadrippera. Obie serie wykorzystują fizycznie identyczny socket i ten sam laminat CPU. W przypadku Threadripperów dwa z czterech Zeppelinów są po prostu nieaktywne (najpewniej to odpady produkcyjne, ale być może i część z nich to sprawne jądra krzemowe), a dodatkowo nie przylutowano im kompletu kondensatorów. Niedawne wieści o niezwykłej genezie owych procesorów mijają się więc z prawdą i można je spokojnie odłożyć do szufladki z bajkami na dobranoc.
Specyfikacja AMD Ryzen Threadripper 1950X:
- Generacja: Threadripper
- Architektura: Ryzen
- Liczba rdzeni: 16 + SMT
- Taktowanie 3,4-4,0 GHz
- Cache L2: 16x 512 KB
- Cache L3: 4x 8 MB
- Kontroler RAM: DDR4-2666
- Mnożnik: odblokowany
- Współczynnik TDP: 180 W
Jak widać, mamy do czynienia w zasadzie z dwukrotnością klasycznego Ryzena 7 1800X. Było 8 rdzeni, jest 16 rdzeni. Było 16 wątków, są 32 wątki. Te dwa czynniki zwiastują jedno - ogromną moc wielowątkową, która powinna umożliwić AMD swobodne rywalizowanie z Intelowską platformą LGA 2066 z dostępnymi na nią jednostkami Skylake-X. Oczywiście Zeppeliny składają się z dwóch modułów CCX, gdzie na każdy z nich przypadają po cztery rdzenie oraz 8 MB współdzielonej pamięci podręcznej trzeciego poziomu. Zegar bazowy wynosi 3,4 GHz, co być może nie jest imponujące samo w sobie, ale w kontekście 16-rdzeniowego potwora wygląda już całkiem rozsądnie. Dodatkowo mamy tryb Turbo, za sprawą którego procesor może w lżejszym wariancie obciążenia rozpędzić się nawet do okrągłych 4 GHz. Każdy rdzeń posiada 512 KB prywatnej pamięci cache L2, zaś łączna pojemność trzeciego poziomu to oczywiście 32 MB. Kontroler RAM (a w zasadzie to dwa kontrolery) jest ten sam co poprzednio i oficjalnie wspiera moduły o taktowaniu dochodzącym do 2666 MHz. W praktyce bywa z tym już różnie, o czym zapewne nieraz mieliście okazję czytać. Mnożnik oczywiście jest odblokowany, AMD stawia na eliminację sztucznych ograniczeń, za co niewątpliwie należy im się pochwała. Współczynnik TDP określono na 180 W, gdzie w przypadku procesorów dla podstawki AM4 mieliśmy tylko 65 W. Jak się przekonacie w dalszej części testu, wartość ta w żadnym wypadku nie jest podana na wyrost i dość dobrze charakteryzuje Threadrippery.
Pokaż / Dodaj komentarze do: Test procesora AMD Ryzen Threadripper 1950X. HEDT na miarę oczekiwań?