BenQ GL2706PQ wzorem innych relatywnie niedrogich monitorów zapakowany został w szary karton z monochromatycznymi nadrukami. Jak na 27-calowca, jego wymiary są dość skromne i wynoszą dokładnie 728 x 188 x 448 mm. Na opakowanie naniesiono cały szereg zdjęć urządzenia, jak również najistotniejsze dane techniczne w formie graficznej. Słaba jakość czyni jednak wszystko to niezwykle mało czytelnym. Sytuację w większym stopniu ratuje dopiero dodatkowa naklejka ze specyfikacją ulokowana na jednym z boków. Bardzo skromne jest nie tylko pudełko, ale także zestaw akcesoriów, który ogranicza się do stopy, kabla zasilającego, kabla HDMI oraz dokumentacji. A jeśli już mowa o stopie, to montaż jest niezwykle prosty - wystarczy dokręcić ją do ramienia poprzez pojedynczą szybkośrubkę. Spasowanie szczęśliwie nie budzi żadnych zastrzeżeń. Oczywiście cały zestaw zabezpieczono w dość standardowy sposób, a więc okładzinami ze styropianu oraz folią.
Przygotowane i rozstawione urządzenie wyglądem nikogo raczej nie powali. To wybitnie klasyczna, obecnie mogąca uchodzić nawet za nieco nudną konstrukcja z wyraźnie zarysowanym, około centymetrowym obramowaniem bocznym i górnym. Obudowę wykonano w całości z bliskiego czerni tworzywa sztucznego o porowatej powierzchni, które wprawdzie nie ulega zbytnio zabrudzeniom czy zarysowaniom, ale prezentuje się najwyżej dostatecznie. Widać wyraźnie, iż monitor BenQ GL2706PQ to sprzęt klasy ekonomicznej, sprawiający wrażenie stosunkowo solidnego, jednak zarazem toporny. Cóż, tutaj wiele zależy od gustu. Jeśli chodzi o matrycę, to została ona pokryta warstwą antyodblaskową. Typowo dla paneli produkcji AU Optronics wspomniana powłoka jest raczej umiarkowanie ziarnista i mimo wszystko w lekkim stopniu odbija światło. Tym samym jednak ekran zachowuje możliwie wysoki kontrast wizualny, co w ogólnym rozrachunku jest pozytywną cechą, a niewielkie refleksy nie powinny stanowić większego problemu.
Podobnie jak w przypadku opisywanego przeze mnie na początku miesiąca modelu BenQ GW2480, tak i tutaj sterowanie menu ekranowym oparto na sześciu fizycznych przyciskach, z czego jeden pełni wyłącznie funkcję włącznika / wyłącznika i zaszyto w nim zarazem diodę sygnalizacyjną. Niemniej w przypadku tytułowego BenQ GL2706PQ, a przynajmniej egzemplarza nadesłanego do redakcji przyciski zdają się chodzić nieco lepiej niż u tańszego pobratymca. Skok oraz informacja zwrotna wciąż pozostają nieprzewidywalne, ale różnice pomiędzy poszczególnymi przyciskami wyraźnie stopniały. Zgodnie z tym, co zdążyłem zasugerować we wstępie, dużym atutem testowanego wyświetlacza jest podstawa. Ekran możemy bowiem ustawić w pozycji pivot, obrócić o 45 stopni, nachylić lub odchylić w przedziale 25 stopni i podnieść do 12 centymetrów. Mechanizmy działają bardzo płynnie i lekko, pozostając zarazem bardzo przewidywalnymi, a w razie czego pozostają jeszcze otwory montażowe dla opcjonalnego uchwytu ściennego VESA 100x100.
Ostatni istotny element konstrukcji stanowi panel wejść i wyjść. Ten jest całkiem przyzwoicie wyposażony - gniazdo zasilające, 2x audio Jack 3,5 mm, DVI-D, HDMI 1.3 oraz DisplayPort 1.2. Dodatkowo, został ulokowany równolegle do matrycy, co stanowi istotny plus przy montażu na ścianie. Wreszcie warto nadmienić też, iż zasilacz znajduje się we wnętrzu obudowy, a to z kolei ułatwia utrzymanie porządku na stanowisku. W tym miejscu zabrakło mi tylko koncentratora USB, który może nie jest dodatkiem pierwszej potrzeby, ale coraz częściej trafia także do stosunkowo ekonomicznych monitorów. Niestety, BenQ GL2706PQ to nie dotyczy. Ale i tak zdecydowanie większym problemem są głośniki, przynajmniej dla osób liczących na ich wykorzystanie. Nawet biorąc poprawkę na specyfikę przetworników wbudowywanych w monitory ciężko doszukać się jakichkolwiek pozytywów. Dźwięk odgrywany przez 1-watowe jednostki stereo jest niezbyt czysty, ograniczony właściwie tylko do górnych i ewentualnie średnich rejestrów, wręcz nieprzyjemny.
Pokaż / Dodaj komentarze do: Test monitora BenQ GL2706PQ – Jeden z najtańszych paneli WQHD na rynku