Jak twierdzi producent, BenQ GL2706PQ ma podświetlenie oparte o diody W-LED, zasilane według modelu Flicker-free, a więc przetwornicą prądu stałego i charakteryzujące się maksymalnym natężeniem równym 350 cd/m2. Zacznijmy od tego, że redakcja nie dysponuje niestety oscyloskopem z fotodiodą, ale test organoleptyczny nie ujawnia skłonności do nadmiernego zmęczenia wzroku. Przechodząc do poziomu luminancji, w praktyce miernik zwraca około 400 cd/m2, czyli znacznie więcej niż podaje producent. Na szczęście nie odbija się to negatywnie na progu dolnym, który plasuje się na akceptowalnym pułapie około 97 cd/m2. Nie jest to bynajmniej wartość rekordowo niska, niemniej osobiście sądzę, iż nawet zwolennicy pracy w zaciemnionych pomieszczeniach narzekać nie powinni. Istotne zastrzeżenia mam natomiast do jakości, a właściwie jednorodności czerni w nadesłanym egzemplarzu, którego matryca cierpi na wszędobylskie i dość widoczne chmurzenie. To nawet nie tyle kwestia równomiernych wycieków wzdłuż krawędzi bocznych, choć te również się pojawiają, ale po prostu zalew drażniących wyplamień w losowych sekcjach. Zestawiając ten efekt z ogólnie niezbyt nisko usytuowanym punktem, otrzymujemy raczej mało atrakcyjną wypadkową.
Pokaż / Dodaj komentarze do: Test monitora BenQ GL2706PQ – Jeden z najtańszych paneli WQHD na rynku