Do budowy okablowania wykorzystano przewody 18 AWG (American Wire Guage, niższy numer oznacza większy przekrój). Główne wiązki ATX24-pin, EPS czy PCI-E wykonano w tradycyjny sposób, czarne przewody w nylonowym oplocie zakończonym opaską termokurczliwą. Dlaczego? Powodem jest zastosowanie na końcu tych wiązek dodatkowych kondensatorów, mających na celu dalsze tłumienie tętnień. Pozostałe kable SATA oraz Molex wykonano w postaci wygodnych taśm.
Do dyspozycji, oprócz wiązki głównej 24 pin, mamy dwa kable EPS z dzielonym złączem na 2 x 4 pin, cztery PCI-E (osiem złącz (6+2) pin). Poza tym, dwa kable z czterema wtykami typu Molex oraz jeden z trzema, łącznie 11 złącz Molex. Do podłączenia nośników danych otrzymujemy trzy wiązki z czterema wtyczkami SATA każda - łącznie dwanaście złącz. Miło widzieć dwa adaptery Molex - mini Molex (FDD), tutaj wykorzystano przewody 22 AWG.
Wszystkie kable są wystarczająco długie, ATX i EPS mierzą odpowiednio 61 i 65 cm, więc duże obudowy nie będą straszne. Ciekawie rozwiązano wiązki ze złączami SATA, do dyspozycji otrzymujemy dwie sztuki z pierwszym złączem oddalonym o 40 cm i kolejne co 10 cm oraz jedną z pierwszym złączem oddalonym od zasilacza o 55 cm. Kable PCI-E są wyraźnie długie, bo aż 75 cm i 10 cm drugi wtyk. W normalnych warunkach to trochę przesada, jednak w konfiguracjach Multi GPU czy w przypadku sesji podkręcania z wykorzystaniem otwartej obudowy typu benchtable będzie idealnie.
Pokaż / Dodaj komentarze do: Test zasilacza Corsair RM1000i