Często pytacie o testy zasilaczy Corsair. O ile najtańszego przedstawiciela, VS450, już przetestowałem, o tyle teraz postanowiłem sprawdzić model serii RM. Corsair oferuje dwie wersje, RMi oraz RMx. Niby jedna literka, jednak - oprócz ceny - są jeszcze dwie znaczące różnice. W RMi znajdziemy lepszy wentylator z łożyskiem FDB zamiast tzw. Rifle, poza tym w testowanym modelu mamy cyfrowy kontroler, odpowiadający za monitoring parametrów pracy jednostki za pomocą oprogramowania Corsair LINK. Do redakcji przyszedł zasilacz o mocy znamionowej 1000 W, który na co dzień służy w platformie testowej wielkiego testu chłodzeń CPU 2016.
Seria RMi składa się z czterech jednostek o mocy od 650 W do 1000 W (RMx od 550-1000 W), z całkowicie modularnym okablowaniem. Zasilacz posiada oficjalny certyfikat 80 PLUS Gold, przekraczając 90% sprawności. Wysoka efektywność energetyczna oraz zastosowanie najwyższej jakości komponentów, wszystkie kondensatory produkcji japońskiej certyfikowane do 105 °C, pozwoliła na zaimplementowanie półpasywnej pracy układu chłodzenia. Ogólna wysoka jakość wykonania, piękny wygląd, bogate okablowanie i aż 10 lat gwarancji kusi, by dopłacić te kilka stówek i mieć spokój na lata. No dobra, ale co tam faktycznie piszczy w środku? Gold z półpasywnym chłodzeniem to rzadkość, więc wiele zależy od jakości zastosowanych podzespołów elektronicznych oraz optymalizacji układu chłodzenia czy konstrukcji PCB. Zaraz postaram się przybliżyć, co znajdziemy w środku i jak się sprawuje owy zasilacz.
Na początek trochę danych technicznych oraz informacji zaczerpniętych od producenta:
- Kompatybilność ze standardami ATX12V 2.4 oraz EPS 2.92,
- Moc ciągła 1000 W,
- Typowa sprawność przekraczająca 90% (potwierdzona certyfikatem 80 PLUS Gold),
- Jedna linia +12 V (83,3 A) lub osiem linii +12 V (każda 40 A),
- Zastosowanie japońskich kondensatorów o temperaturze pracy do 105 °C,
- Cichy 135 mm wentylator z łożyskiem FDB,
- Tryb ZeroRPM - półpasywna praca układu chłodzenia do 400 W,
- Corsair LINK - monitoring pracy PSU i nie tylko,
- Całkowicie modularny system okablowania,
- 8 złącz PCI-E,
- Aktywny system PFC (0,99),
- Zgodność z procesorami opartymi na jądrze Haswell (wsparcie stanów energetycznych C6/C7),
- Topologia “half bridge” LLC oraz synchroniczne konwertery DC-DC,
- Dziesięcioletnia gwarancja producenta.
Ogólna wysoka jakość wykonania, piękny wygląd, bogate okablowanie i aż 10 lat gwarancji kusi, by dopłacić te kilka stówek i mieć spokój na lata.
Zasilacz jest chroniony przez sześć zabezpieczeń:
- SCP - zabezpieczenie zwarciowe; w części wtórnej zasilacza zapobiega uszkodzeniu zasilacza oraz komponentów systemu komputerowego.
- OVP - zabezpieczenie nadmiarowo-napięciowe; uaktywnia się przy zbyt wysokim napięciu przewodowym i powoduje wyłączenie zasilacza.
- OCP - zabezpieczenie nadmiarowo-prądowe - wyłącza monitorowaną szynę, gdy płynący prąd przekracza ustalone wartości,
- OPP - zabezpieczenie uaktywnia się, gdy całkowita wydajność jest wyższa niż podane w specyfikacji obciążenie maksymalne (zabezpieczenie przeciążeniowe).
- UVP - zasilacz wyłącza się automatycznie, gdy na którymkolwiek z wyjść napięcie spadnie poniżej wartości progowej (zabezpieczenie podnapięciowe).
- OTP - Zabezpieczenie termiczne, wyłącza zasilacz, gdy temperatura wewnątrz PSU osiąga wartość progową.
Pokaż / Dodaj komentarze do: Test zasilacza Corsair RM1000i