Zasilacz w tej próbie został podłączony do mojego testera, dzięki czemu dokonałem dokładnych pomiarów napięć i prądów. Na ich podstawie obliczam oddawaną moc oraz sprawność. Sprawdzam także:
- jak zasilacz poradzi sobie z niezrównoważonym rozkładem obciążeń w testach "Cross Load", czyli obciążenia krzyżowego,
- oraz dość istotny test w dobie miniaturyzacji, czyli z niskimi obciążeniami - „Low Load”. Te pomiary ukazują, jak zasilacz spisuje się z energooszczędnymi podzespołami, gdzie niejednokrotnie cała platforma w spoczynku pobiera ok. 50-80 W.
Każdorazowo, po dokonaniu wszystkich pomiarów (podczas każdego testu), zostawiam zasilacz na danym obciążeniu, na co najmniej kilkadziesiąt minut. Takie działanie ma na celu sprawdzenie stabilności oraz wykonanie dodatkowych weryfikujących pomiarów. Poza tym, sprawdzam, do jakich temperatur PSU się zagrzeje, jakie wentylator osiągnie obroty oraz jaki będzie generował hałas. Zawsze zaczynam od maksymalnego obciążenia.
Temperatura otoczenia wynosiła ok. 24,9 °C, natomiast napięcie zasilające wynosiło 236,4 V.
Na początek przypomnę zakres bezpiecznych napięć normy ATX.
Zanim zacznę analizę wyników przypominam, że moc zasilacza określa obciążalność na linii +12 V. W tym wypadku jest to 408 W.
Corsair VS450 poradził sobie z podstawowymi testami, napięcia na tym etapie zawierały się w normie ATX, aczkolwiek na pełnej mocy w teście T5 napięcie na linii +12 V spadło do 11,63 V, a dalsze obciążanie tej linii skutkowało coraz to drastyczniejszymi spadkami napięcia. W najgorszym wypadku zanotowałem 11,55 V w teście 110%. Niby nie przekraczamy norm, tudzież jest już bardzo blisko i z niepokojem podchodziłem do testów obciążeń krzyżowych. Co ciekawe, zasilacz nie wyłączył się nawet po chwilowym zadaniu 48 A. Pozostałe napięcia były bez zastrzeżeń.
Dodatkowe ampery tylko pogorszyły sytuację
I stało się, moje obawy się potwierdziły. Zasilacz kompletnie nie poradził sobie z obciążeniami krzyżowymi, co było do przewidzenia - jest to bowiem bolączka większości zasilaczy z grupową regulacją napięć. W próbie CL1 napięcie szyny +12 V podskoczyło do 12,69 V (w zasadzie niewiele przekraczamy normę, bowiem o 0,09 V), natomiast napięcie na linii +5 V również spadło - o 0,013 V poniżej dolnej granicy. Oczywiście to nie koniec. W drugiej próbie CL2, gdzie sprawdzian przechodzi szyna +12 V, z której pobierałem 33,1 A, bardzo niebezpiecznie zbliżyła się do dolnej granicy i wyniosła 11,42 V. Dodatkowe ampery tylko pogorszyły sytuację, by przy 36,6 A napięcie spadło do 11,37 V. Spodziewałem się takiej sytuacji po zasilaczu z grupową regulacją napięć i nie uważam tego za zagrożenie, o ile nie będziemy przeciążać nadmiernie jednostki. Podczas normalnego użytkowanie sytuacje z test CL nie powinny zaistnieć. Nie zmienia to jednak faktu, że daję za to sporego minusa.
Testy z niskimi obciążeniami pod względem napięciowym wypadły dobrze, na linii +3,3 V zanotowałem wzrost do wartości 3,4 V. Widać również, że dwie diody w sekcji prostowania generujące napięcie 12 V słabo sobie radzą, stąd widać spadek napięcia z 12,07 V do 11,88 V.
Reasumując, Corsair VS450 choruje na te same bolączki co niedawno testowany Thermaltake Smart SE 530 W. Ta sama platforma, te same problemy.
Pokaż / Dodaj komentarze do: Test zasilacza Corsair VS450 - jednostka (prawie) dobra