Wielki test klawiatur dla graczy

Wielki test klawiatur dla graczy

iBOX Aurora K-3

iBOX Aurora K-3, czyli główny bohater tej recenzji, to owoc coraz większej rywalizacji na rynku peryferiów komputerowych, w szczególności w segmencie gamingowym, gdzie kolejne marki wyrastają niczym grzyby po deszczu. Mamy bowiem do czynienia z kolejną klawiaturą mechaniczną, bazującą na przełącznikach będących klonami popularnych Cherry MX. Polski iBOX postanowił jednak zaatakować za pomocą swojej gamingowej linii produktów Aurora budżetowy segment, dostarczając nam jeden z najtańszych „mechaników” na rynku. iBOX Aurora K-3 kupić można na naszym rynku już za ok.170 zł, co jak na tego typu konstrukcję jest bardzo niską ceną, która nie byłaby zaskoczeniem nawet w przypadku membranowej klawiatury dla graczy. Tak agresywna polityka cenowa wiąże się jednak przeważnie z dużą liczbą kompromisów, więc byłem bardzo ciekawy, jak produkt ten wypada w ostatecznym rozrachunku, szczególnie na tle droższych modeli podstawowego poziomu, których ocena przeważnie zaczyna się od 200 zł.

Autor: Daniel Górecki

iBOX Aurora K-3

Specyfikacja iBOX Aurora K-3:

  • Przełączniki: KRGD Brown Switch
  • Żywotność klawiszy: 50 milionów kliknięć
  • Podświetlenie: Tak, wielokolorowe
  • Oprogramowanie: Tak
  • Full anti-ghosting: Tak
  • Przewód: 1,6 m USB z oplotem
  • Dodatkowo: potencjometr, aluminiowa konstrukcja, podkładka pod nadgarstki
  • Rozmiar: 435 x 123 x 38.5 mm
  • Waga: 665 g
  • Cena: ok. 170 zł

Nie da się ukryć, że to cena ma być głównym wabikiem w przypadku klawiatury iBOX Aurora K-3, ale byłem mocno zaskoczony dodatkowymi funkcjami i możliwościami, jakie do zaoferowania ma ten sprzęt, a których raczej nie spodziewamy się w przypadku produktu z tej półki cenowej. Górna część obudowy wykonana została bowiem z aluminium, klawisze otrzymały różnokolorowe podświetlenie, urządzenie posiada doczepianą magnetycznie podstawkę pod nadgarstki oraz pokrętło do regulacji głośności dźwięków czy intensywności iluminacji, a nie zabrakło nawet pełnego anti-ghostingu czy oprogramowania z obsługą makr. Mówiąc krótko, znajdziemy tu zdecydowanie więcej niż moglibyśmy wnioskować z ceny produktu, szybko więc wziąłem się za testy w poszukiwaniu przysłowiowej dziury w całym. Czy taką znalazłem i ewentualnie jak mocno rzutuje ona na końcowy odbiór iBOX Aurora K-3? Przekonajmy się…

Opakowanie i zawartość

Sprzęt dociera do nas w typowym kartonowym opakowaniu w czarnym kolorze, które standardowo przyozdobione zostało grafikami prezentującymi produkt, ale także oznaczeniami jego głównych funkcjonalności, a na jego odwrocie znajdziemy specyfikację klawiatury w kilku językach, w tym oczywiście po polsku. Sam karton nie jest zbyt gruby, a w środku zabrakło gąbek dodatkowo zabezpieczających sprzęt, ale nie jest to coś, co rzutowałoby mocno na ostateczną ocenę. Jeśli zaś chodzi o dodatki, to iBOX dorzuca kluczyk ułatwiający ściąganie nasadek klawiszy oraz podstawkę pod nadgarstki. Zabrakło może wymiennych keycapsów na sekcję WSAD, ale z drugiej strony nierzadko w zdecydowanie droższych modelach nie otrzymujemy żadnych dodatków lub producenci każą nam je dokupować, więc Aurora K-3 wypada w tym aspekcie bardzo przyzwoicie i trudno się tu czegoś czepiać.

Wykonanie i design

Sama klawiatura na pierwszy rzut oka robi wrażenie przede wszystkim swoją niezwykle kompaktową formą. Co prawda mamy do czynienia z pełnowymiarową konstrukcją z sekcją numeryczną, a nie modelem TKL, ale jej obudowa nieznacznie wykracza poza obramowanie samych klawiszy - jej wymiary (bez podstawki) to tylko 435 x 123 x 38,5 mm. Sprawia to, że bez większych problemów zmieścimy ją nawet na najmniejszej przestrzeni, kiedy miejsce na biurku jest bardzo ograniczone. Rozmiar Aurora K-3 znacząco się zwiększa w momencie, kiedy decydujemy się na skorzystanie z podstawki pod nadgarstki, która wykonana jest z twardego tworzywa w czarnym kolorze z lekkim perforowaniem i wykorzystuje magnetyczny mechanizm. Element ten jest odpowiednio szeroki i przypomina podpórki stosowane w klawiaturach firmy Corsair, a co najważniejsze jest wygodny w użytkowaniu, znacząco poprawiając ergonomię i komfort, szczególnie w czasie dłuższych sesji, gdzie brak podstawki dawałby się we znaki. Jej użytkowanie jest jednak całkowicie opcjonalne, co uznać trzeba na plus.

iBOX Aurora K-3

Wróćmy jednak do samej klawiatury - jak wspomniałem wcześniej, wierzchnia część obudowy wykonana została z metalu, a konkretniej aluminium w srebrnym kolorze, co nadaje całości bardziej surowego charakteru, a przy okazji wzmacnia i usztywnia całą konstrukcję. Producent zdecydował się na zastosowanie tzw. lewitujących klawiszy, co oznacza brak ramy wokół przycisków, co ułatwia czyszczenie i prezentuje się nowocześnie. Warto też zwrócić uwagę na dwa nietypowe rozwiązania zastosowane w Aurora K-3 - pierwsze to miejsce diod informacyjnych, które umieszczono z prawej strony strzałki do góry (nad nią widnieje zaś jedyne logo marki), a nie tradycyjnie nad sekcją numeryczną. Trzeba się nieco przyzwyczaić do tej lokalizacji diod, ale nie stanowi to większego problemu. Drugi nietypowy element to metalowe pokrętło z towarzyszącymi mu trzema przyciskami, które posiada wyraźne wypustki zapobiegające ślizganiu się palców i kręci się bardzo przyjemnie, pozwalając nam na pracę w dwóch trybach (te zmieniamy przytrzymując przycisk na pokrętle). Pierwszy, z włączonym podświetleniem potencjometru, służy do regulacji natężenia podświetlenia oraz wyboru jednego z 20 efektów świetlnych (różnego rodzaju fale, przejścia, węże, tryby reagujące na wciskanie klawiszy itd.) za pomocą wbudowanego w nim przycisku. Co więcej, za pomocą przycisków M1, M2 i M3 możemy wybrać jeden z trzech profilów, gdzie podświetlane są tylko wybrane klawisze (różne, dedykowane odmiennym gatunkom gier). Nie zabrakło także opcji ustawienia własnych profili, gdzie skonfigurujemy klawisze, które są podświetlane, co możliwe jest z poziomu samej klawiatury bez sięgania po oprogramowanie. Drugi tryb to multimedialny, gdzie potencjometrem regulujemy głośność dźwięku, przycisk M1 to do tyłu, M2 to pauza/play, a M3 do przodu. W obu przypadkach pokrętło oraz przyciski sprawdzają się wyśmienicie i elementy te śmiało mogłyby się znaleźć w high-endowych klawiaturach. Zaskoczeniem okazała się także obecność dodatkowych skrótów klawiszowych z przyciskiem Fn, ponieważ producent nie zastosował dodatkowych oznaczeń na nasadkach. Oznacza to, że musimy uczyć się ich niejako na pamięć, choć w przypadku tych często używanych nie powinno stanowić to większego problemu. I tak, Fn+F1 otwiera okno Mój komputer, Fn+F2 to wyszukaj, a Fn+F3 to kalkulator. Fn z klawiszami od F4 do F11 pozwala sterować muzyką i dźwiękiem, a z F12 blokuje klawiaturę. Nie zabrakło też blokady klawisza Windows (Fn+Win), sterowania prędkością efektów (Fn+strzałki w lewo i prawo) oraz przywracania domyślnego podświetlenia (Fn+Esc). Jak widać, jest tego całkiem sporo.

iBOX Aurora K-3

Pora spojrzeć na podwozie, które wykonane jest z czarnego twardego tworzywa sztucznego. Czeka nas tu jednak pierwsza poważna wpadka zanotowana przez iBOX Aurora K-3, a mianowicie tylko dwie gumowe podkładki antypoślizgowe, umieszczone w dolnej części, a do tego niezbyt duże. Nie wiedzieć, z jakiego powodu producent w górnej części zastosował plastikowe podkładki, które nie spełniają swojego założenia, co przy niewielkiej wadze klawiatury (ok. 665 gramów), powoduje, że ta ma tendencję do ślizgania się po blacie biurka. Sytuacji nie ratuje wysunięcie nóżek do regulacji kąta nachylenia, ponieważ te również nie posiadają własnego ogumowania. Na szczęście dwie podkładki antypoślizgowe sprawiają, że sprzęt nie jeździ po blacie jak po maśle, ale przy gwałtowniejszych ruchach może być to problem (można go wyeliminować stosując duże podkładki, których używać można jednocześnie pod klawiaturę i myszkę albo samemu podkleić dodatkowe gumowe elementy). Żadnych uwag nie mam natomiast do kabla, który mierzy 1,6 m długości i otrzymał solidny materiałowy oplot w czarnym kolorze. Producent zadbał o wzmocnienie miejsca, w którym wychodzi on z klawiatury oraz złącza USB, a nie zapomniał też o dławiku ferrytowym.    

iBOX Aurora K-3

Keycapsy to kolejny element, do którego trudno się przyczepić, ponieważ zastosowano nasadki w standardowym rozmiarze i cylindrycznym kształcie, choć z nieco mniej zaokrąglonymi krawędziami (poza spacją, gdzie dolna krawędź jest bardzo mocno zaoblona). Te wykonane zostały z twardego gładkiego plastiku, który może nie jest tak miły w dotyku jak gumowane powierzchnie, ale z drugiej strony powinien być trwalszy. Co więcej, oznaczenia klawiszy są wycinane laserowo, a nie malowane czy naklejane, więc nie ma obaw o ich ścieranie, a zastosowany font czcionki ma typowo gamingowy charakter, ale nie nastręcza żadnych trudności. Warto od razu pochwalić wygodne profilowanie samej klawiatury oraz zastosowanie popularnego, najbardziej ergonomicznego pod kątem gier, amerykańskiego układu.

iBOX Aurora K-3

Generalnie wykonanie iBOX Aurora K-3 stoi na wysokim poziomie. Poszczególne elementy zostały ze sobą dobrze spasowane, podstawka pod nadgarstki licuje z obudową klawiatury, a zastosowane materiały, w szczególności metalowy wierzch obudowy i potencjometr, sprawiają, iż odnosimy wrażenie obcowania ze zdecydowanie droższym produktem. Podobać może się także wygląd urządzenia, który nie jest przesadzony, raczej wręcz minimalistyczny, lekko surowy, przez co ma bardzo uniwersalny charakter i powinien dobrze komponować się praktycznie z każdym zestawem. Nie uniknięto co prawda pewnych wpadek, a tak naprawdę jednej, w postaci tylko dwóch podkładek antypoślizgowych na spodzie urządzenia, przez co klawiatura może nieco ślizgać się po biurku.

Podświetlenie i oprogramowanie

Podświetlenie to kwestia, która w przypadku iBOX Aurora K-3 może spotkać się z bardzo różnym odbiorem, zależnym od preferencji. Wynika to z faktu, że producent zdecydował się na wielokolorową iluminację LED z wydzielonymi strefami, ale użytkownik nie ma możliwości wyboru barw i skazany jest na te skonfigurowane odgórnie. Co prawda, strefy zostały wydzielone poszczególnymi kolorami z głową, ale nie zmienia to faktu, że nie wszystkim przypadnie do gustu ta feeria barw. Zdaję sobie sprawę, że podświetlenie RGB z pełną personalizacją wyraźnie zwiększyłoby koszt iBOX Aurora K-3, ale pewnie wiele osób wolałoby w takim wypadku iluminację w jednym kolorze lub kilku do wyboru dla wszystkich klawiszy, a tak utrzymujemy podświetlenie, które pełnej krasie prezentuje się następująco:

iBOX Aurora K-3

Jak widać, jest tu wyraźny zamysł i logiczne oddzielenie od siebie pewnych sekcji albo często używanych przez graczy klawiszy (np. WSAD). Co więcej, intensywność podświetlenia możemy regulować w zakresie od 0% do 100% ze skokami co jeden procent, a wszystkie klawisze są równomiernie doświetlone. Do tego mamy aż 20 różnych efektów, gdzie za pomocą dedykowanego oprogramowania możemy także dostosować prędkość ich działania. Jeśli jesteśmy już przy aplikacji (tę pobieramy ze strony producenta), to warto wspomnieć, że ta jest bardzo lekka dla systemu i działa bez zarzutu (choć mogłaby się lepiej skalować w 4K, bo w takim przypadku trzeba mocno wytężać wzrok). Prócz opcji dedykowanych podświetleniu znajdziemy tu także grafikę z klawiaturą z interaktywnymi klawiszami, po naciśnięciu których możemy przypisać im nową funkcję (w tym nawet systemowe, multimedialne czy związane z różnymi programami) oraz makro. W związku z tym nie brakuje też menadżera makr i choć nie jest on najbardziej zaawansowany, to jednak pozwala tworzyć własne kombinacje, włącznie z opóźnieniami. I to by było na tyle, jeśli chodzi o aplikację, która jest bardzo prosta, ale zarazem intuicyjna w obsłudze (co istotne, w języku polskim).

iBOX Aurora K-3

Przełączniki

Przełączniki to jeden z tych elementów, który w największym stopniu wpływa na odbiór użytkowania klawiatury, a iBOX Aurora K-3 otrzymała mało znane switche marki KRGD w brązowym kolorze. Jak nietrudno się domyślić, są to klony popularnych Cherry MX naśladujące charakterystyką pracy brązowe przełączniki tego uznanego niemieckiego producenta. Oznacza to, że KRGD Brown są dotykowymi switchami o wyczuwalnym momencie aktywacji, ale w odróżnieniu od niebieskich wersji, pozbawione są głośnego kliku, który mu towarzyszy. Z tego też powodu uznawane są za najbardziej uniwersalne, ponieważ świetnie spisują się podczas pisania i codziennej pracy, ale także w trakcie grania. KRGD Brown, podobnie jak pierwowzór, pochwalić mogą się żywotnością wynoszącą 50 mln kliknięć oraz 4 mm skokiem klawisza, z aktywacją w połowie drogi. Jedyna różnica w ich specyfikacji to siła nacisku, która tutaj obliczona jest na 60 gramów, w Cherry MX Brown na 55 gramów, przez co zdają się odrobinę twardsze.

iBOX Aurora K-3

No dobrze, ale jak wrażenia z użytkowania, które są tu przecież najważniejsze? Jak też można było się spodziewać, bardzo zbliżone do tego, co znamy z innych klawiatur mechanicznych wyposażonych w brązowe przełączniki, co uznać trzeba oczywiście za bardzo pozytywne zjawisko. Switche KRGD dość umiejętnie imitują Cherry MX, aczkolwiek w bezpośrednim porównaniu odnotować można kilka drobnych różnic na korzyść tych drugich, co wydaje się być naturalne, biorąc pod uwagę, że oryginały są zapewne dużo droższe. Poza wspomnianą już odmienną siłą aktywacji switche KRGD zdają się pracować odrobinę mniej płynnie, gładko od niemieckich odpowiedników, a co więcej, są też odrobinę mniej stabilnie osadzone w obudowie klawiatury, przez co bardziej się „bujają” na boki (muszę jednak przyznać, że nie odnotowałem tego w trakcie użytkowania, ale dopiero podczas ich dogłębnych oględzin). Dodatkowo występują tu drobne różnice w jednorodności pracy klawiszy - dla przykładu, niektóre wymagają tylko 55 gramów nacisku. Nie zmienia to jednak faktu, że w czasie normalnej pracy czy grania towarzyszyły mi bardzo podobne doznania jak w przypadku innych brązowych przełączników, takich jak Cherry MX czy Kailh.

Na koniec warto też wspomnieć o anti-ghostingu, gdyż Aurora K-3 wspiera dwa jego tryby: dla 6 klawiszy i pełny. W tym drugim przypadku rzeczywiście możemy wcisnąć dowolną liczbę klawiszy bez obawy o ich pominięcie przy rejestrowaniu, ale mimo wszystko po przekroczeniu 6 przycisków, szósty przebija przy każdym kolejnym, który jest aktywowany, więc implementacja technologii pozostawia nieco do życzenia. Nie zmienia to jednak faktu, że trudno wyobrazić sobie scenariusz, w którym podczas gry potrzebujemy wcisnąć więcej niż 6 klawiszy jednocześnie, więc jest to problem jedynie teoretyczny.   

Podsumowanie

I tak oto dobrnęliśmy do końca tej recenzji, gdzie przyszedł czas na podsumowanie. Klawiatura iBOX Aurora K-3 okazała się sporą pozytywną niespodzianką, ponieważ za ok. 170 zł spodziewałem się, że zastosowanie mechanicznych przełączników pociągnie za sobą mnóstwo kompromisów, mocno obniżających wartość tego sprzętu. Tymczasem urządzenie ma do zaoferowania zdecydowanie więcej niż można spodziewać się po „mechaniku” za te pieniądze, co powoduje, że mamy do czynienia z dość unikalnym sprzętem, jak na ten segment cenowy. Do walorów iBOX Aurora K-3, oczywiście oprócz mechanicznych przełączników, zaliczyć trzeba metalową obudowę czy wygodną profilowaną konstrukcję z dużą podkładką pod nadgarstki, którą w razie potrzeby możemy bez problemu odpiąć, ciesząc się bardzo kompaktowym rozmiarem klawiatury. Do tego dochodzi także proste i intuicyjne oprogramowanie z obsługą makr, liczne skróty klawiszowe, potencjometr do regulacji głośności i intensywności podświetlenia oraz sama iluminacja.

Klawiatura ma do zaoferowania zdecydowanie więcej niż można spodziewać się po „mechaniku” za te pieniądze, co powoduje, że mamy do czynienia z dość unikalnym sprzętem, jak na ten segment cenowy.

iBOX Aurora K-3

Oczywiście nie ustrzeżono się tu pewnych potknięć i do takich zaliczyć trzeba zbyt skromne podkładki antypoślizgowe na spodzie klawiatury czy nie do końca poprawną implementację pełnego anti-ghostingu. Co więcej, nie każdemu przypadnie do gustu fakt, że podświetlenie jest wielokolorowe z odgórnie przypisanymi do poszczególnych stref barwami (zawsze możemy jednak zdecydować się na pozostawienie iluminacji tylko na wybranych klawiszach), a same przełączniki są odrobinę słabszej jakości niż oryginały od Cherry MX. To jednak małe potknięcia i w kontekście ceny tego produktu łatwo można przymknąć na nie oko. Tym bardziej że iBOX Aurora K-3 rekompensuje nam je z nawiązką swoimi plusami, dlatego też śmiało rekomendujemy ten model, przede wszystkim początkującym graczom, którzy poszukują swojego pierwszego „mechanika” i nie chcą w związku z tym wydawać na ten cel zbyt dużych pieniędzy. W takim przypadku iBOX Aurora K-3 powinna spisać się wyśmienicie, ale klawiatura może zadowolić także nieco bardziej doświadczonych użytkowników, a brązowe przełączniki sprawiają, że ma uniwersalny charakter i nada się też dla osób, które dużo piszą na komputerze. Mówiąc krótko, w tej cenie trudno o coś lepszego.

iBOX Aurora K-3

 Jakość wykonania i zastosowanych materiałów (aluminiowa obudowa), minimalistyczny design, mechaniczne przełączniki w brązowym kolorze, dobrze zrealizowana iluminacja z wieloma efektami, proste i intuicyjne oprogramowanie z obsługą makr, potencjometr, opcjonalna podkładka pod nadgarstki, kompaktowa konstrukcja, cena

 słabe podkładki antypoślizgowe, wielokolorowe podświetlenie z górny narzuconymi barwami, przełączniki KRGD nieco odstają jakościowo od bardziej uznanych odpowiedników

Cena (na dzień publikacji) : około 170 zł
Gwarancja: 24 miesięcy

* Warto dodać, że klawiaturę iBOX Aurora K-3 można będzie kupić w najbliższy weekend (23-24 marca) w trakcie Ł3 Gaming Convention w promocyjnej cenie 149 zł. Produkt przeceniony będzie na miejscu w Warszawie (więcej na ten temat TUTAJ) oraz w internetowym sklepie Sferis.pl. 

Obserwuj nas w Google News

Pokaż / Dodaj komentarze do: Wielki test klawiatur dla graczy

 0